niedziela, 23 czerwca 2013

45. Domysły.

Szybko wciągnęłam przyjaciółkę do mieszkania obściskując ją jak najmocniej mogłam. Weszłyśmy do pokoju gdzie siedziała Amy, ona też wydawała się być bardzo zaskoczona. Wstała i radośnie powitała Dorcas.

-Co ty tu robisz?- zapytałam gdy wreszcie usiadłyśmy.

-Przyjechałam- odpowiedziała radośnie- bardzo się za wami stęskniłam.

Jej ciemne oczy były pełne pogodnego blasku, który błyskając jakby rozjaśniał cały pokój. Od razu poczułam się lepiej, tak jakby wszystkie dotychczasowe problemy znikły.

-Na ile przyjechałaś?- zapytała Amy.

-Chyba na długo- odpowiedział uśmiechnięta Dorcas.

-To znaczy na ile?- chciałam wiedzieć.

-Szczerze mówiąc to skończyły się moje praktyki we Francji, więc wróciłam mając nadzieję, że przygarniesz mnie Amy, do swojego mieszkania.

Dorcas przyjechała na stałe?! Wróciła?! Byłam tak szczęśliwa, że nie wiedziałam jak zareagować.

-Jasne, że cię przygarnę. Akurat szukałam nowej lokatorki- powiedziała radośnie Amy.

-To świetnie zaniosę tylko walizkę i możemy udać się na ploteczki.

Amy poszła pokazać Dorcas gdzie może się rozpakować, a ja zaczęłam przygotowywać herbatę. Zastanawiało mnie co Dorcas ma takiego w sobie, że jak wchodzi to od razu robi się cieplej, jaśniej i radośniej. Zawsze kiedy była przy mnie czułam jakby moje kłopoty automatycznie się zmniejszały. Po paru minutach siedziałyśmy już w pokoju i gadałyśmy o wszystkim co przez te parę miesięcy się wydarzyło. Po pewnym czasie Dorcas powiedziała.

-No tak, my tu gadamy, a mój ukochany nawet nie wie, że przyjechałam.

Popatrzałyśmy z Amy na siebie.

-Ale Syriusza nie ma- powiedziała powoli Amy.

-Jak to nie ma?- zapytała Dorcas, a uśmiech spełzł jej z twarzy.

Spuściłam głowę.

-On Remus, James i Peter pojechali na misję do śmierciożerców- odpowiedziała Amy.

-Wyjechał? Do śmierciożerców? Nic mi nie powiedział.

-James, tez powiedział mi w ostatniej chwili- powiedziałam lekko podnosząc głowę Dorcas spojrzała na mnie. Chwile milczała.

-Co oni sobie myślą?! Że mogą tak po prostu, bez naszej zgody ryzykować życiem?!

-Właśnie tak myślą. W końcu to słynni huncwoci, którzy na każdym kroku pokazują, że kpią sobie z niebezpieczeństwa- powiedział uśmiechając się gorzko Amy.

Dorcas wstał i podeszła do okna.

-Wrócą?- zapytała wyglądając przez nie.

Podniosłam głowę, uśmiechnęłam się i pewnym głosem powiedziałam.

-Wrócą.

Tak bardzo w to wierzyłam.


***

Była szósta rano. Siedziałam w kuchni i piłam kawę. Mimo, że była sobota i mogłam spać bardzo długo to nie spałam. Siedziałam i myślałam. Czy to możliwe?! Czy moje obawy mogą się sprawdzić?! Obawy? Przecież powinnam być szczęśliwa. Powinnam, ale nie byłam. Byłam pełna obaw. Gwałtownie wstałam i podeszłam do torebki. Wyjęłam z niej mały czerwony notesik i zielono srebrny długopis, który dostałam kiedyś od Dorcas. Zaczęłam pospiesznie liczyć dni. ‘Nie to nie możliwe’- pomyślałam i zaczęłam liczyć jeszcze raz. Wynik był dokładnie taki sam jak przed chwilą. Opadłam na krzesło rzucając notesik na stół. ‘Co teraz?! Co mam robić?!’ myślałam. Po chwili znowu wstałam, jedyną osobą która mogła mi coś poradzić była Dorcas. Szybko pobiegłam do sypialni i usiadłam na łóżku szturchając przyjaciółkę.

-Co jest?- zapytała zaspana Dorcas- Lily, oszalałaś? Cierpisz na bezsenność?- powiedziała nakrywając głowę poduszką.

-Nie Dorcas, musimy pogadać.

-Ale ja nie chcę z tobą gadać- wydobył się jej głos z pod poduszki.

-Ja muszę!- powiedziałam z naciskiem- muszę ci coś powiedzieć.

Dorcas odsłoniła poduszkę i spojrzała na mnie jakby chciała przeczytać moje myśli.

-O co chodzi?

Spojrzałam na Amy czy jeszcze śpi. Spała jak kamień.

-Chodź do kuchni- powiedziałam ciągnąc ją za rękę do kuchni.

-O co chodzi?- zapytała ponownie kiedy już siedziałyśmy.

-To może zrobię kawę- zaproponowałam aby odwlec czas.

-Ty już piłaś kawę- powiedziała moja przyjaciółka zaglądając do pustego kubka.

-No tak- powiedziałam siadając.

- A może masz ochotę na…- zaczęłam znowu wstając.

-Lily!

-No dobrze, Dorcas ja się boję- wyszeptałam.

-Czego?

-Odpowiedzialności.

-Dlaczego?

Podeszłam do przyjaciółki i szepnęłam jej do ucha to czego się obawiałam. Oczy Dorcas zrobiły się bardzo duże. Nabrała powietrza w policzki i powiedziała obściskując mnie

-To wspaniała wiadomość!

-Tak- powiedziałam pod nosem.

-Nie rozumiem, czego się boisz?

-Jak James zareaguje, jak sprawdzimy się w nowej roli i… czy sobie poradzimy. Boję się, że nie jesteśmy jeszcze gotowi.

-Oczywiście, że jesteście! Jesteście najbardziej przygotowanymi osobami do tej roli jakich znam!

-No tak, ale to jeszcze nie jest pewne- powiedziałam.

-To trzeba się upewnić!- krzyknęła Dorcas i wstała.

-Co się dzieje?- usłyszałam zaspany głos Amy.

-Ubieraj się wychodzimy!- oznajmiła Dorcas.

-Wychodzimy gdzie?

-Powiemy ci po drodze.

-Idziemy Lily- powiedziała Dorcas kiedy zobaczyła, że ja dalej siedzę- wstawaj i ubieraj się.


***

Szłyśmy przez ulicę, nie wiedziałam gdzie idziemy i co kombinuje Dorcas. Nie obchodziło mnie to. Jedno czego pragnełam to zjeść coś. Miałam wielką ochotę na duże włoskie lody o smaku śmietankowym albo jeszcze większy kawałek tortu czekoladowego. Prawdę mówiąc to najchętniej wróciłabym do domu i zjadła nawet małego kiszonego ogórka.

-Gdzie my właściwie idziemy?- zapytałam.

-Do specjalisty, który potwierdzi twoje przypuszczenia.

-No dobra, a kiedy wrócimy?

-Lily, nie marudź.

-Przecież nie marudzę, po prostu się pytam.

Dorcas popatrzyła na mnie znacząco.

-No co?

 -Nic, śmieszna jesteś.

-Nie jestem śmieszna- zaprzeczyłam.

Naszą sprzeczkę przerwała Amy, która nagle się zatrzymała.

-Co jest?- zapytałam wpadając na nią.

Amy nic nie mówiła. Wpatrywała się w jedno miejsce. Popatrzyłam tam gdzie ona. Na Po drugiej stronie ulicy koło kiosku stał Mike oglądając czasopisma.

-Amy chodźmy- powiedziałam łagodnie.

Amy stała jak wryta.

-Chodźmy, nie warto…

Amy nie ruszyła się z miejsca. Mike skończył oglądać gazety odwrócił się, a jego spojrzenie natrafiło prosto na wzrok Amy. Chwilę wpatrywali się w siebie. Do oczu Amy napłynęły łzy.

-Chodźmy- powiedziała powoli odwracając się Poszłyśmy przed siebie nie oglądając się. Po chwili usłyszałyśmy wołanie Mike’a

-Amy! Amy! Poczekaj! Amy, stój!

Szłyśmy dalej, Amy była dzielna nie płakała. Chociaż widziałam, że bardzo trudno było jej nie płakać.

-Mam się zatrzymać?- zapytała po chwili.

Kiwnęłam głową. Zatrzymałyśmy się jednak nie odwróciłyśmy się.

-Mam z nim pogadać?- zapytała.

Kiwnęłyśmy głowami razem z Dorcas Amy się odwróciła. Tuż przed nią stał zdyszany Mike.

-Chciałbym…- zaczął- możemy pogadać?- zapytał.

Amy spojrzała na mnie, delikatnie kiwnęłam głową.

-O co chodzi?- zapytała Amy drżącym głosem.

-Chciałbym… Muszę ci coś wyjaśnić. Ja… wtedy na pikniku ja nie byłem sobą. Nie dałem ci dojść do głosu. Chciałem to jakoś naprawić. Jest możliwość żebyś poszła ze mną na kolację i żebyśmy porozmawiali spokojnie.

Spojrzałam na Amy, jej oczy były pełne łez, a usta lekko drgały. Wiedziałam, że kocha Mike’a, ale nie byłam pewna czy ona chce iść z nim na kolację. Amy milczała, milczała i wpatrywała się w Mike’a. Jej wzrok był przepełniony żalem i smutkiem, ale równocześnie wielką miłością.


***

-Dlaczego nie mogłyśmy pójść do normalnego mugolskiego lekarza?- zapytałam kiedy siedziałyśmy przed gabinetem.

-Dlatego, bo jeśli nie pamiętasz, to jesteś czarownicą i potrzebujesz specjalnej opieki medycznej w św Mungu, a nie w mugolskim podrzędnym szpitalu- odpowiedziała spokojnie Dorcas.

Z gabinetu wyszła tęga , krępa kobieta i zaprosiła mnie do środka. Powoli poszłam za nią. Gabinet na pierwszy rzut oka był zwyczajny, jednak po dłuższej obserwacji można było dostrzec wiele dziwnych, magicznych urządzeń.

-Śmiało, proszę usiąść- powiedział doktor.

Ostrożnie usiadłam jakbym się była, że krzesło się zawali.

-Lilyanne Potter, tak?- powiedział wpatrując się w moją kartę.

-Tak.

-Rodzice mugole, tak?- patrzył na mnie z nad grubych okularów.

-Tak – potwierdziłam zgodnie z prawdą.

-Pewnie zastanawia się pni dlaczego do takich zwykłych, naturalnych spraw potrzeby jest lekarz czarodziej, tak?

-Tak- powiedziałam czując się głupio powtarzając cały czas ten sam wyraz.

-No więc wytłumaczę pani. Jeśli pani jest czarownicą to bardzo duże prawdopodobieństwo, że pani dziecko też będzie miało magiczną moc. A posiadanie małego czarodzieja w brzuchu jest nie zbyt bezpieczne.

-Dlaczego?- zapytałam zdziwiona.

-Jeśli mały czarodziej nieświadomie i trochę za wcześnie ujawni swoje niezwykłe zdolności to może przez przypadek zrobić krzywdę swojej matce. Tak, tak, wiele było przypadków kiedy młode matki był podpalane od środka przez swoje pociechy- powiedział i zaśmiał się lekko.

Mi nie było wcale do śmiechu.

-Ale w dzisiejszych czasach mamy już specjalne sposoby, które zapobiegają takim wypadkom- dodał kiedy zobaczył moją minę- to może zacznijmy badania.


***

Wyszłam z gabinetu, a Dorcas i Amy wprost rzuciły się na mnie.

-I co? I co?- pytały przekrzykując się.

-Ja…- odebrało mi głos i nie wiedziałam co powiedzieć.

~***~

To jest rekompensata za poprzedni nie udany rozdział. Miał być później, ale jest teraz.

7 komentarzy:

  1. Jeej! :D
    Świetny rozdział! :*
    Lily jest w ciąży! Lily jest w ciąży! ;D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział *_*
    Czekam na więcej ;p ~ Tonks

    OdpowiedzUsuń
  3. nawet nie wiesz ile czekałam na ten moment!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne!
    Kiedy nn? :)
    Nie mogę się doczekać!!! :)
    Życzę weny!!! :)


    Zapraszam cb na mojego bloga o Lunie :)
    http://luno-co-dalej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No. Nareszcie coś o lily i Jamesie :*
    Tyle na to czekałam. Jeszcze do tego lily jest w ciąży. Spełnienie marzeń :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuper rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już nie mogę się doczekać NN :)
    Dodaj ją szybko

    ~Anna

    OdpowiedzUsuń