piątek, 21 czerwca 2013

42. Miłość ??

Szliśmy z powrotem do domu. Ja, Carmen i Bill szliśmy z przodu, James i Syriusz za nami próbowali pocieszyć jakoś Remusa. Cały czas nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Jak mogło do tego dojść? Przecież wszystko było tak dobrze. Martwiłam się o Amy, wiedziałam, że jako przyjaciółka powinnam teraz ją pocieszać i wspierać. Powinnam, tylko, że nie miałam pojęcia co mogłabym jej powiedzieć. Z jednej strony wiedziałam jak bardzo cierpi, bo kocha Mike’a najmocniej w świecie. Jednak z drugiej strony żal mi było Remusa, przecież on nie wiedział, że Mike jest z nami. Amy nie miała prawa tak na niego nakrzyczeć. Najbardziej zawiodłam się na Mike’u, postąpił jak zwykły nic nierozumiejący mugol. Dlaczego nawet nie wysłuchał Amy? Dlaczego nie chciał słuchać jej wyjaśnień? Przecież byli taką kochającą się parą. Może on jej nie kochał? Jedno było pewne, Amy świata poza nim nie widziała i nie wyobrażałam sobie jak strasznie musiała się czuć. Musiałam do niej pójść i z nią pogadać, musiałam. Przyśpieszyłam kroku, a za mną zrobili to samo Carmen i Bill.

-Lily…- zaczęła powoli Carmen- Jak myślisz gdzie jest teraz Amy?

-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Boję się o nią. Ona tylko udaje taką silną.

Tak, Amy zawsze wydawała  się być silna i nigdy się nie poddawać, ale tak naprawdę to nie ma takich osób, które nigdy się nie załamują. Zwłaszcza jak człowiek jest zakochany, jest o wiele słabszy niż zwykle. Wiedziałam, że Amy kocha Mike’a najmocniej na świecie, wiedziałam, że ona nie może bez niego żyć. Jak ona sobie teraz poradzi? Jak?!

-Musimy jej poszukać- oznajmiłam.

-To ja pójdę razem z Remusem, Jamesem i Syriuszem, a wy biegnijcie jej poszukać- zaproponował Billy.

Kiwnęłyśmy głowami i poszłyśmy dalej. Nie wiedziałyśmy gdzie może być Amy. Rzadne sensowne miejsce nie przychodziło nam na myśl. Wiedziałyśmy jedno, musimy ją znaleźć. Byłyśmy w wielu miejscach gdzie mogła być Amy. Byłyśmy w jej ulubionych miejscach, nigdzie jej nie było. Byłyśmy niemalże wszędzie w Londynie, ale nie znalazłyśmy jej.

-Może ona jest u Mike’a- powiedziała Carmen, kiedy siedziałyśmy na ławce i zastanawiałyśmy się gdzie jeszcze możemy jej szukać.

-U Mike’a?

-Tak, może poszła do niego, wytłumaczyła mu wszystko i się pogodzili. Pewnie siedzą sobie teraz w domu i się całują, a my się niepotrzebnie martwimy- powiedziała, a ja pomyślałam, że może naprawdę tak jest.

-Chodźmy- powiedziała i udałyśmy się do mieszkania Carmen i Amy.





***

W mieszkaniu nikogo nie było, przynajmniej tak nam się wydawało. Usiadłyśmy na kanapie i przez chwile nic nie mówiłyśmy. Nagle, usłyszałyśmy dźwięk uderzających książek o ziemię dobiegający z drugiego pokoju. Szybko pobiegłyśmy, a to co tam zobaczyłyśmy przeraziło nas.

-Amy!- krzyknęłam- Co ty robisz?!

Amy siedziała na ziemi otoczona porozrzucanymi książkami. Płakała, byłam pewna, że nie przestała płakać od czasu kiedy to wszystko się wydarzyło. Nie reagowała, nie zauważyła, że weszłyśmy. Cały czas przeglądała książki.

-Co ty robisz?!- zapytałam jeszcze raz.

Odpowiedzi nie było. Amy wstała, podeszła do szafy i zaczęła w niej czegoś szukać. Podeszłam do niej, złapałam za ramiona i potrząsnęłam nią gwałtownie.

-Amy! Co ty robisz?!- zapytałam.

-Lily…- Amy płakała jeszcze raz- Ja nie mogę bez niego żyć. Zrozum, ja nie potrafię! Byłam u niego, ale nie chciał ze mną rozmawiać. Ja muszę coś zrobić, muszę! Pomóż mi, proszę pomóż mi!

-Ale co chcesz zrobić?

-Chcę… pamiętasz Mike już kiedyś dowiedział się, że jesteśmy czarownicami i wtedy wymazałyśmy mu pamięć. Tak! To jest rozwiązanie, pomóż mi znaleźć zaklęcie żeby…

-Amy, my nie możemy…

-Nie możemy? Dlaczego?!

-Bo to będzie nieuczciwe. Amy nie możemy rozwiązywać problemów w ten sposób. Mike znowu się kiedyś dowie i co wtedy? Co wtedy?!

-On się nie dowie, już ja tego dopilnuję.

-Nie możesz przez całe życie go oszukiwać.

-To… powiem mu, znajdę odpowiedni moment i mu wszystko powiem, tylko teraz…

 Oczy Amy były pełne łez i nadziei. Ciężko mi było, ale nie mogłam jej pomóc.

-Nie Amy.

-Nie? Jak nie chcesz mi pomóc to trudno, sama sobie dam radę!- krzyknęła.

-Amy zrozum! Nie możemy…

-Ja wiem Lily. Ja to wszystko wiem, ale ja nie mogę bez niego żyć. Ja go tak bardzo kocham. Tak go kocham, że cały czas o nim myślę. Ja już za nim tęsknię. Tylko on się dla mnie liczy, tylko on jest najważniejszy. Nie wyobrażam sobie siebie bez niego. Jeżeli nie będziemy razem to ja, ja nie będę mogła normalnie funkcjonować. Kocham go! Tak bardzo go kocham! Lily, pomóż mi, bo ja już niemogę!- krzyczała dławiąc się łzami.

Podeszłam do niej, przytuliłam ją i pozwoliłam jej się wypłakać. Dobrze wiedziałam jak ona się czuje. Wiedziałam, bo kiedyś też tak się czułam. Czułam ten sam ból kiedy nie układało mi się z Jamesem. Wiedziałam jaką pustkę musi czuć Amy. Ta pustka z każdą minutą z każdą sekundą powiększała się i sprawiała taki ból. Taki straszny ból, który był tak silny, że zabijał. Powoli zabijał każde szczęście. Ból któremu równy mógł być tylko pocałunek dementora. Carmen i ja siedziałyśmy w milczeniu. Ciszę przerywały tylko pojedyncze szlochy Amy., które z każdą chwilą były coraz rzadsze. W końcu znużona płaczem, zasnęła. Powoli zdjęłam jej głowę z moich kolan i położyłam na poduszce. Amy nawet nie drgnęła, spała jak kamień. Ja najciszej wyszłyśmy razem z Carmen z pokoju i udałyśmy się do kuchni.

-Ona bardzo cierpi- powiedziała Carmen kiedy piłyśmy herbatę.

Kiwnęłam głową.

-W końcu straciła najbliższą sobie osobę.

-Lily, obawiam się, że oni już nigdy nie będą razem.

Nagle, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, za drzwiami stał Remus. Był smutny, ale opanowany.

-Przyszedłem porozmawiać z Amy- powiedział cicho.

-Wejdź- powiedziałam otwierając szerzej drzwi- Tylko ona na razie śpi.

-To dobrze, bo najpierw chciałem porozmawiać z tobą.

-Ze mną?- zdziwiłam się.

-Tak, jesteś przyjaciółką Amy i najlepiej wiesz co ona czuje.

-Usiądźmy- powiedziałam wskazując fotele.

-Jak ona się czuje?- zapytał kiedy już siedzieliśmy.

-Jest bardzo przybita i smutna. Mike nie chce z nią rozmawiać.

-Ja naprawdę nie chciałem…

-Wiem. Amy też to wie. Ona nie chciała na ciebie tak nakrzyczeć. Ona po prostu bardzo kocha Mike’a.

-Kocha- powtórzył smutnym głosem Remus.

Nie wiem dlaczego, ale czułam, że Remus cierpi jeszcze bardziej niż Amy.

-Lily, ja… ja nie chcę żeby ona była nieszczęśliwa. Wolałbym sam cierpieć, żeby ona tylko nie cierpiła. Oddałbym życie za….

Nagle Remus wstał, jakby powiedział za dużo.

-Mogę do niej iść.

-Tak-odpowiedziałam i udałam się za nim do pokoju.

Gdy weszliśmy, Amy już nie spała. Siedziała i płakała. Gdy nas zobaczyła zrobiła coś czego się nie spodziewaliśmy. Rzuciła się w ramiona Remusowi.

 -Remus ja przepraszam- powiedziała z płaczem- ja nie chciałam na ciebie krzyczeć. Ja po prostu byłam bardzo zdenerwowana. Ja nie chciałam. Wybacz mi…

Amy płakała, wtulając się w Remusa, a on głaskał ją delikatnie i nieśmiało po włosach. Powoli zaczęłam się wycofywać z pokoju, bo czułam, że powinni być sami.

~********~

Następny rozdział przynajmniej 6 kom ! Tzn. Dzisiaj będzie jeszcze jeden, ale jeśli nie będzie 6 kom to nie dodam nastepnego !

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! ;D
    Oby Amy była z Remusem. Trzymam kciuki! :*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. swietne ! Dawj dalej !

    OdpowiedzUsuń
  3. widzialam wpis, juz rano, ale nie mialam czasu caly dzien i caly czas kminilam co sie stanie w nowym rozdziale. Ale moja wersja byla zupelnie inna... Ale twoja o niebo lepsza ! Pozdrawiam / Lilka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest!
    Świetne;) Ja chce Remusa i Amy:) Al;e więcej Jamesa i Lilki;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest nareszcie!
    Jak zwykle świetnie :*

    OdpowiedzUsuń