piątek, 16 sierpnia 2013

48 i poł. Wyznanie

-Lily! Długo jeszcze?!- James od ponad pół godziny dobijał się do łazienki.

-Już kończę, jeszcze chwilkę!- krzyknęłam do niego w jednej ręce trzymając szczotkę do włosów, a w drugiej suszarkę.

-Lily! Spóźnię się przez ciebie do pracy!

-Mówię, że już wychodzę!- krzyknęłam po czym potknęłam się o kabel od suszarki.

-Lily?! Co tam się stało?!

-Nic- powiedziałam rozcierając sobie bolące kolano- potknęłam się przez ciebie.

-Przeze mnie?! A co ja takiego zrobiłem?

-Poganiasz mnie- powoli wstałam i kulejąc doszłam do lustra.

-Bo ja musze być dzisiaj już o 7 w Ministerstwie! Pośpiesz się!

-No dobrze- powiedziałam i zrezygnowana otworzyłam drzwi- wchodź.

-Dzięki- powiedział i pocałował mnie w policzek.- Kocham cię.

-Zrobię śniadanie- powiedziałam uśmiechając się.

Po paru minutach James siedział już w kuchni i jadł śniadanie. Ja piłam kawę i czytałam Prorok Codzienny.

-Kiedy mamy zebranie Zakonu?- zapytałam gdy przeczytałam artykuł o kolejnych zniknięciach i porwaniach.

-Nie wiem, chyba jakoś w następnym tygodniu. A co?

-Nic- odpowiedziałam.- Wiesz, że mamy nowego członka?

-Tak coś słyszałem. Rosjanin, tak?

-Tak- odpowiedziałam zastanawiając się dlaczego ja zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatnia.

James dokończył kanapkę wstał pocałował mnie na pożegnanie mówiąc

-Pa maleńka- po czym pocałował mój brzuch i powiedział -pa maleństwo, tatuś idzie zarabiać.


***

 Szłam ciesząc się dniem wolnym od pracy. Miałam się spotkać z Amy, bo podobno ma mi coś ważnego do powiedzenia. Lato zbliżało się wielkimi krokami, a w powietrzu czuć było już zapach ciepłego powietrza. W ten czerwcowy poranek czułam jakby wszystko wróciło do normy i nic złego się nie mogło stać.

-Lily? To naprawdę ty?- wyrwał mnie z rozmyślań znajomy głos.

Odwróciłam się, a moja twarz znalazła się dokładnie przed twarzą Ivana. Uśmiechnęłam się, a był to jeden z moich najszczerszych uśmiechów.

-Co ty tu robisz?- zapytałam zaskoczona.

-Próbuję zwiedzać, ale bez przewodnika to bez sensu.

-No tak te wszystkie uliczki są tak skomplikowane, że łatwo można się pogubić.

-Tak, a ja mam chyba wyjątkowy talent do nie trafiania tam gdzie chciałem trafić- powiedział i puścił mi oko.Spuściłam głowę i zachichotałam nerwowo. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego?! Dlaczego tak dziwnie się czułam?!

-Kiedy to się po raz ostatni widzieliśmy? Tydzień temu temu?

-Tak- przytaknęłam.

-A wiesz, że nawet próbowałem się czegoś o tobie dowiedzieć.

-A dlaczego?- zapytałam zaciekawiona.

-Chciałem, żebyśmy dokończyli naszą rozmowę, wtedy tak szybko znikłaś.

-Musiałam…

-Jasne, przecież nie musisz się przede mną tłumaczyć.

Zapadła krótka cisza.

-Masz może teraz czas?

Spojrzałam mu prosto w oczy i bez zastanowienia odpowiedziałam...

-Tak, jak chcesz to mogę ci pokazać parę ciekawych miejsc.

-Było by miło.

Ivan i ja spędziliśmy razem prawie całe popołudnie spacerując po mieście. Mieliśmy tyle wspólnego, ale zarazem tyle mogłam się od niego dowiedzieć. Miał taki ciepły łagodny głos, że aż chciało się go słuchać. Gdy na mnie patrzył miałam lekkie dreszcze, a jak mu cos opowiadałam to aż plątał mi się język. Nie wiedziałam co mam robić? W jego obecności nie myślałam racjonalnie, rządziły mną wtedy fale dziwnych emocji, które niczym złe duszki mówiły ‘ Nie myśl! Baw się!’ A ja jak głupia słuchałam ich i śmiałam się,żartowałam razem z Ivanem nie zwracając uwagi ani na to, że mam męża ani na to, że od paru godzin miałam być u Amy. Z jednej strony, czułam jak to wszystko mnie przeraża, z drugiej zaś, byłam bardzo szczęśliwa.

-Jesteś głodna?- zapytał po jakimś czasie Ivan.

-Jak wilk!- powiedziałam śmiejąc się.

-To świetnie się składa. Znam takie fajne miejsce.

-Jakie?- zapytałam.

-Dowiesz się w swoim czasie- powiedział tajemniczo- chodź- powiedział i pociągnął mnie za rękę.

Byliśmy w parku. Po co on przyprowadził mnie do parku?!

-Chcesz żebyśmy jedli trawę- zapytałam po chwili.

-Nie- odpowiedział- poczekaj tu chwilę.

Poczekałam. On udał się do budki stojącej nie daleko. Po chwili wrócił z koszem piknikowym. Popatrzyłam na niego pytająco.

-No co? Szkoda żebyśmy w taki piękny dzień jedli w kawiarni.

-No tak- przyznałam mu racje i pomogłam rozłożyć koc. -Opowiedz mi coś o Rosji- powiedziałam kiedy usiedliśmy.

Ivan chwilę myślał, jakby się zastanawiał i marzył.

-To piękny kraj, pełno w nim historii.

-My też mamy historię…- zaczęłam, ale od razu przerwałam.

Ivan spojrzał na mnie takim wzrokiem pełnym miłości do swojego kraju, że przez chwilę zazdrościłam mu, że pochodzi z Rosji.

-Tak… jednak historia Rosji jest tak silna, tak mocna, że aż czuć ją w powietrzu. Chce się ja poznać, chce się być jej częścią i to jest właśnie taki wyjątkowe w tym kraju- powiedział.

-Chciałabym tam kiedyś pojechać…- powiedziałam rozmarzona- chciałabym to poczuć…

-Zabiorę cię tam kiedyś- powiedział rozentuzjazmowany.

Te słowa trafiły we mnie jak piorun. W pierwszej chwili chciałam powiedzieć TAK, ale właśnie w tym miejscu przekroczyłabym granicę. Nie mogłam z nim jechać przecież ja mam męża. W domu czeka na mnie James. Chwila zapomnienia się skończyła, a ja musiałam wyjaśnić wszystko Ivanowi.

-Nie mogę- powiedziałam ze spuszczoną głową.

-Nie możesz- Ivan podniósł mi głowę i spojrzał prosto w oczy.

-Ivan, musze ci coś powiedzieć. Ja… ja mam męża.

Ivan przez chwilę patrzył na mnie jakbym uderzyła go w twarz.

-Co? Ale… jak to możliwe? Sprawdzałem w dokumentach Zakonu… Było wyraźnie napisane, „Lily Evans -panna”

-Tak, bo ja dopiero niedawno wzięłam ślub i jeszcze nie zdążyli tego zmienić. Tyle się działo… A ja nie nazywam się Lily Evans, nazywam się Lily Potter- powiedziałam.

-Ale mówiłaś…

-Nie wiem dlaczego tak się przedstawiłam- chwile milczałam zastanawiając się- Może dlatego, że nie chciałam żebyś pomyślał, że jestem taką kura domową, która tylko siedzi w domu i gotuje obiadki dla męża.

-A co nie gotujesz?

-Gotuję, ale… ,nigdy nikomu o tym nie mówiłam, czuję, że jestem za młoda na małżeństwo czuję, że powinnam się bawić z przyjaciółkami, a nie siedzieć w domu i robić swetry na drutach. Ja się strasznie boję, tego wizerunku.

Było mi strasznie wstyd.

-Jesteś wspaniałą dziewczyną- powiedział Ivan- i nie masz czego się wstydzić, że tak szybko wyszłaś za mąż. To jest tylko powodem do dumy, że tak go kochasz. Dbaj o tą miłość. Idź do niego- Ivan zamknął oczy.

Wstałam, jednak nie mogłam iść, musiałam jeszcze spytać

-Spotkamy się jeszcze?

Ivan pokiwał głową nie otwierając oczu. Odwróciła się i miałam już iść, ale jeszcze… pochyliłam się i pocałowałam go w policzek mówiąc

-Dzięki. Za ten dzień...

Potem szybko wstałam i pobiegłam przed siebie czując wielką pustkę w sercu…

2 komentarze:

  1. dobrze że nie ma tu takiego fragmentu jak np. porwanie bo nie auważyłam tego rozdziału i kolejny przeczytałam wcześniej;P

    OdpowiedzUsuń