poniedziałek, 16 września 2013

52. Znów łzy ....

Biegłam i płakałam. Nie mogłam uwierzyć, nie chciałam wierzyć. Jak to możliwe? Przecież wszystko tak dobrze się układało. To niemożliwe, na pewno za chwile ktos wyskoczy z krzaków i krzyknie „prima aprilis” Niestety tak się nie stało, nikt nie wyskoczył, nikt nie krzyknął. Cisza, ta przeszywająca cisza otaczała mnie z wszystkich stron. Dlaczego ta noc jest taka spokojna? Dlaczego nic się nie dzieje? Czy nikt nie widzi, że mojego dziecka już nie ma?! Dobiegłam do dużego drzewa i zdyszana oparłam się o gruby pień. Spojrzałam na półokrągły księżyc, który świecił jasno i jakby szydził ze mnie. Śmiał się z moich uczuć. Nienawidziłam tego świata, czemu wszystko jest takie trudne. Czemu nie mogę pójść teraz do Jamesa i powiedzieć mu, że nic się nie stało? Tak bardzo chciałam być wyprana z uczuć, nie chciałam czuć żalu, smutku. Zsunęłam się powoli po pniu na ziemię.

-Lily…- usłyszałam głos za mną.

-Odejdź- powiedziałam nienaturalnie spokojnie- po prostu mnie zostaw.

- Proszę wejdź do środka, musisz odpoczywać.

Czułam obecność Jamesa, ale nie chciałam na niego spojrzeć.

Milczałam.

-Lily.

Wstałam i nie patrząc na niego ruszyłam z powrotem do szpitala. Słyszałam kroki Jamesa za mną, czułam jego oddech. Byliśmy jednością przez tyle lat czy teraz to wszystko się zmieni? Czy nasza miłość jest dość silna żeby przetrwać taką stratę? Jednego byłam pewna, ja nie byłam dostatecznie silna i wątpiłam żebym kiedykolwiek stała się silniejsza.

Nie mogłam spać. Choć leżałam z zamkniętymi oczami nie spałam. James cały czas przy mnie siedział. Czy on mnie naprawdę tak kocha, że zabił nasze dziecko, żeby mnie ratować? Może po prostu nie chciał tego dziecka. Jak mógł tak wszystko zniszczyć. Przekreślić wszystko co do tej pory się stało, co zbudowaliśmy wspólnymi siłami…


***

-James idź odpocząć- słyszałam głos Dorcas- ja z nią zostanę.

-Ale ja musze z nią porozmawiać, ona nic nie rozumie- głos Jamesa był zmęczony i słaby.

Tak bardzo chciałam go przytulić, powiedzieć jak bardzo go kocham. Nie mogłam.

-Porozmawiasz z nią później, jak wypoczniesz.

-Ona myśli, że ja…- głos mu się załamał- ona nie wie, musze jej powiedzieć.

-Powiesz jej- usłyszałam głos Syriusza-jak odpoczniesz. Teraz i tak nie zrozumiałaby twojego bełkotu. Prześpisz się, odpoczniesz, umyjesz i przebierzesz, dopiero wtedy będziesz gotowy na rozmowę z Lily.

James chyba kiwnął głową, bo po chwili wyszli z pokoju. Słyszałam jak Dorcas podeszła do okna i przez chwilę się nie ruszała.

Otworzyłam oczy, było już jasno. Podniosłam się lekko, Dorcas od razu to zobaczyła i przywitała mnie z radosnym uśmiechem na twarzy.

-Lily! Obudziłaś się! - krzyknęła entuzjastycznie.Nie odpowiedziałam.-James przed chwilą wyszedł, poszedł do domu. Nie spał ze trzy doby.

-Wiem, że wyszedł- nie patrzyłam na Dorcas, bałam się, że jak spojrzę jej w oczy to znowu się rozkleję.

-Lily ja wiem co się stało i bardzo mi przykro, ale James…

-Zabił nasze dziecko- przerwałam jej.

Uśmiech Dorcas zniknął, stała się bardzo poważna. Podeszła do mojego łóżka i usiadła na nim.

-Musisz z nim porozmawiać- powiedziała stanowczo.

Potrząsnęłam głową, zaciskając usta by się nie rozpłakać.

-Ty nie wiesz co tu się działo jak byłaś nie przytomna. James naprawdę bardzo to wszystko przezywał.

-Nic nie może go usprawiedliwić- powiedziałam oschle.

-Lily przestań się wreszcie nad sobą użalać!- krzyknęła nagle Dorcas- Nie tylko ty czujesz się źle. Nie tylko ty cierpisz.

-Jakoś nie widać żeby ktokolwiek oprócz mnie cierpiał !

-Zachowujesz się bardzo egoistycznie. Dostrzegasz tylko siebie, nie widzisz jak w wielu sytuacjach James cierpi. Czemu nie zwracasz uwagi na jego uczucia?! Czemu taka jesteś?!

-Nie krzycz na mnie!

-To się opanuj, przestań się zachowywać jakbyś jeszcze chodziła do Hogwartu! Jesteś już dorosła! To było tak samo twoje dziecko jak i Jamesa. Ty nie wiesz co on przeżywał jak byłaś nieprzytomna. Nie masz nawet pojęcia co tu się działo. Nie masz prawa nikogo oceniać, a tym bardziej obwiniać. James uratował ci życie, powinnaś mu dziękować, a nie krzyczeć na niego. Wybrał ciebie, a nie dziecko. Ciebie, bo to ciebie kocha nad życie i mogę ci przysiąc, że gdyby miał do wyboru swoje życie i życie dziecka, umarłby!

Dorcas zamilkła, a ja nie miałam odwagi żeby coś powiedzieć. Wreszcie do mnie wszystko dotarło, wściekałam się na Jamesa, bo sama czułam się winna. Czułam, że to przeze mnie to wszystko się wydarzyło. Wiedziałam, że gdybym nie zignorowała listu, gdybym nie poszła wtedy do lasu, nic by się nie stało. Jednak mimo wszystko nie chciałam się przyznać. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Wolałam za wszystko winić ,niesłusznie, Jamesa.

Spuściłam głowę, milczałam.

-Czy tu naprawdę tego nie widzisz?- zapytała Dorcas patrząc na mnie uważnie.

-Ja po prostu…- zaczęłam- ja po prostu nie mogę się pogodzić… nie mogę uwierzyć, że już go nie ma. Tęsknię za nim, za moim dzieckiem.

-Lily, musisz wziąć się w garść. Musisz, bo czuję, że James potrzebuje cię teraz bardziej niż kiedykolwiek. Boję się, że jest na skraju załamania. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Musicie się teraz wspierać, oboje. Nie tylko James ciebie, ale też ty jego.

-Porozmawiam z nim- postanowiłam.

Dorcas uśmiechnęła się i przytuliła mnie.

-Wiedziałam, że postąpisz słusznie.

Wiedziałam, że rozmowa, która mnie czeka z Jamesem będzie jedną z trudniejszych. Miałam jednak nadzieję, że nie poniosą mnie emocję i wysłucham męża spokojnie.

***

 Dorcas siedziała ze mną cały czas. Po paru godzinach przyszła też Amy i opowiedziała jak wspaniale układa jej się z Mike’em. Moje myśli były jednak cały czas skupione na rozmowie którą mam odbyć z Jamesem. Bałam się jej. Obawiałam się, że nie będę mogła wybaczyć Jamesowi tego co zrobił, mimo, że chciał dobrze. Nagle usłyszałam kroki na korytarzu, które z każdą sekundą stawały się coraz bardziej wyraźne. ’James!’ pomyślałam, a w tym samym czasie w drzwiach ukazała się sylwetka mojego ukochanego. James stanął w drzwiach i w lekkim lękiem spojrzał na mnie.

Odwróciłam wzrok. Dorcas i Amy na widok Jamesa wstały i taktownie wyszły zostawiając nas samych.

-Lily, ja wiem, że nie chcesz mnie znać, ale…- zaczął powoli i podszedł bliżej łóżka.

Spojrzałam na niego, prosto w jego oczy. Były smutne, jakby zamglone. James wydawał się być odległy jak nigdy dotąd. Czy to jest właśnie ten moment kiedy nasze drogi muszą się rozejść? Czy to koniec naszego małżeństwa, naszej miłości? Czy tej pustki, którą teraz czujemy, nie da się niczym wypełnić? Niczym?! Nie! Musi być jakiś sposób, to nie może się tak skończyć! Jastem żoną Jamesa i przysięgałam mu, że zawsze będę z nim! Cokolwiek się stanie! Muszę, musze mu wybaczyć!

-James… ja…- zaczęłam starając się nie rozpłakać.

-Ja mogę ci wszystko wytłumaczyć, mogę ci powiedzieć czemu…- przerwał mi.

-James ja nie chcę tego słuchać- powiedziałam, powoli cedząc słowa.

-Tak, rozumiem- powiedział smutnym głosem i zaczął cofać się do wyjścia- nie będę ci przeszkadzać.

-James!- zatrzymałam go w ostatniej chwili.

Odwrócił się i spojrzał na mnie z nadzieją

-Źle mnie zrozumiałeś… ja nie chcę słuchać żadnych wyjaśnień. Nie chcę, żebyś się przede mną tłumaczył. Chcę ci wierzyć i ufać, że zrobiłeś to co powinieneś.

James podbiegł do mojego łóżka jak by czekał na tę chwilę bardzo długo.

-Lily wybacz mi, proszę!- powiedział klękając przy łóżku i całując moje dłonie, ręce i szyję.

Tak bardzo go kochałam.

-Ja nie mam ci czego wybaczać, to ty mi wybacz- powiedziałam, a James usiadł na łóżku.

Nagle ujrzałam małą, ledwie dostrzegalną łzę spływającą po policzku Jamesa. Jak ja mogłam tak na niego krzyczeć, przecież to było też jego dziecko. Cierpiał tak samo jak ja. Przytuliłam go mocno, a on płakał. To nie był już zimny drań, którego znałam z Hogwartu. To był ciepły mężczyzna, który nie bał się okazywać uczuć.

Nie wiedziałam co z nami dalej będzie. Nie wiedziałam czy przebaczyłam Jamesowi, czy on mi przebaczył. Nie chciałam o tym wtedy myśleć. Wiedziałam jedno, to był przełom w naszym życiu. Wiedziałam, że to wydarzenie zmieniło zarówno mnie jak i Jamesa. Co będzie dalej? Zobaczymy…

poniedziałek, 9 września 2013

Hej kochani !

Hej kochani !
Jak widzicie zaniedbuję bloga. Pewnie nie jesteście za bardzo zainteresowani bo większość z was sobie odpuściła czytanie już nie mówię o komentowaniu ale cóż.  Musicie wiedzieć że przez jakiś czas tak będzie i nic nie mogę z tym zrobić.

 Większość czytelników i fanów fanpageu ( dobrze to napisałam ? )  na którym jestem adminką wie że poszłam w tym roku do gimnazjum, więc doszło mi dużo nauki, a w tym roku staram się o pasek ( właśnie ślęczę nad książką od Historii )  A po za tym często przychodzą do mnie znajomi i ja też ich odwiedzam. Pewnie wy też tak macie, zwłaszcza Ci co poszli do nowego miasta. Ostatnio tez się trochę sprzeczam z tatą, nie myślcie że mam jakąś patologie w domu, ale czasem sama myślę że to nie jest normalne ( pozdrawiam Cię bo wiem że to czytasz ).   A teraz parę spraw hmmm....  zacznijmy od tego że jak nie będziemy współpracować to nie będzie notek. O czym mówię w tym momencie, chodzi mi o spadek wyświetleń, komentarzy. Nie chce nic od was wymuszać, broń Boże ! Ale oczekuje od was wsparcia i no po prostu głupiego uśmieszku że wam się podoba. To już jest jakaś motywacja.

Wiecie pewnie też że próbuje rozreklamować bloga. Piszę do wielu fp ale jakoś nikt nie jest skłonny do pomocy :( Więc jeśli jesteście adminami na jakimś fp to proszę udostępnijcie link do bloga. To nie trwa długo a jest bardzo ważne. O reklamach bloga informujcie mnie w komentarzach.

No i to tyle. Następna notka na 100% będzie w tym tygodniu.


Pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna
~ Lily