środa, 29 stycznia 2014

56. Powrót

Szłam przez długą wąską uliczkę. Lekkie krople ciepłego letniego deszczu spływały mi po policzkach. Mimo tak ponurej pogody czułam spokój w sercu. Przez ostatnie dni nauczyłam się mieć większy dystans do siebie i rzeczy które wydarzają się w moim życiu.

Usłyszałam głos nadjeżdżającego mugolskiego samochodu, który z trudem ominął mnie i z całym rozpędem pojechał dalej. Powoli szłam myśląc o wydarzeniach z ostatnich dni. Po paru minutach doszłam do dużego lasu, wzięłam jeden głęboki oddech i weszłam do środka. Nagle usłyszałam męski głos dochodzący z daleka.

-Lily!

Zatrzymałam się. Usłyszałam coraz bardziej przybliżające się kroki, a po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w ciemne oczy Ivana.

-O co chodzi?- zapytałam jak gdyby nigdy nic Ivan patrzył na mnie jakby widział mnie po raz pierwszy.

-O co chodzi? Lily, ty po prostu uciekasz. Tak nie można.

-Nie uciekam, wracam

-Ale dlaczego tak nagle?

Spuściłam głowę. Ivan mówił dalej

-Lily, ja wiem, że to wszystko cię przeraża, ale… tak nie można. Dumbledore powiedział…

-Powiedział, że jak chcę to mogę wracać- przerwałam mu- przecież Voldemort już wie, że tu jesteśmy. Ty dobrze wiesz, że on coś planuje, a ja już nie mam zamiaru się w to mieszać. Nie mam zamiaru ryzykować swojego życia i życia moich najbliższych

-Odchodzisz?!- zapytał Ivan nie dowierzając

Kiwnęłam głową

-Nie możesz odejść!

-Mam dość. Nie radzę sobie. Zaczynam nowe życie. Bez Voldemorta, bez śmierciożerców i bez…- urwałam to ostatnie słowo nie mogło mi przejść przez gardło

-Beze mnie, tak? To chciałaś powiedzieć?

-Daj mi spokój, musze iść- powiedziałam, odwróciłam się i zostawiając Ivana samego ruszyłam w głębie lasu gdzie za pomocą świstoklika miałam się udać do domu.

-Panienka gotowa?- krzyknął w moją stronę brodaty czarodziej w czerwonej pelerynie

-Tak- powiedziałam zastanawiając się czy naprawdę wiem co robię

Mężczyzna wskazał na leżący obok stary parasol. Odwróciłam się jeszcze na chwilę by spojrzeć na tą piękną okolice gdzie spędziłam całe dwa miesiące. Dni dobre i złe, spokojne i niespokojne. Dni bez Jamesa, dni z Ivanem. To wszystko było tak skomplikowane, a za razem tak proste, że bardzo łatwo było się pogubić.

Nie! Postanowiłam zrobić z tym wszystkim porządek, żyć spokojnie, bez problemów. Nie przejmować się niczym, być szczęśliwa. Zacząć nowe życie. Już postanowiłam, odchodzę z Zakonu. Nie wiedziałam czy mi się to uda, wiedziałam, że muszę spróbować.



***

 Poczułam jak moje nogi delikatnie lądują na ziemi. Wiedziałam, że jestem już w Londynie. W moim domu. Kręciło mi się w głowie, zawsze tak się czułam gdy podróżowałam świstoklikiem. Rozejrzałam się dookoła. Deszcz tam nie padał przez ciemne chmury można było dostrzec prześwity delikatnych promieni słonecznych.

-Lily!- usłyszałam uradowane głosy moich przyjaciółek, a po chwili zobaczyłam dwie tak ukochane przeze mnie postacie. Uściskałam zarówno Amy jak i Dorcas najmocniej jak tylko mogłam.

-Tak bardzo tęskniłyśmy- powiedziała Amy

Uśmiechnęłam się promiennie

-Skąd wiedziałyście, że wracam?

Dorcas i Amy wymieniły znaczące spojrzenia

-Od dawna wiedziałyśmy, że skoro sytuacja się zmieniła to długo tam nie wytrzymasz- powiedziała Dorcas

-Poza tym Dumbledore nam wczoraj powiedział o twoich planach- dodała Amy

-To wy już o wszystkim wiecie?

Dziewczyny potrząsnęły głowami

-O mnie i o …

-tak, tak wiemy wszystko i w dodatku przyprowadziłyśmy kogoś- powiedziała uśmiechnięta Amy Dopiero po tych słowach dostrzegłam jeszcze jedną znajomą postać. James stał w oddali od czasu do czasu zerkając na mnie i czekając aż go zobaczę.

-James…- szepnęłam i zaczęłam do niego biec, on zrobił to samo. Rzuciliśmy się sobie w objęcia i zaczęliśmy się całować.

-Tak bardzo za tobą tęskniłem- szepnął mi do ucha

-Tak bardzo chciałam być wreszcie w twoich objęciach- powiedziałam

-Tak bardzo cię kocham- powiedział ściskając mnie mocno

-Ja ciebie też-odpowiedziałam całym sercem

-Od naszej rozmowy tydzień temu, nie spałem, nie jadłem. Cały czas myślałem tylko o tobie, o nas.

Uśmiechnęłam się do niego i szepnęłam

-Chodźmy do domu

Czułam się bardzo szczęśliwa. Nie widziałam Jamesa od dwóch miesięcy z wyjątkiem dwóch godzin spędzonych tydzień temu przed kominkiem rozmawiając z Jamesem. Myślałam, że już nic nie uratuje naszego małżeństwa, a tu okazało się, że wystarczy krótka rozmowa w której każda ze stron wysłucha drugiej. Pogodziliśmy się i to było najważniejsze…

wtorek, 28 stycznia 2014

55. Wyjazd

Stałam na środku kuchni i nieruchomym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę. Nic z tego nie rozumiałam. Przecież James zawsze był taki opanowany. Znęcał się nad Snapeem, ale nigdy nie pałał do niego taką nienawiścią. Co się stało jak mnie nie było? Czy o czymś nie wiem?

-Lily…- poczułam rękę Dorcas na ramieniu- nie martw się, proszę

Odwróciłam się i spojrzałam na nią.

-Jak mam się nie martwić? James wybiegł z domu jak opętany i nie ma go już pięć godzin. W dodatku powiedział, że nie chce już być w Zakonie.

Dorcas spuściła głowę. To był jeden z tych momentów kiedy nawet ona, moja najlepsza przyjaciółka nie mogła mnie pocieszyć. Do oczu napłynęły mi łzy, podbiegłam do Dorcas i zapłakana przytuliłam się do niej.

-Ja już nie mogę tak żyć, dlaczego nic mi się nie układa?!

Dorcas milczała. Naglę usłyszałam szczęk zamka i otwierających się drzwi.

-James?- szepnęłam i szybko otarłam łzy końcem rękawa

Rzeczywiście, po chwili ujrzałam Jamesa stojącego w progu pokoju. W pierwszym momencie chciałam do niego podbiec i uściskać go, pocałować… Szybko jednak zauważyłam, że nie byłby to najlepszy pomysł. James nie patrzył na mnie, nie odezwał się. Co się stało?! Po prostu zignorował mnie, Dorcas i bez słowa poszedł do kuchni. Chwile stałyśmy w bezruchy zaskoczone takim zachowaniem Jamesa.

-To może… ja już pójdę- powiedziała cicho Dorcas

-Nie…- spojrzałam na nią proszącym wzrokiem

-Lily, tak będzie lepiej- powiedziała stanowczo, ale spokojnie- musicie pobyć sami i porozmawiać

-Jak ja mam z nim rozmawiać?- zapytałam opadając bezwładnie na fotel- widziałaś jak on się zachowuje

-Tak- Dorcas usiadła koło mnie- Mimo to musisz z nim porozmawiać i wyjaśnić parę spraw

-Jakich spraw?

-Nazbierało się tego przez ostatnie dni. Powiedz kiedy ostatnio rozmawiałaś z nim o swoich uczuciach? O jego uczuciach?

Milczałam, nie wiedziałam co odpowiedzieć.

-Jeśli nie wyjaśnicie sobie wszystkiego, będziecie się coraz bardziej od siebie oddalać aż w końcu stwierdzisz, ze spotkane na ulicy osoby są ci bliższe niż James. Musisz ratować wasz związek, bo możecie wszystko zburzyć. To właśnie milczenie, niedopowiedzenie i brak porozumienia jest przyczyną tych wszystkich burz.

Musiał minąć pewien czas żebym zrozumiała sens słów, które przekazała mi wtedy przyjaciółka. Dorcas powoli wstała wzięła torebkę i wyszła zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami, które kłębiły się we mnie jak jeszcze nigdy dotąd. ‘To nie jest takie proste!’ myślałam ‘Jak mam porozmawiać z Jamesem jak on mnie nawet nie zauważa?! Mam go błagać o rozmowę?! Nie! Nie będę!’ to była moja pierwsza reakcja, jednak po ochłonięciu postanowiłam spróbować, chociaż byłam pewna, że to nic nie da.

Powoli weszłam po schodach na górę prosto do sypialni gdzie był James. Otworzyłam skrzypiące drzwi i ujrzałam mojego męża leżącego na łóżku. James jednak mimo pozorów nie spał, miał szeroko otwarte oczy, które utkwione były w suficie. Byłam pewna, że wiedział, że weszłam do pokoju jednak nawet nie drgnął. Był tak odległy jak jeszcze nigdy dotąd. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim.

-James…- zaczęłam

Reakcji nie było.

-James musimy porozmawiać

Cisza.

-James, musimy porozmawiać o nas- powiedziałam tym razem bardzo stanowczo

Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie.

-O nas? -uśmiechnął się drwiąco

-Tak o nas. Czuję, że oddalamy się od siebie

-To nieprawda- zaprzeczył szybko, wstał i podszedł do okna

-To dlaczego nie chcesz mi po prostu powiedzieć o co ci chodzi?

-O co mi chodzi? Widocznie nie jestem taki twardy jak myślałaś. I co teraz znajdziesz sobie innego?- powiedział wyzywającym tonem

-Dlaczego taki jesteś?- zapytałam patrząc na niego z niedowierzaniem. Nie poznawałam go

-Ja przynajmniej nie jestem taki fałszywy jak ty

Tego było za wiele, nikt nie będzie o mnie mówił, że jestem fałszywa

-Myślałam, że pogadamy spokojnie, jak dorośli ludzie, ale z tobą się po prostu nie da!- powiedziałam podniesionym głosem i udałam się w stroną drzwi.

-Chcesz wiedzieć co powiedział mi Snape, że dałem mu w pysk?- usłyszałam jeszcze głos Jamesa

Odwróciłam się. James nie patrzył na mnie, patrzył w okno.

-powiedział, żebym nie uważał się za lepszego od niego, bo on nigdy nie zabiłby swojego dziecka- James uśmiechał się gorzko- a potem jeszcze powiedział, że ty też uważasz, że przeze mnie nasze dziecko nie żyje i że zawsze w głębi serca będziesz mnie nienawidziła

Milczałam, stałam jak wryta nie mogąc wyrzucić z siebie żadnego sensownego słowa. Byłam w szoku. James chwilę przyglądał mi się po czy powiedział

-Teraz widzę, że miał rację

James i wstał wziął kurtkę i wyszedł rzuciwszy jeszcze

-Będę u Syriusza, nie czekaj na mnie

Czułam się okropnie.

 

 

***

James wrócił rano, żeby się przebrać po czym bez zbędnych słów udał się do pracy. Około godzinę później przyszły do mnie Amy i Dorcas by pomóc mi się spakować.

-Myślę, że dobrze wam zrobi, krótka rozłąka- powiedziała Amy wkładając do torby ubrania, które wyjmowałam z szafy

-Dumbledore też tak mówił- powiedziałam cicho

-Przejdzie mu zobaczysz- zapewniała mnie Amy

Kiwnęłam głową zaciskając usta, a ubrania, które właśnie trzymałam wypadły mi z rąk- co ja mu takiego zrobiłam?!- powiedziałam ze łzami w oczach, zaczęłam zbierać porozrzucane bluzki

-Lily- powiedziała Dorcas powstrzymując mnie i pomagając mi się podnieść

Amy krótkim machnięciem różdżki poskładała wszystko i włożyła do torby.

-Lily, to nie twoja wina. Nie możesz się obwiniać

-Moja, może gdybym spokojniej z nim rozmawiała wczoraj, gdybym bardziej wierzyła, że ta rozmowa się uda…

-Lily on nie chciał rozmawiać. Tak już czasami jest, że rozmowa się nie udaje bo jedna ze stron nie chce rozmawiać.

-To co mam zrobić?

-Poczekać aż on przestanie się obwiniać aż zrozumie, że nikt go o nic nie obwinia

-Poczekać…- powtórzyłam- tylko ile?

 

 

***

Rozległ się dzwonek do drzwi.

-James…- szepnęłam z nadzieją biegnąc by otworzyć

Nie stał tam jednak James, ale Dumbledore

-Gotowa?- zapytał promiennym głosem

-Tak, znaczy nie, Jamesa jeszcze nie ma

-A przyjdzie?- Dumbledore wydawał się wyraźnie zainteresowany

-Nie wiem- spuściłam głowę

-Muszę z nim porozmawiać o Zakonie

Kiwnęłam głową 

-Nie możemy długo czekać, jak tylko się ściemni musimy iść

-Tak, mam nadzieję, że James zdąży wrócić

-Na pewno- Dumbledore spojrzał na zegarek

-Twój partner powinien zaraz być

-Z kim właściwie mam tam jechać? Dumbledore uśmiechnął się. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam je zobaczyłam Ivana, który uśmiechał się promiennie.

-Gotowa?

-Ja?- zdziwiłam się

-Tak ty- zaśmiał się

Spojrzałam na moją walizkę, tak bardzo chciałam pożegnać się z Jamesem.

-Tak- powiedziałam po chwili- jestem gotowa

Przed domem spotkaliśmy Jamesa. Ucieszona podbiegłam do niego.

-Co się dzieje?- zapytał zdziwiony

-Wyjeżdżam, nie pamiętasz?

James przyglądał mi się uważanie

-Pamiętam- powiedział po czym zrobił krok do przody

-James…- odwrócił się- nie będzie mnie przez dłuższy czas, a ty nawet nie życzysz mi miłej podróży?

-Miłej podróży, Lily. Do zobaczenia- powiedział oschle po czym wszedł do domu

-Jedziemy?- zapytał Ivan

-Tak- odpowiedziałam i udaliśmy się w miejsce gdzie był już podstawiony świstoklik.

WYJAŚNIENIA ??

Może po prostu przydadzą się wam pewne wyjaśnienia. Nie czuję się dobrze, nie mam siły zajmować się życiem Lily i jej przyjaciół, i nie mam czasu zająć się własnym. Moje życie stało się monotonne. Wstawanie, śniadanie, autobus, szkoła, autobus, książka, płacz, spanie (czyli leżenie w łóżku i próby zaśnięcia lub wybudzanie się co pięć minut). I znowu wstawanie, śniadanie, autobus, szkoła, autobus, książka, płacz, spanie. Nie mogę z tego wyjść, dziś przyjaciółka sprawdziła mi pocztę i o was przypomniała. Tak to w ogóle bym nie weszła. Przepraszam za to że nagle zniknęłam, przepraszam że jestem załamana. Spróbuję poprawić gotowy tekst i wrzucę go dziś albo jutro, chyba że pozwolicie mi wstawić nie poprawiony, to wstawię od razu dwa. Jeśli nie sprawia wam to problemu. Mam nadzieję że u was w porządku i żyjecie dalej nie oglądając się za siebie, czego ja nie potrafię. Moja mama stwierdziła że zamiast roześmianej i kochanej Liluni ( tak nawet moja mama tak do mnie mówi) stałam się smutną i przygnębioną a czasem chamską i wredną Lily. Nie jadam, nie sypiam, nie żyje. To znaczy żyję ale jak zombie.

Mam dla was propozycje, wygrzebałam na komputerze opowiadanie. O elfach, demonach, aniołach i kilkorgu nastolatków którzy próbują na własną rękę ratować świat. Czytali byście je ? Oczywiście nie będzie czegoś takiego jak poprawianie czy zmienianie treści, zostawię to takie jakim to napisałam.

Przez to co się dzieje ominęłam rocznicę, blog ma już rok, tydzień i pięć dni. Wszystkiego najlepszego, chodźmy się z tego powodu spić itd, itp. hahaha uhuhu jak wesoło... bla bla bla.

~ KOCHAJĄCA LILY