poniedziałek, 8 lipca 2013

48. Przyjęcie powitalne.

James przez chwile nic nie mówił. Gdy zaczęłam się już poważnie denerwować odrzekł.

-To dobrze- i poszedł dalej drogą.

Przez dłuższą chwilę stałam nie ruszając się. Myślałam, myślałam co to wszystko ma znaczyć. W końcu odwróciłam się i krzyknęłam.

-James ogłuchłeś?!

James zatrzymał się, powoli odwrócił i krzyknął do mnie.

-Nie, słyszałem wszystko bardzo wyraźnie! Jesteś w ciąży!

Zatkało mnie, takiej reakcji w ogóle się nie spodziewałam. Ignorując tłum gapiących się na nas mugoli krzyknęłam.

-I co?! Nic cię to nie obchodzi?!

-A co w tym takiego niezwykłego?! Urodzi się kolejne dziecko, których jest dużo na tym świecie!

Nie to nie możliwe. James nigdy by tak nie powiedział.

-A odpowiedzialność! Nie przeraża cię, że będziesz ojcem?!

-A co w tym przerażającego?!

Powoli czułam jak zaczyna opanowywać mnie niepowstrzymana złość. Rozległo się pare szeptów wśród gapiów z których udało mi się dosłyszeć słowo ‘drań’.

-Nie wierzę! Nie wierzę, że to powiedziałeś! Ty taki nie jesteś!

-Nie widziałaś mnie przez pewien czas, skąd wiesz, że się nie zmieniłem!

Widok przesłoniły mi łzy. Nie były to łzy smutku, ale łzy złości. Byłam tak wściekła na Jamesa jak jeszcze nigdy na nikogo.

-Wiesz co?! Ja myślałam, że się ucieszysz, ale widzę, że cię to w ogóle nie interesuje!- wykrzyczałam odwróciłam się i poszłam w drugą stronę. Zatrzymałam się jeszcze na chwile próbując jakoś opanować moją złość, która kipiała ze mnie jak jeszcze nigdy. Nagle poczułam jak ktoś mnie łapię w pasie i przytula.

-Ty naprawdę uwierzyłaś w to co przed chwilą powiedziałem?- zapytał ciepły głos przy moim uchu.

Odwróciłam się i spojrzałam pytającym wzrokiem na Jamesa.

-Jestem dobrym aktorem, prawda?- zapytał szczerząc zęby.

Nagle wszystko zrozumiałam, on udawał. Udawał swoją obojętność, a ja, jego żona, nie zauważyłam, że udaje. Jaka ze mnie żona?

-Ty draniu- powiedziałam popychając go lekko i uśmiechając się pod nosem- jak mogłeś?

-Mogłem- powiedział uśmiechając się- i przyznam, że było to bardzo zabawne.

-No dobrze, ale co właściwie czujesz? Cieszysz się?

-Chcesz zobaczyć moją prawdziwą reakcję- powiedział i bez ostrzeżenia wziął mnie na ręce i pocałował mocno Gdy postawił mnie z powrotem na ziemię powiedział -Ciesze się jak idiota. Tak, jestem najszczęśliwszym idiotą na świecie- a potem dodał bez ostrzeżenia na cały głos- BĘDZIEMY MIEĆ DZIECKO! JA I MOJA ŻONA BĘDZIEMY RODZICAMI! BĘDZIEMY MIEĆ MAŁEGO POTTERA!

-James, ciszej. Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć- powiedziałm zmieszana.

-Wszyscy muszą o tym wiedzieć- powiedział po czym podszedł do jakiejś mugolskiej staruszki i powiedział- Czy uważa Pani, że będę dobrym ojcem- przerwał jakby czekając na odpowiedź. Po chwili zaczął znowu- Bo wie Pani będę miał dziecko -po czym podbiegł do mnie i znowu mnie pocałował, a staruszka mruczała coś o dzisiejszej młodzieży.

-KOCHAM CIĘ LILY!-krzyknął na cały głos.

***

 -Balony, serpentyny… i te magiczne śpiewające małe elfiki, one tez mogą się przydać . Zapas czekoladowych żab i fasolki wszystkich smaków… potem… hmm… może jakiś tort i transparenty z napisem „WITAMY W DOMU!”- Amy była bardzo pochłonięta przygotowaniami przyjęcia powitalnego dla Remusa i Petera.

-James i Syrisz powiedzieli, że oni go zrobią- powiedziała Dorcas.

-Aha, ok. to jeszcze tylko coś do picia może…

-Kremowe piwo!- powiedziałam znosząc trzy kufle kremowego piwa.

-Świetny pomysł Lily, do picia będzie kremowe piwo, trzy kartony wystarczą?- powiedział Amy, a ja i Dorcas zaczęłyśmy się śmiać.

-No co?- dziwiła się Amy.

-Nie jesteś za bardzo przejęta tym przyjęciem?- zapytałam biorąc łyk piwa.

-Ja po prostu lubię organizować przyjęcie- powiedziała notując coś w notesie.

Do drzwi rozległo się pukanie. Poszłam otworzyć, za drzwiami stała tajemnicza postać z twarzą zakrytą dwoma kartonami.

-Potrzymasz? To nie jest ciężkie- powiedział głos Syriusza, a postać podała mi kartony, które wcale nie były lekkie.

-Macie?- Amy przybiegła do drzwi.

-Tak. Po co tyle tego? Mamy jeszcze trzy kartony w na dole.

-Będzie dużo osób, a ja nie chcę żeby czegoś zabrakło- powiedziała i odhaczyła z listy słowo ‘Miodowe Królestwo’.

-To jeszcze nie wszystko?- zapytałam z trudem utrzymując kartony.

-Nie, oczywiście, że nie- odparła Amy.

-Syriusz! Każesz mojej żonie trzymać te ciężkie kartony? Jak cię dorwę to przerobię cię na pasztet z psa !- powiedział James niosąc trzy kolejne paczki.

-Ups… pardąsik zapomniałem. Już to biorę- powiedział Syriusz i uwolnił mnie od ciężaru słodyczy na przyjęcie.

-Nie mówcie mi, że to jeszcze nie wszystko- powiedziałam patrząc na pięć leżących na ziemi kartonów.

James uśmiechnął się i pokręcił głową.

-Zrobiliście już transparent?- zapytała Amy zwracając się do Jamesa i Syriusza.

Chłopcy popatrzyli na siebie znacząco.

-No więc- zaczął powoli James- jest pewien problem…

-Problem- powtórzyła Amy wpatrując się w nich.

-Nic by się nie stało gdyby James nie wyjął swojej różdżki- powiedział Syriusz.

-Przecież to ty zaproponowałeś żebyśmy je wyjęli- odparł James.

-Ja powiedziałem tylko, że szybciej by było gdybyśmy użyli czarów.

-A później powiedziałeś…- zaczął James jednak Amy mu przerwała.

-Co się stało? Powiedzcie!

Syriusz spojrzał na Amy i powiedział tak niewyraźnie jak tylko mógł.

-James spalił ten transparent.

-CO?!- krzyknęli razem Amy i James.

-To ty go spaliłeś!- powiedział James.

-Co zrobiliście?!- zapytała w tym samym czasie Amy.

-Chcieliśmy żeby wszystko szybciej poszło, ale James użył złego zaklęcia i zamiast dodać migoczące gwiazdeczki to wyczarował ogniste kulki- wyjaśnił Syriusz.

-Podałeś mi złe zaklęcie- odparł James.

-Bo skąd miałem wiedzieć, że ‘ogniste kulki’ to nazwa tak dosłowna. No, ale nie ważne, w każdym razie transparentu nie ma.

-Nie ma?!- krzyknęła Amy- co to za przyjęcie powitalne bez transparentu?!

-Spokojnie- uspokajał ją James- jak tak bardzo ci na tym zależy to skoczymy z Syriuszem do sklepu kupimy potrzebne rzeczy i zrobimy go od nowa- zaproponował.

Amy uśmiechnęła się.

-Dzięki jesteście kochani- powiedziała po czym wszyscy rozeszliśmy się do swoich zadań.

***

Na przyjęciu było bardzo dużo osób. Sama nie wiem z kąd Amy wzięła ich aż tylu. Remusa i Petera jeszcze nie było. Syriusz i James mieli ich przyprowadzić w odpowiednim momencie. Zaczęłam przyglądać się tłumowi ludzi. Są członkowie Zakonu, parę osób jeszcze z Hogwartu, parę z Ministerstwa i parę w ogóle mi nie znanych osób. Nagle ktoś złapał mnie za rękę…

-Dorcas?- zdziwiłam się.

-Chodź pokażę ci coś- powiedziała i podała mi drinka.

Poszłyśmy do drugiego pokoju, w którym było tak samo tłoczno jak w poprzednim. Usiadłyśmy na kanapie, a Dorcas powiedziała wskazując na jakiegoś chłopaka.

-Widzisz go?

-Tak- pokiwałam głową.

-Podobno to nowy członek Zakonu.

-Nowy?

-Tak, podobno jest obcokrajowcem, ale świetnie gada po angielsku.

Uśmiechnęłam się przyglądając się obcokrajowcowi.

-Przystojny, nie?- powiedziała cicho Dorcas.

Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Rzeczywiście, chłopak był bardzo przystojny. Był wysoki, dobrze zbudowany, miał krótkie ciemne włosy i ciemne, prawie czarne oczy. Pewnie dziewczyny zanim szaleją…

Przyglądałam mu się bezmyślnie aż w końcu zobaczyłam, że on też mi się przygląda uśmiechając się przy tym. Speszyłam się, zaczerwieniłam i zwróciłam wzrok w inną stronę. Chwilę udawałam, że zainteresowała mnie mała wróżka latająca nad nami i podśpiewująca pod nosem „ Witajcie, witajcie w domu”, ale tak naprawdę zastanawiałam się czy on jeszcze mi się przygląda. Na szczęście do pokoju przybiegła Amy i krzyknęła

-Oni już tu są, chowajcie się!

Spojrzałam w miejsce gdzie widziałam owego chłopaka, już go nie było. Gdzie on się podział? Schowałam się za kanapą i po jakimś czasie wyskoczyłam krzycząc, jak wszyscy, „niespodzianka!” Nie dopchałam się do Remusa ani do Petera, bo wszyscy rzucili się na nich z uściskami jak dzikie zwierzęta. Rozejrzałam się, nigdzie nie było widać Jamesa. Usiadłam więc z powrotem na kanapę. Obok mnie siedział…

-Cześć nazywam się Ivan Pawłov- zagadał.

-Je… jestem Lily P.... Evans- powiedziałam lekko się jąkając.

Uśmiechnął się do mnie.

-Przyjechałem z Rosji z Petersburga- powiedział.

-To daleko.

-Tak, ale ja uwielbiam podróżować więc było to całkiem przyjemne.

Rozmawialiśmy tak jeszcze przez jakiś czas aż w końcu usłyszałam głos… blondynki. Wstałam i poszłam w stronę dobiegającego dłosu. Tak, w drzwiach stała blondynka obściskująca Remusa.

-Tak się cieszę, że jesteś cały i zdrowy. Tak za tobą tęskniłam- mówiła obściskując go, on nie wyglądał na zadowolonego z tego- kocham cię i wiem, że ty mnie kochasz. Dlatego byłam pewna, że wrócisz. A ona!- blondynka krzyknęła wskazując palcem na Amy- ona chcę nas rozdzielić!

-Co?!- Amy była zdumiona.

-Tak, nie zaprosiła mnie na to przyjęcie!

-Zapomniałam- odparła Amy głosem niewiniątka.

-Wcale nie zapomniałaś ty po prostu jesteś zazdrosna, że ja mam Remusa, a ty nie! Powiedz im kochanie powiedz o tym co zamierzamy zrobić- tym razem zwróciła się do Remusa.

Poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i szepcze mi do ucha.

-Chodźmy już, mam dla ciebie niespodziankę- odwróciłam się i przytuliłam do męża.

***

 W domu było całkiem ciemno. Chciałam zapalić światło, ale James mnie powstrzymał.

-Co ty kombinujesz?- zapytałam.

-Nie pytaj tylko chodź- powiedział delikatnie ciągnąc mnie za rękę- usiądź- powiedział po chwili.

Usiadłam na krześle, a on zapalił światło. Moim oczom ukazała się stół z wieloma smakołykami dwoma świecami i mrożącym się szampanem.

-A jak to okazja?

James uśmiechnął się odkorkowując szampana.

-Po pierwsze, że wróciłem cały i zdrowy, po drugie jeszcze nie uczciliśmy tego, że zostaniemy rodzicami.

-A jak zapeszymy- powiedziałam z lekką obawą.

-Nie zapeszymy- powiedział i podał mi kieliszek z nalanym szampanem.


********************************************************


Chciałam żeby ten rozdział inaczej wyszedł. To jest tandeta. Ale nie będę nic zmieniać. Po prostu życie jest D-O-B-A-N-I  dobani.

18 komentarzy:

  1. życie może jest do bani ale rozdział jak najbardziej nie. Naprawdę fajnie wymyśliłaś początek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek jak początek, ale reszta tak. Dziękuję z miłe słowa pocieszenia :)

      Usuń
  2. Jak zaczęłam czytać, to myślałam, że James, to nie James...
    CO TU ROBI TA BLONDI? JA SIĘ PYTAM! ;/
    Rozdział cudowny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany Jamesik nie sądzisz ?
      A Blondi musi być bo Blondi jest fajna !!!!!!
      Może ale co nie które fragmenty są Z-Ł-E czytajcie: okropne
      Dziękuję wzajemnie :)

      Usuń
    2. Ej, ale ona musi zniknąć! ;C Amy powinna być z Remusem...

      Usuń
    3. Rozważę twoją propozycje. Ale przez jakiś czas blondi będzie. Ale tylko trochę :)

      Usuń
  3. rozdzial mi sie podobal :)
    Czekam na nexta. :)
    Zapraszam do mnie:
    our-summer-1d.blogspot.com
    Licze na twoj komentarz! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Next będzie nie długo :)
      Już zaraz tam wpadnę i zostawię po sobie ślad :)

      Usuń
  4. Rany jaki początek;)

    Blondyna ma zniknąć;)
    Uwielbiam to;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://lily-i-james-karuzela-zycia.blogspot.com/

      przy okazji;)

      Usuń
    2. Blondi nie zniknie bo blondzia jest spoczko.
      Zaraz wpadnę :)

      Usuń
    3. Nie! Blondi nie jest spoczko! ;( Kiedy nowy rozdział? :3

      Usuń
    4. Tak ! Nowy rozdział będzie jak się wyrobię przed wyjazdem, a jak nie to dopiero jak wrócę :)

      Usuń
  5. Świetny rozdział. Ja też na początku myślałam, że to nie James :D
    Pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do liebster award i versitale blogger. Info na story-of-nialler-horan.blogspot.com . Pozdrawiam i czekam na notkę <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, a czy kobieta w ciąży nie powinna nie pić alkoholu?
    A co do rozdziału, to był boooski :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tego co wiem na początku ciąży można, ale w małych ilościach. W każdym razie też nie byłam pewna dlatego Lily pyta się
    'A jak zapeszymy?'

    OdpowiedzUsuń
  9. JA CHCĘ NOWY ROZDZIAŁ! TU I TERAZ... ♥

    OdpowiedzUsuń