czwartek, 11 kwietnia 2013

40. Nowe mieszkanie ??


Siedziałam przykryta kocem. Kto mnie przykrył? Nie pamiętam. Pamiętam tylko jedno, moje myśli które kłębiły się w  głowie jeszcze przez długi czas. Dlaczego zginęła akurat ta kobieta, przecież o wiele łatwiej byłoby zabić mnie. Stałam bliżej i słyszałam jego głos, widziałam jego oczy, te straszne oczy… Rozejrzałam się, dookoła było pełno ludzi, pełno obcych czarodziejów z Ministerstwa. Nie wiedziałam skąd się wzięli, nie pamiętałam kiedy przyszli ani kiedy zabrali ciało owej kobiety. Nie obchodziło mnie to, jedyne czego pragnęłam w tamtej chwili to żeby przyszedł James i mnie z tamtąd jak najszybciej zabrał. Żebym nie musiała już myśleć, żebym mogła się położyć w łóżku i po prostu zasnąć.

-Pani Potter, tak?- zapytał wysoki mężczyzna w fioletowym kapeluszu i tego samego koloru szacie.

-Tak… tak to ja- odparłam nieprzytomnie.

-Zawiadomiliśmy już pani męża o tym co się stało.

-A co się właściwie stało?- zapytałam chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o tamtej kobiecie.

-Chciałbym zadać pani parę pytań.

Spuściłam głowę i przykryłam się szczelniej kocem. Nie chciałam być wypytywana o to co przed chwilą widziałam.

-No więc…- mężczyzna nie dawał za wygraną- była pani na cmentarzu i co pani widziała? Czy widziała pani mordercę?

-Tak, widziałam- powiedziałam cicho.

-Dobrze- powiedział notując coś w małym notesie- jak wyglądał?

-Miał czerwone oczy, czerwone przeszywające oczy… i mówił językiem wężów.

-Tylko tyle?

-Tak, nic więcej nie pamiętam.

-Dlaczego skoro była pani tak blisko mordercy to nie zabił pani tylko tamtą kobietę.

-Nie wiem- odparłam zgodnie z prawdą- Co to była za kobieta?

-Właśnie próbujemy ustalić jej dane. Wiemy tylko, że umarła od ugryzienia jadowitego węża który w żadnym wypadku nie może występować w Anglii.

-Lily kochanie !- usłyszałam znajomy głos za plecami.

Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie Jamesa, który miał minę jakby przed chwilą zobaczył ducha. Szybko wstałam, zrzuciłam z siebie koc i pobiegłam z łzami spływającymi mi po policzkach w stronę mojego męża. Rzuciłam się  w jego ramiona i szepnęłam.

-To było straszne, chcę do domu. Chodźmy do domu!

James okrył mnie swoją kurtką i zwrócił się do wysokiego mężczyzny z Ministerstwa.

-Czy możemy już iść?

-To nie jest jeszcze wskazane- odparł.

-Nie jest wskazane?! Czy pan w ogóle zdaje sobie sprawę co moja żona przed chwilą przeszła?! Czy ma pan choć trochę wyobraźni żeby wiedzieć jak ona się teraz czuję?!

-Nie, ale…- zaczął.

-Mam nadzieję, że zrozumie pan chociaż, że nie ma mowy teraz o żadnym przesłuchaniu, bo moja żona idzie teraz ze mną do domu. Pan niech lepiej zajmie się dochodzeniem, a nie dręczeniem niewinnych ludzi!- powiedział James po czym skierowaliśmy się ku wyjściu.

***

-I ten wąż tak po prostu cię ominął- pytała zdumiona Amy kiedy wszyscy przyszli mnie odwiedzić.

Kiwnęłam głową.

-Dla mnie to trochę dziwne- stwierdziła stanowczo Carmen- Dlaczego Voldemort nasłał tego węża na tą kobietę skoro o wiele wygodniej i łatwiej byłoby mu zabić ciebie?

-Może nie chciał zabić byle kogo, tylko zależało mu na konkretnej osobie- powiedział Remus.

-Może- przytaknęłam.

-A ta kobieta? Powiedziała coś konkretnego?

-Nie, powiedziała tylko, że nie chce umierać, bo ma dzieci i że ugryzł ją wąż… no i że zabił ją ‘sam wiesz kto’.

-‘Sam wiesz kto’, co za głupia nazwa- stwierdziła Amy- czy nie lepiej mówić po prostu Voldemort.

-Widocznie nie dla wszystkich.

-Ale ona nie należała do Zakonu?- zapytał nagle Syriusz.

-Nie, pamiętałabym ją.

-Czyli ofiarami nie są tylko członkowie Zakonu.

-Przydałoby się porozmawiać z Dumbledorem- powiedziała zrezygnowanym głosem Carmen.

-Dzisiaj zabranie, Dumbledora też powinien przyjść- przypomniałam.

-Jeżeli przyjdzie to na pewno powie nam co jest grane- powiedział James i pocałował mnie w policzek.

***

Tak jak myśleliśmy na zebraniu Zakonu zjawił się też Dumbledore. Był inny niż zwykle, zamyślony, niedostępny. Cieszył się i był nam wdzięczny, że udostępniliśmy swój dom jako kwaterę główną, ale coś przed nami ukrywał, o czymś nie chciał nam powiedzieć. Członkowie wchodzili dosłownie drzwiami i oknami zaciekawieni nowym miejscem zebrań.

-James to już wszyscy?!- krzyknęłam w stronę Jamesa kiedy zamykałam okno po tym jak wleciała przez nie na miotle Marlena.

-Chyba tak!- odkrzyknął James zamykając drzwi Podeszłam do niego i pocałowałam go.

-Nie żałujesz?- zapytał cicho.

-Na razie nie- odpowiedziałam śledząc wzrokiem jak Benio Fenwick chowa szczątki stłuczonej wazy pod dywan- ale nie jestem pewna czy nie zacznę- dodałam niepewnie.

-Lily, James musimy porozmawiać- usłyszeliśmy stanowczy głos Dumbledora.

Udaliśmy się w stronę pustego pokoju, usiedliśmy przy małym stoliku i przez chwilę milczeliśmy. W końcu Dumbledora zaczął mówić.

-Chcę żebyście wiedzieli, że nie musicie tego robić. To nie jest konieczne.

-To jest konieczne- odparł James.

-To jest bardzo ważne, ale nie konieczne. Znajdziemy sobie inną kwaterę.

-Szukaliśmy już od dwóch tygodni i nie znaleźliśmy nic co spełniałoby wszystkie warunki- powiedziałam.

-Kwatera musi spełniać wszystkie warunki bezpieczeństwa, bo inaczej może się z nią stać to samo co z tym samochodem- dodał James.

-Chcę tylko żebyście w razie czego mieli jakieś wyjście.

-Wyjście?- powtórzyliśmy razem.

-Tak, w razie jakbyście chcieli pobyć trochę sami, z dala od takich dziwaków jak na przykład Benio- powiedział i wręczył nam klucze do naszego nowego mieszkania.

********************************************************************************

Lily na cmentarzu.


Lily podczas rozmowy z przyjaciółmi i na spotkaniu Zakonu 

_________________________________________________________________________________

Teraz parę słów ode mnie:
Co do ostatniej sowy. Pewnie zastanawiacie się o co chodziło z tymi PS'ami. Przyjechały do mnie kuzynki. Wszystkie jaramy się Huncami. Marta per Martha jara się Łapą. Kamila per Kat jara się Lunatykiem. Ja jaram się Jamesem. Razem tworzymy Huncwotki. Dla tego Martha mówiła do mnie że mam trawę z miast mózgu, a ja do niej że nie widzi nic po za swoimi kudłami ( tak jak Łapa ). To tyle. :**

Koffam
~ Lily

8 komentarzy:

  1. Super jak zawsze od kiedy zaczełam czytac .Na poczatku tego bloga bylo czuc tą dynamike tajemniczosc ciekawosc co bedzie dalej.......niestety teraz jest tego coraz mniej .....moglabys wywierac presje na czytelniku czyli nie wyjawniaj wszystkiego odrazu zmus czytelnika aby sam zaczoł podstawiac jakies hipoteze staraj sie pod koniec wszystko wyjasnic
    (licze ze to troche ci pomoze i mam nadzieje ze cb nie urazilam ) :****

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie się zastanawiałam o co chodziło PS'ami ;) zgadzam się z anonimem

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, jak zwykle :D
    Nie mogę się doczekać nexxta ;o

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle świetne.
    Czekam na następne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Kocham takiego opiekuńczego James'a.
    Pozdrawiam i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne <3 Zresztą jak zwykle :P Ale nienawidzę cię za jedną rzecz czemu notki są takie króciutkie? Ale po za tym małym szczególe KOCHAM CIEBIE I TWOJE OPOWIADANIE :* Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak każdy inny- ciekawy.
    Liczę, że wymyślisz jakoś nową akcje ;d
    Biedny Peter nim się nikt nie jara ;3

    PS: zgadzam się coś się psuje na blogu, jest mniej interesujący niż był :p

    ~ Tonks

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy kolejne opowiadanie ?

    OdpowiedzUsuń