piątek, 1 lutego 2013

21. Nowa współlokatorka.


Rano obudził mnie dziwny hałas. Wstałam i poszłam zobaczyć co takiego wydaje ten dziwny dźwięk. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam Amy, która niosła duży, ciężki karton opakowany w ozdobny papier i zawiązany niebieską wstążką. Amy co chwile upuszczała go na ziemię z takim hukiem, że nie dziwię się, że się obudziłam. Kiedy wreszcie położyła wielki karton na stole i usiadła zapytałam z ciekawością.

-Co to jest?

-Nie wiem.

-Nie wiesz?- zdziwiłam się.

-Nie i aż boję się to otworzyć, wiesz jakie to ciężkie?

-A skąd to masz?- dopytywałam się dalej.

-Dostałam… dostałam od Mike’a.

Uśmiechnęłam się Amy zrobiła to samo. W jednej chwili obie rzuciłyśmy się do odpakowania prezentu. Gdy wspólnymi siłami rozdarłyśmy papier naszym oczom ukazał się duży, srebrny telewizor. Obie gapiłyśmy się na niego oniemiałe. W końcu Amy powiedziała z zadowoleniem.

-Widziałam takie w sklepie mugolskim zawsze taki chciałam mieć- powiedziała i zaczęła odpakowywać telewizor z folii.

-Dał ci telewizor?- zapytałam gapiąc się zadziwiona na Amy.

-Na to wygląda.

Gdy Amy zobaczyła, że cały czas jestem zdziwiona, powiedziała.

-No co? Niedługo święta, a go nie będzie na świętach w Londynie dlatego daliśmy sobie już teraz prezenty. Lily, on jest mugolem i nie wie, że my nie używamy telewizora…. Ale z drugiej strony to fajny wynalazek…

Nic nie powiedziałam. Wiedziałam, że cokolwiek powiem i tak nie wytłumaczę jej o co mi chodzi. A o co mi chodziło? Martwiłam się po prostu o nią, bałam się, że jak powie Mike’owi o tym, że jest czarownicą to chłopak może się przestraszyć i po prostu uciec. Przecież już raz tak zrobił.



***

Ostatnie dni w pracy ciągnęły się jak zaklęte. Każda minuta wydawała mi się, że ciągnie się godzinami. Może to dlatego, że wszyscy już czekali na wolne dni świąteczne, może dlatego, że się nie wyspałam, a może dlatego, że cały dzień spędziłam przeglądając nudne dokumenty o niczym. I może byłby to taki zwykły szary dzień gdyby nagle nie weszła Bones.

-Lily, Amy do ministra!- powiedziała szorstko.

Obie spojrzałyśmy na siebie nie wiedząc o co chodzi.

-No szybko on już czeka, nie patrzcie się tak tylko idźcie zobaczyć o co chodzi.

Powoli odłożyłyśmy to co aktualnie trzymałyśmy i skierowałyśmy się w stronę drzwi od gabinetu ministra.

-Jak myślisz o co chodzi?- zapytała ze strachem Amy.

-Nie mam pojęcia- powiedziałam równie zdenerwowana Amy zatrzymała się nagle.

-On nas zwolni!- powiedziała.- Albo da podwyżkę- zaczęła znowu iść.- Albo jedną zwolni i drugiej da podwyżkę- znowu stanęła.

Przełknęłam głośno ślinę.

-Chyba tego nie zrobi?- zapytałam niepewnie.

-Nie zrobi…- powiedziała powoli Amy i znowu ruszyłyśmy.

Droga do gabinetu strasznie się dłużyłam i zamiast z każdym krokiem się przybliżać to one się wydawały oddalać. ‘A jeśli Amy ma rację jeśli on chce nas zwolnić? Ja nie chcę być bez pracy? Są czasem gorsze dni, ale nawet lubię tą pracę. Nie, spokojnie Lily to na pewno nie o to chodzi, przecież nie zrobiłyśmy nic złego…chyba’

Gdy byłyśmy już pod drzwiami Amy powiedziała.

-Otwórz.

-Nie- nie chciałam.

-Tak, otwórz- nalegała Amy.

-A dlaczego ty tego nie zrobisz?- zapytałam.

-Bo nie chcę.

-Ja też nie chcę.

-Zachowujesz się jak dziecko przecież klamka cię nie ugryzie.

-Ciebie też.

Sprzeczałybyśmy się tak przez dłuższy czas gdyby nie podszedł do na James i nie otworzył za nas tych drzwi. Zrobił to bez ostrzeżenia! Z przerażeniem patrzyłyśmy jak drzwi się otwierają. Nie miałyśmy wyjścia musiałyśmy wejść do środka. Gdy wchodziłyśmy usłyszałam cichy szept Amy.

-Zabiję twojego chłopaka.

-Pomogę ci- powiedziałam czując, że serce coraz szybciej mi bije.

Minister powitał nas z przyklejonym uśmiechem i udawana uprzejmością.

-No to moje drogie panie… jak się mieszka w nowym mieszkaniu? –zapytał, przez myśl przeleciało mi tylko jedno zdanie „On chce nas wyrzucić z naszego mieszkania!’ Na szczęście Amy jakoś utrzymała czystość umysłu i odpowiedziała.

-Bardzo dobrze, mieszkanie jest ładne i wygodne.

-A nie jest wam za luźno?- kolejne pytanie przyw ołało kolejne domysły ‘Dowiedział się o tym, że przez parę dni mieszkała u nas Dorcas!’ Nie mogłam się powstrzymać i wypaliłam.

-Panie ministrze my wiemy, że nie może nikt u nas mieszkać nawet przez krótki czas, ale…- Amy kopnęła mnie pod biurkiem i zamilkłam, a ona dokończyła.

-Jest w sam raz panie ministrze- powiedziała, ale mężczyzna dalej mnie obserwował ze zdziwieniem. Postanowiłam, że lepiej już nic nie powiem. Po chwili zadał kolejne pytanie.

-A może przydałaby się wam nowa współlokatorka?

-Nowa współlokatorka?!- zapytałyśmy obie.

-Tak, ministerstwo stwierdziło, że mieszkania są dostatecznie duże żeby mieszkały w nich trzy osoby. Dlatego was tu sprowadziłem, żeby wam to przekazać.

-Tylko tyle?- zapytałam łamiąc swoje postanowienie.

-A coś jeszcze chciałaby się Pani ode mnie dowiedzieć?- zapytał przyglądając się mi nieufnie.

-Nie, wszystko już wiemy. A kiedy ona do nas przyjdzie?-powiedziała Amy.

-Dzisiaj wieczorem albo jutro rano.

-Dobrze to będziemy na nią czekać, do widzenia- powiedziała uprzejmie Amy i pociągnęła mnie do wyjścia.

Po wyjściu zapytałam.

-To znaczy, że mamy jeszcze pracę?

-Na to wygląda- powiedziała i obie rzuciłyśmy się sobie w ramiona.

Niestety zrobiłyśmy to z takim impetem, że zwaliłyśmy z nóg wychodzącego właśnie z gabinetu ministra. Po bardzo szczerych i długich przeprosinach ruszyłyśmy z powrotem do naszego kochanego pokoiku w którym pracowałyśmy i na to wygląda, że jeszcze będziemy trochę pracować.



***

-…no i będziemy mieć nową lokatorkę- powiedziałam gdy razem z Jamesem szliśmy przez pokątną szukając prezentów na święta.

-A kto to?- zapytał zatrzymując się przed sklepem ze sprzętem do quidditcha.

-Nie wiem-odpowiedziałam próbując iść dalej, niestety James się nie ruszył i musiałam poczekać aż wszystko sobie obejrzy.

-Nie pytałaś się?

-Nie, byłam w takim stresie, że nie myślałam racjonalnie.

James pocałował mnie, przytulił i poszliśmy dalej. Byłam zdziwiona, że tak krótko tam staliśmy, ale wolałam nic nie mówić, żeby się nie rozmyślił.

-Jak tam Syriusz?- zapytałam.

-Bez zmian siedzi i gapi się w ścianę, czasami zmieni ścianę na okno, ale tylko czasami.

-Biedny… chodź tu- powiedziałam wskazując na sklep z magicznymi zwierzętami.

Weszliśmy, a w środku zobaczyłam znajomą twarz. W sklepie była Carmen i zanim zdążyła nas zobaczyć ja podjęłam szybką decyzję: odwrót. Gdy wychodziliśmy James zapytał zdziwiony.

-Co się dzieje?

-Nic- powiedziałam ciągnąc go jak najdalej od sklepu w którym widziałam byłą dziewczynę Jamesa. Nie miałam ochoty jej widzieć, a tym bardziej z nią rozmawiać. Nie wiem dlaczego, ale nie przepadałam za nią. Nie przepadałam to za mało powiedziane ja jej po prostu nie lubiłam. Dlaczego? Może dlatego, że James ją lubił.



***

-…Nienawidzę piec!- stwierdziła stanowczo Amy gdy przygotowywałyśmy jedzenie na święta Spojrzałam na łyżkę, która bez niczyjej pomocy mieszała sama ciasto, a później na Amy siedzącą przy stole i podpierającą się rękami.. Uśmiechnęłam się.

-No tak to bardzo męczące- powiedziałam ze śmiechem.

-Nie nabijaj się! Trzeba siedzieć i pilnować, a to jest męczące.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

-To ona- powiedziała zadowolona Amy i pobiegła otworzyć.

Pobiegłam za nią.

-Gotowa?- zapytała trzymając rękę na klamce.

Kiwnęłam głową, a Amy powoli otworzyła. Kiedy zobaczyłam kto jest za nimi zamurowało mnie.

-James? Co ty tu ro…- zapytałam za zdumieniem.

-Zgadnij kogo spotkałem- powiedział z uśmiechem.

-Kogo?- zapytałyśmy obie.

-Waszą współlokatorkę.

Zdziwiona otworzyłam szerzej drzwi, obok Jamesa stała Carmen.

*********************************************************************************






12 komentarzy:

  1. Już jestem ciekawa co dalej;) super blog :)

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! :) Świetny rozdział, nie wiem jak Lily to wytrzyma ale się przekonam. Zresztą świetny rozdział. Napisz kiedy następny *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. GREAT! hahah ale wkurzysz LILY ^^ ^^ ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu widzę, że będzie ostro :D Ciekawe jak to rozegrasz... Po trupach do celu czy raczej na spokojnie :D Już nie mogę się doczekać :>
    A rozdział oczywiście jak można się domyśleć, wspaniały !!
    No to ja dużo weny życzę. NOX
    ~Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie zdradzę jak :)Dziękuję, pozdrawiam całuję.

      Usuń
  5. Cudownie *__*
    Kochamkochamkocham
    Nie lubię tej Carmen ;c
    Ciekawe co z nią wymyśliłaś <3
    Mam nadzieje, ze wkrótce przeżyje mini atak serca xD
    Uwielbiam i pozdrawiam
    ~ Tonks ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja samą postać Carmen lubię. Jak by się trochę przyjrzeć jest dwulicowa :) Przeżyjesz :) Musisz :* Buziaczki *__*

      Usuń