poniedziałek, 26 sierpnia 2013

50. Wszystko co dobre szybko się kończy...

Siedziałam nad brzegiem jeziora delikatnie gładząc sierść śpiącego obok mnie psa. Byliśmy już miesiąc w tym wspaniałym miejscu i chociaż bardzo mi się tam podobało i nie chciałam wracać, tęskniłam za przyjaciółmi. Od trzech tygodni nie dostałam od nich żadnego, nawet najmniejszego listu. Byłam strasznie ciekawa co u nich słychać. Jak tam Zakon i czy oni też za nami tęsknią. A jeśli nie tęsknią? Przecież gdyby tęsknili napisaliby długi list opowiadający co u nich nowego i jak bardzo chcą żebyśmy wrócili. Tak bardzo chciałam zjeść tą pyszną szarlotkę, którą piecze Dorcas. Tak bardzo chciałabym usłyszeć jak niebezpieczne jest przechodzenie pod drabiną od Amy i pośmiać się z dowcipu Syriusza.

Astar podniósł na chwilę głowę po czym położył ja z powrotem na moje kolana. Może powinniśmy już wrócić- przyszło mi do głowy. Znowu zacząć stare życie z problemami i Voldemortem. Nie, tu jest nam dobrze, jesteśmy bezpieczni i jesteśmy sami. Do dziewczyn i Hucwotów możemy napisać list, na pewno odpiszą. ‘Tak, to dobry pomysł, zaraz do nich napiszę’ pomyślałam i wstałam. Wzięłam z trawy bukiet świeżych pachnących kwitów, który przed chwilą zrobiłam i udałam się w kierunku drewnianego domku. Dzień był wspaniały, powietrze pachniało latem, a drogę do domu otaczały różnego rodzaju kwiaty. Szłam powoli, wołając co chwilę Astara, który zafascynowany fruwającymi motylami gonił je próbując złapać. Nagle stanęłam, czułam, jakby ktoś mnie obserwował z za krzaków. Rozejrzałam się dookoła, nikogo nie było widać. ‘To głupie’ pomyślałam i ruszyłam dalej.

-Astar!- zawołałam po raz kolejny, jednak psa nigdzie nie było- Astar! Gdzie jesteś?! Idziemy do domu!- znowu stanęłam rozglądając się ‘Gdzie on jest?!’ myślałam gorączkowo.

Wróciłam nad jezioro jednak psa tam nie było. ‘Może jest w lesie?’ Przez chwilę myślałam czy może powinnam iść go szukać do lasu, jednak chwilę później usłyszałam szelest w krzakach obok mnie.

-Astar!- powiedziałam ucieszona i podeszłam w stronę krzaków Gdy byłam tuż przy miejscu z którego dobiegał owy szelest, usłyszałam szczekanie psa dobiegające z głębi lasu. Spojrzałam przestraszona w stronę zarośli i tak gwałtownie się cofnęłam, że potknęłam się i upadłam boleśnie tłucząc sobie biodro. W tym samym momencie „ktoś’ albo „coś” z krzaków, wbiegło w głąb lasu. Serce biło mi jak oszalałe. Powoli wstałam czując ból nie tylko stłuczonego biodra, ale też kłucia w okolicach podbrzusza. Powoli wstałam i udałam się w stronę gdzie usłyszałam psa.

-Astar!- krzyczałam rozglądając się nerwowo we wszystkie strony i masując sobie bolące miejsca -Astar! Jak za chwilę tu nie przyjdziesz to cię zostawią!- krzyknęłam wściekła na psa, ból brzucha stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Odwróciłam się na pięcie i miałam iść do domu, ale znowu usłyszałam szczekanie psa. ‘Musi być niedaleko, lepiej go poszukam’ pomyślałam i udałam się w głąb lasu, ból ustał. Szłam po ścieżce, co chwilę wołając psa, odpowiedzi nie było. Nie wiem ile tak szłam, bo straciłam poczucie czasu. W końcu postanowiłam wracać do domu bez psa. A może on już dawno tam jest? Odwróciłam się i poszłam wzdłuż ścieżki, która była tą samą, która mnie zaprowadziła w to miejsce. Niestety po jakimś czasie dotarło do mnie, że nie wiem gdzie jestem i najprawdopodobniej poszłam nie tą drogą co trzeba. W dodatku coraz gorzej się czułam. Bolało mnie biodro, które sobie stłukłam, bolała mnie głowa i okolice brzucha. W głowie mi się kręciło i czułam się jakbym miała gorączkę. Błąkałam się po lesie próbując znaleźć odpowiednią ścieżkę. Pomimo, że było ich bardzo dużo, nie umiałam rozpoznać tej po której szłam szukając Astara. W końcu zrezygnowana i zmęczona usiadłam na jednym z pni. ‘Co ja teraz zrobię?!’ myślałam gorączkowo. Wyjęłam różdżkę potrząsnęłam nią i wyczarowałam z niej zielone światła. Niestety było tak jasno, że blask strumienia światła był bardzo mało widoczny. ‘James na pewno tego nie zobaczył’ pomyślałam i podparłam się rękami. James na pewno nie mógł mi pomóc, ale mogłam znaleźć sama drogę za pomocą stron świata. Położyłam różdżkę na dłoni i szepnęłam ‘Wskaż mi’ Różdżka zakręciła się parę razy po czym wskazała na lewą stronę. Wiedziałam już gdzie jest północ. Wstałam i miałam udać się w przeciwną stronę gdy znowu usłyszałam szelest w krzakach. Podniosłam wysoko różdżkę przygotowując się do obrony. Z daleka dochodziły kroki, a po pewnym czasie ukazała mi się postać niewysokiego brodatego mężczyzny w poszarpanej koszuli w kratę i spodniach wytartych na kolanach. Mężczyzna wydawał się być przyjazny, poza tym nie wiedziałam czy jest czarodziejem dlatego, na wszelki wypadek, schowałam różdżkę nie spuszczając z niego wzroku. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i zapytał wesoło.

-A co taka młoda ładna dziewczyna robi sama w lesie?

Uśmiechnęłam się.

-Szukałam psa, ale sama się zgubiłam.

 Brodacz zagwizdał cicho.

 -Tego psa?- zapytał pokazując za mnie.

Odwróciłam się i zobaczyłam Astara, który na mój widok zaszczekał radośnie i przybiegł do mnie.

-Zabiję cię!- warknęłam cicho do psa po czym zwróciłam się do mężczyzny- to w takim razie ja już pójdę.

Odwróciłam się i chciałam iść jednak on mnie zatrzymał.

-Jesteśmy głęboko w lesie, ściemnia się i nie dojdzie pani przed zmrokiem do domu. A w nocy jest tu niebezpiecznie.

Spojrzałam na niego.

-To co mam zrobić?

-Muszę tylko zanieść to do mnie- powiedział wskazując na wielkie wiadro pełne leśnych jagód- a potem mogę panią odprowadzić, będzie bezpieczniej. Kiwnęłam głową, nie miałam innego wyboru. Nie chciałam się błąkać po lesie w ciemnościach.

-Tylko szybko, bo mąż na mnie czeka i się pewnie martwi.

-Tak, tak proszę za mną- powiedział i poszedł przed siebie.

Poszłam za nim. Po krótkim czasie ujrzałam bardzo ładną drewnianą chatkę podobną do tej, w której mieszkał Hagrid tylko troszkę mniejszą. Gdy byliśmy tuż przed drzwiami zakręciło mi się w głowie i gdyby mnie nie złapał upadłabym na ziemię.

-Co się stało?- zapytał przestraszony pomagając mi się podnieść.

-Trochę źle się czuję- powiedziałam słabym głosem, powiedziałam i położyłam rękę na brzuchu. Dlaczego tak mnie kuje?! Czy to coś z dzieckiem?!

-Proszę wejść do środka- powiedział wprowadzając mnie i sadzając na wyświechtanym fotelu.

– Zaraz zrobię coś do picia to może przejdzie- zaproponował .

Nieprzytomnie rozejrzałam się dookoła. Chatka była mała. Ledwo mieściły się w niej wszystkie meble. Na ścianach rozwieszone były obrazy i mugolskie fotografie. Po chwili brodacz podał mi herbatę i usiadł przede mną przyglądając się mi z niepokojem.

-Lepiej?- zapytał po chwili.

Kiwnęłam głową.

-To było tylko chwilowe- powiedziałam chociaż dobrze wiedziałam, że czułam się źle już od dłuższego czasu- Jestem w ciąży- wyznałam.

Oczy mężczyzny zabłysły dziwnym światłem.

-To powinna pani jeszcze bardziej o siebie dbać- powiedział po czym spojrzał na jedną z fotografii i zamilkł na chwilę.

Spojrzałam w to samo miejsce. Na zdjęciu była ciężarna kobieta. Jego żona?

-To moja żona- powiedział kiwając głową jakby wiedział o czym myślałam- Była piękną kobietą, mieliśmy mieć dziecko, ale były jakieś komplikacje. Zaczęła wcześniej rodzić, karetka za późno przyjechała. Podobno nie mieli wolnych… nie udało się uratować ani jej ani dziecka.

Spuściłam wzrok. To straszne, w jednej chwili stracić osobę, którą się kocha i dziecko.

-Po tym zdarzeniu przeprowadziłem się tu i zamieszkałem w lesie z dala od ludzi- powiedział już nieco weselszym głosem.

Przez jakiś czas rozmawialiśmy. Bernard, bo tak się nazywał, był bardzo miły i miał zupełnie inne spojrzenie na świat niż reszta mugoli.

-Późno już- powiedział po jakimś czasie- chyba powinniśmy już iść, bo twój mąż umrze z niepokoju.

-Tak- powiedziałam i powoli wstałam.

Czułam, że coś jest ze mną nie tak Słońce już prawie zaszło gdy szliśmy przez las. Po jakimś czasie zaczęłam się orientować gdzie jesteśmy. Rozpoznałam te niskie świerki i połamane przez jakieś zwierze gałęzie w krzakach.

-Już niedaleko- powiedział nagle gdy było już całkiem ciemno.

-Rzeczywiście, gdybym nie miała przewodnika to nie udałoby mi się wrócić- przyznałam uśmiechając się.

-Ten las to mój dom, znam jego wszystkie zakamarki.

Nagle Astar zaczął szczekać jakby ostrzegając przed czymś.

-Co się stało?- zapytałam Astar pobiegł przed siebie znikając nam z oczu.

Zatrzymałam się na chwilę, znowu miałam to dziwne uczucie jakby ktoś mnie obserwował.

-Co się stało?- zapytał Bernard- znowu źle się poczułaś?

Potrząsnęłam głową dalej nasłuchując. Byłam pewna, że w krzakach obok nas ktoś jest. Niestety nie mogłam wyjąć różdżki, bo byłam w towarzystwie mugola.

-Chodźmy- powiedziałam i ruszyłam do przodu.

Przeszliśmy kolejne parę metrów po czym w oddali zobaczyłam ciemną zakapturzoną postać. W ułamku sekundy zrozumiałam, że nie ma na co czekać i wyjęłam różdżkę. W tej samej chwili postać podniosła swoją i krzyknęła zimnym niskim głosem ‘Drętwota!’ Usłyszałam jak oszołomiony Bernard opada na ziemię. Musiałam się bronić. Podniosłam różdżkę, ale zanim zdążyłam wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie znowu usłyszałam ten głos ‘Expelliarmus!’ Moja różdżka wyrwała mi się z rąk i wystrzeliła w powietrze by po chwili znaleźć się w ręce czarnej postaci. ‘To niemożliwe!’ pomyślałam ‘To jakiś koszmar! To się nie dzieje naprawdę!” Rzuciłam się do ucieczki. Biegłam jak najszybciej mogłam czując, że postać cały czas jest za mną. Potknęłam się upadając na twarz. Znowu poczułam ten straszliwy ból brzucha. Szybko wstałam i biegłam dalej. Czułam, że świat mi wiruje. Miałam dreszcze od gorączki, a głowa mi pękała. Nie wiedziałam jak długo będę jeszcze w stanie biec. Biegłam jednak, biegłam dopóki pozwoliły mi na to moje nogi. W końcu zaczęły się plątać aż odmówiły posłuszeństwa. Znowu upadłam, ale tym razem nie byłam w stanie się podnieść.

-Spokojnie, nic ci nie będzie- powiedziałam do mojego dziecka kładąc rękę na brzuchu, który bolał coraz bardziej.

Po chwili zobaczyłam ta samą czarną postać, która powoli zbliżała się do mnie. Jakby wiedziała, że nie mam jak uciec. Stanęła przede mną podniosła różdżkę i zamarła w bezruchu. Zamknęłam oczy, wiedziałam, że to Voldemort, wiedziałam, że to już koniec. Wszystko mi się przypomniało. Cała ta historia z tajemniczym listem, słowa Amy… Dlaczego nie posłuchałam jej? Dlaczego nie powiedziałam o wszystkim Dumbledorowi? A teraz już nie ma odwrotu. Moje dziecko… James… Amy… Dorcas… Syriusz… Remus… Peter… wszystkich ich miałam przed oczami. To niemożliwe! Otworzyłam oczy, jeszcze żyłam. Dlaczego?! Dlaczego po prostu ze mną nie skończy?! Nad czym się zastanawia?! Może to nie Voldemort? On by  nie wahał się mnie zabić. Tajemnicza osoba podniosła jeszcze raz różdżkę i tym razem wypowiedziała zaklęcie ‘Crucio!’ Poczułam taki ból, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłam. Kości mi płonęły ogniem, głowa pękała, oczy potoczyły się do wnętrza czaszki. Mimo tego całego, przeraźliwego bólu myślałam tylko o jednym, żeby nic się nie stało dziecku. Mogę zginąć, tylko żeby ono ocalało. Niech to się już skończy! Nie miałam siły krzyczeć, nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego głosu. Nagle to wszystko się skończyło. Otworzyłam oczy. ‘Żyję, jeszcze żyję’ pomyślałam. Spojrzałam prosto w ciemną przestrzeń w kapturze postaci. Nie widziałam jej twarzy, ale wiedziałam, że patrzy mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co zamierza zrobić, ale chciałam żyć. Nie mogłam teraz umrzeć, teraz kiedy wszystko tak dobrze się układa. Mimo straszliwego bólu, który nie minął do końca, zebrałam siły i wstałam. Zaczęłam biec, postać nie ruszyła się z miejsca. Czemu mnie nie goni?! Czemu nie rzuca zaklęć?! Czemu daje mi uciec?! Zastanawiałam się dalej uciekając. W końcu zobaczyłam małe światełka w oknach domu. Weszłam do środka, w głowie mi się coraz bardziej kręciło.

-James!- zawołałam cicho, zachrypniętym głosem.

W domu nikogo nie było. Chciałam dojść do jakiegoś fotela, albo chociaż małego krzesła. Niestety nie miałam siły zrobić ani kroku. Widok zaczęła mi przesłaniać ciemna mgła, w głowie mi szumiało. Nagle przeszył mnie straszliwy ból. Myślałam, że to znowu to zaklęcie, ale to było coś o wiele gorszego. Upadłam na ziemię. Jakby z oddali usłyszałam głos Jamesa, który po chwili znalazł się tuż przede mną.

-Lily! Co się stało. Przybiegł Astar, szukałem cię! Lily odezwij się!- z oczu popłynęły mu łzy, a głos miał zrozpaczony.

Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego głosu, patrzyłam na niego nieprzytomnie czując, że odpływam. Co się ze mną dzieje?!

-Lily- James potrząsnął mną- Lily otwórz oczy! Proszę cię! Błagam! Nie poddawaj się!

Otworzyłam jeszcze na chwilę oczy. James przytulił moje bezwładne ciało płacząc, płakał jak dziecko. Zebrałam wszystkie siły i szepnęłam.

-Dziecko- James spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.

-Nie martw się, zaraz wezwę pomoc. Tylko nie zasypiaj, wytrzymaj jeszcze chwilę, mów do mnie, Lily!

-Kocham cię- wyszeptałam ostatkami sił i poczułam jak odpływam. Nic już nie widziałam. Poczułam jak James potrząsa mną, potem przytula i woła.

-Lily! Proszę… proszę… proszę… proszę…

To ostatnie słowo rozchodziło się echem po mojej głowie. Tak bardzo nie chciałam go opuszczać.

8 komentarzy:

  1. Wow... masakra... ale mnie zaskoczyłaś;)
    Niech nic im nie będzie...
    A co do tajemniczej postaci... Nie wiem dlaczego, ale może Snape?
    Ale właściwie po co miał by Crucio rzucać... Nie wiem;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem powyżej. Niech im nic nie będzie! I moja pierwsza myśl o tej zakapturzonej postaci, że to był Snape. ;D Ja też nie wiem czemu. Ale czemu rzucił Crucio? Może dlatego że był zazdrosny o to, że nie była z nim? (tak wiem głupi pomysł, ale ja wogóle jestem nienormalna. ;d) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ! Kiedy będzie? Odpowiedz. :* ~Madzia

    OdpowiedzUsuń
  3. KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy według Ciebie powinien być ?

      Usuń
    2. Najlepiej jak będzie dzisiaj, choć może być i jutro. Oby jak najszybciej. Ja sprawdzam kilka razy dziennie czy nie ma nowego rozdziału. ;) O jejku, jak ja się wzruszyłam, płakać mi się chciało przy tym rozdziale. ;(

      Usuń
    3. A jak powiem że mogę dodać go zaraz ?

      Usuń
  4. łzy nie chcą mi się skończyć;_____; już przy kolejnym opowiadaniu chociaż wiem, że Lily nie umże i tak rycze jak bóbr....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, jak to cię załamało to lepiej nie czytaj następnych rozdziałów. ~ Lily

      Usuń