Święta zbliżały się wielkimi krokami i zanim się obejrzałam już był ten upragniony dzień grudnia. Wstałam dosyć wcześnie, ubrałam się i podeszłam do okna żeby zobaczyć co się dzieje na świecie. Śniegu nie było, musiał się w nocy stopić. Szkoda, bo co to za święta bez śniegu. Ludzie byli zabiegani i pospiesznie przemierzali ulicę w poszukiwaniu jeszcze choinek lub prezentów dla bliskich. ‘Jak dobrze, że ja już wszystko kupiłam i nie muszę teraz biegać w poszukiwaniu prezentów’ pomyślałam i wypiłam duży łyk gorącej czekolady.
Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Zastanawiając się kto to może być podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Za drzwiami stał James, a koło niego stała wysoka zielona…
-Choinka?!- zawołałam na widok świątecznego drzewka.
-Ładna, nie?- powiedział zadowolony z siebie James.
-Piękna, ale chyba się nie zmieści u nas.
-Zmieści już ja się o to postaram- powiedział i wniósł ją do środka.
-Skąd ją masz?
-Kupiłem, musimy przecież mieć choinkę na święta.
Uśmiechnęłam się i podarowałam mu wielkiego buziaka.
Gdy wspólnymi siłami postawiliśmy choinkę tak, że nie chybotała się nie przewracała i stała prosto, usiedliśmy i w milczeniu patrzyliśmy się na piękne drzewko. Przytulona do Jamesa i czująca świąteczny zapach choinki czułam się bardzo szczęśliwa i marzyłam żeby to nigdy się nie skończyło. Niestety po paru minutach obudziły się Amy i Carmen i chwila błogości skończyła się.
-Choinka!- zawołała Amy.
-James!- zawołała Carmen.
Wolałam zignorować to co powiedziała Carmen i skupiłam się na temacie choinki.
-Ubierajcie się szybko, bo musimy ją jakoś ubrać- powiedziałam, a Amy udała się do łazienki. Carmen usiadła obok nas.
-A wy pomożecie nam ją ubrać?- zapytała wpatrując się w Jamesa.
-No pewnie, Syriusz jest zawsze pierwszy do ubierania choinki- odpowiedział uśmiechnięty.
-To go zawołaj- zaproponowałam.
-Dobra to idę po nich- powiedział i wyszedł.
Milczałyśmy, bo niby o czym miałybyśmy rozmawiać. Jedyny wspólny temat to pewnie James, a o nim nie chciałam z nią rozmawiać. Jednak chyba ona chciała.
-Nie podrywam twojego chłopaka- powiedziała nagle.
-Nie powiedziałam, że podrywasz- odpowiedziałam oschle.
-Ale tak myślisz.
-To nie twoja sprawa o czym ja myślę- powiedziałam i wyszłam do kuchni.
Kiedy przyszli huncwoci zrobiło się trochę bardziej wesoło. Jednak mieliśmy wszyscy świadomość, że kogoś nam brakuje. Syriusz nie żartował tyle co zwykle z trudem śmiał się z żartów innych. Był zamyślony i smutny, po prostu tęsknił za Dorcas. Musiałam z nim porozmawiać.
-Syriusz…- zaczęłam kiedy siedział ze smutkiem wpatrując się w już przyozdobioną choinkę.
-Jak myślisz, czy ona ma tam choinkę?- zapytał nie spuszczając wzroku z drzewka.
-Na pewno- odpowiedziałam.- Ona myśli o nas i na pewno tak samo tęskni.
-Dlaczego pozwoliłem jej wyjechać?
-Bo jesteś dobrym chłopakiem, kochasz ją i chcesz żeby była szczęśliwa.
-Jej miejsce jest tu przy mnie- powiedział i tym razem spojrzał mi prosto w oczy.
-Ona jest przy tobie, zawsze i wszędzie, jest dokładnie w tym miejscy- powiedziałam i położyłam jego dłoń na jego sercu.
-Dzięki- powiedział. - Jesteś naprawdę wspaniałą przyjaciółką.
Uśmiechnęłam się, tak bardzo brakowało mi Dorcas.
***
Po południu nakryliśmy do stołu i zaczęliśmy się objadać świątecznymi daniami. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Popatrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem. Kto to może być? Remus powoli wstał od stołu i poszedł otworzyć drzwi. Wszyscy milczeliśmy zastanawiając się kto to może być. Po chwili do pokoju wszedł Remus, a za nim…
-Dorcas?!- krzyknął Syriusz i rzucił się w jej stronę. Wziął ją na ręce i mocno pocałował.
-Puść mnie wariacie!- krzyknęła ze śmiechem Dorcas.
Na jej twarzy widać było zmęczenie, ale była też bardzo szczęśliwa. Podbiegłam do niej i kiedy Syriusz postawił ją na ziemi i mocno przytuliłam.
-Co ty tu robisz?- zapytałam.
-Przyjechałam, bo nie mogłam bez was spędzić świąt, strasznie tęskniłam.
Dorcas po kolei przywitała się ze wszystkimi i usiedliśmy znowu do stołu. Gdy opróżniliśmy już wszystkie półmiski, a nasze brzuchy były pełne zabraliśmy się do prezentów. Amy piszczała jak dziecko kiedy odpakowywała po kolei swoje prezenty. Carmen była dziwnie spokojna i mało się odzywała, ale nie obchodziła mnie ona więc postanowiłam nie zwracać na nią uwagi. Zabrałam się do odpakowywania prezentów, które przed chwilą dostałam. Pierwszy który odpakowałam był od Remusa była to książka pt. „W Świecie Monarchii Elfów 2 ”którą zawsze chciałam mieć. Następne pudełko było od Jamesa. W pudełku był piękny naszyjnik z mieniącymi się kryształkami. Od Amy dostałam ładną zieloną sukienkę od Dorcas pudełko ze srebrnym kryształowym jajem jednorożca, które podobno przynosi szczęście. Syriusz podarował mi ramkę ze zdjęciem psa i jelenia, Peter słodycze, a Carmen… Carmen dała mi perfumy takie jakie zawsze chciałam mieć. Skąd wiedziała? Spojrzałam na nią, rozmawiała jak zwykle z Jamesam. Naprawdę nie wiedziałam co mam o niej myśleć. Była miła, ale cały czas próbuję mi zabrać Jamesa, pewnie jeszcze nie może pogodzić się z tym, że James z nią zarwał. Z rozmyślań zerwał mnie głos Jamesa.
-Lily, możemy porozmawiać?- dziwnie na mnie patrzył.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Lepiej nie tutaj- powiedział i zaprowadził mnie do drugiego pokoju.
-O co chodzi?- powtórzyłam pytanie gdy już siedzieliśmy w drugim pokoju.
-Myślę, że powinniśmy pogadać.
-O czym?
-O Carmen.
-Dlaczego o niej?- zapytałam już lekko podirytowana że chce rozmawiać o niej w święta.
-Muszę ci parę rzeczy wyjaśnić i przepraszam, że nie zrobiłem tego wcześniej.
Serce biło mi coraz szybciej, a w głowie mi huczało. Czy to koniec? James mówił dalej.
-Wtedy jeszcze zanim się pogodziliśmy, zanim byłaś w szpitalu… Carmen ze mną zerwała.
-Ona zerwała z tobą?- zapytałam zdziwiona.
-Tak- james spuścił głowę.
-Dlaczego?
-Powiedziała, że z tobą rozmawiała…
Dobrze pamiętałam tamtą rozmowę kiedy Carmen spytała czy nie mam nic przeciwko żeby ona była z Jamesem.
-Ale ja wtedy powiedziałam…- zaczęłam.
-Tak wiem co powiedziałaś, ale ona wiedziała co naprawdę czujesz, wiedziała co ja czuję. Powiedziała, że nie może nam stać na drodze do szczęścia i… zerwała za mną. Powiedziała, że mam się z tobą pogodzić. Na początku byłem strasznie zły i nie miałem zamiaru się z tobą pogodzić. Ale wtedy ty wylądowałaś w szpitalu, a do mnie wreszcie dotarło jak bardzo cię kocham.
Nie mogłam tego zrozumieć, Ona zerwała z Jamesem? W takim razie dlaczego jest dla niego taka miła? Nagle coś do mnie dotarło, natychmiast musiałam się dowiedzieć czy to o czym myślę jest prawdą.
-Czujesz coś do niej?
Milczał. Dlaczego milczał? James powiedz coś proszę! Po chwili odezwał się.
-Czuję- powiedział spokojnie.
Myślałam, że zaraz zemdleję, ale zamiast tego rzuciłam się do wyjścia.
-Lily!- zawołał James i zagrodził mi wyjście.
-Puść mnie, nie chcę cię widzieć! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?! Dlaczego mnie oszukiwałeś?!
-To nie tak jak myślisz… posłuchaj… Lily…
Nie chciałam słuchać jego tłumaczeń jego kolejnych kłamstw. Jednak on mówił dalej.
-Nie pozwoliłaś mi dokończyć. Czuję coś do Carmen, ale jest to tylko przyjaźń czuję do niej to co do Amy czy Dorcas. Lily, ja tylko ciebie kocham, zrozum…
Usiadłam na pobliskim krześle. Kamień spadł mi z serca. James uklęknął przede mną i patrząc mi w oczy powiedział.
-Naprawdę bardzo cię kocham.
Gdy wyszliśmy z Jamesem z pokoju Carmen rozmawiała z Dorcas. Wiedziałam, że muszę ją przeprosić za to jak ją potraktowałam. Kiedy skończyły rozmowę, a Dorcas poszła do Syriusza, ja ruszyłam w stronę Carmen.
-Możemy porozmawiać?- zapytałam.
-Jasne- odpowiedziała pogodnie dziewczyna.
-Chciałam cię przeprosić… za to jak cię potraktowałam…ale myślałam, że ...
-Nie gniewam się- powiedziała zanim zdążyłam powiedzieć coś więcej.
-Nie?- zapytałam zdziwiona.
-Też pewnie potraktowałabym tak byłą dziewczynę Billa.
-Masz chłopaka?- zapytałam zdziwiona.
-Tak- uśmiechnęła się.- Na jednym Jamesie świat się nie kończy, nie?
Uśmiechnęłam się i pomyślałam, że Carmen nie jest jednak taka zła jak o niej myślałam.
***
-Dlaczego się tak denerwujesz?- spytał zdziwiony James kiedy następnego dnia jechaliśmy do domu moich rodziców.
-To będzie pierwsze spotkanie z moja siostrą od czasu tego w ministerstwie-odpowiedziałam.
-Zobaczysz, że już jej przeszło i powita cię z otwartymi ramionami.
-Moja siostra nigdy nie powita mnie z otwartymi ramionami.
-Nigdy nie mów nigdy.
-Chciałabym żebyśmy chociaż w święta się nie pokłóciły.
-To starajcie się nie kłócić, to takie trudne?
-Z moją siostrą, tak
.
Podjechaliśmy pod dom i udaliśmy się na świąteczny obiad z rodzicami. Petunia i Vernon już byli. Przywitali nas trochę oschle i nie używali zbytnich uprzejmości. Mama była zadowolona jak od dawna nie była. Cieszyła się, że jej kochane córeczki ułożyły sobie życie i są szczęśliwe z kochanymi przez siebie mężczyznami. Tata też był zadowolony i ku mojemu zdziwieniu polubił Jamesa i gadał z nim przez cały obiad. Ja rozmawiałam z mamą i Petunia. Moja siostra chyba rzeczywiście postanowiła nie poruszać tematu wydarzeń z przed miesiąca i nie wspomniała o tym nawet słowem. Wizyta u rodziców wydawała się przebiegać zgodnie z planem bez kłótni i sprzeczek. Było dobrze aż do czasu kiedy mama zapytała.
-To kiedy ślub?
Musiałam się mocno powstrzymać żeby nie wypluć tego co właśnie wypiłam. Tata zaczął się krztusić, a Jamesowi spadło z widelca to co właśnie chciał zjeść. Nikt się nie odzywał. Nastała niezręczna cisza. Musiałam coś robić.
-Jeszcze nie planujemy ślubu, mamo- powiedziałam ostrożnie starając się nie patrzeć na Jamesa.
-O to szkoda- powiedziała mama i zaczęła jeść dalej.
Znowu zrobiło się cicho. Na szczęście z pomocą przyszedł tata.
-Może się czegoś napijemy?- zaproponował.- Mam dobrą whiskey
-Ja z chęcią- powiedziała mama
-Lily ?
-Tak, poproszę.
- Petuniu ?
- Yhym.
-James i Vernon prowadzą więc pewnie nie.
Tata nalał do kieliszków alkohol, a chłopakom nalał soku.
Tym razem rozmowa się nie kleiła. Po pewnym czasie Petunia zapytała z ironią.
-Czyli co nie macie zamiaru brać ślubu?
Posłałam jej mordercze spojrzenie.
-Na razie jeszcze o tym nie myśleliśmy- odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-A może u was nie bierze się ślubu.
-Patunio…- zaczął tata.
-No co? Tylko pytam. To jak jest u was.
-Córeczko przecież oni mieszkają w tym samy kraju co my- powiedziała mama patrząc z niepokojem na Vernona.
-Nie martw się mamo, mój mąż już wie jakiego pokroju ludźmi są moja siostra i jej chłopak.
-Kochanie, są święta…- próbował przemówić jej do rozumu tata, jednak ona zdawała się tego nie słyszeć, bo ciągnęła dalej.
-Wie, że to przez nich nasz ślub się nie udał.
-To nie była nasza wina - powiedziałam siląc się na spokój.
-I wiesz co ci powiem? Że mam nadzieje, że jeśli dojdzie do waszego ślubu to będzie tak samo nieudany jak nasz. Zobaczysz jak to jest- spojrzała z pogardą na Jamesa i mówiła dalej.- Jeżeli w ogóle dojdzie do waszego ślubu, bo ten chłopak wygląda mi na takiego który sypia z każdą lepszą, ale żenić się już nie chce.
Tego nie zniosłam, nie mogłam pozwolić żeby obrażała mnie i Jamesa, nie miała prawa. Gwałtownie wstałam od stołu i zaczęłam zbierać się do wyjścia, James zrobił to samo. Mama i tata też wstali by nas uspokoić. Jednak po tym co usłyszałam nie miałam zamiaru spędzić tam ani minuty dłużej. Kiedy wychodziliśmy usłyszałam jeszcze głos Petunii
-A idźcie do diabła, tam gdzie wasze miejsce!- tata został żeby uspokoić moją siostrę, a mama poszła za nami.
-Zostańcie jeszcze- prosiła.- Pogadajmy, uspokójmy się…
-Nie mamo- powiedziałam stanowczo.- Ona posunęła się za daleko. Zawsze tak jest, zawsze się czegoś czepia.
-Ona już taka jest.
-Wiem, ale nie mam zamiaru tego tolerować.
-Tak chciałabym żeby chociaż jedne święta były bez kłótni i sprzeczek- powiedziała mama ze łzami w oczach.
-Tak wiem, też bym chciała, ale to chyba niemożliwe.Zadzwonię, jedziecie gdzieś na sylwestra?
-Tak, jedziemy do Gloucester na bal.
-To zadzwonię w nowy rok, dobrze?
-Dobrze, kocham cię córeczko…
-Ja ciebie też mamo i nie przejmuj się.
Gdy wsiadłam do samochodu zrobiło mi się bardzo smutno. Dlaczego chociaż jedne święta nie mogą być normalne? Cieszyłam się, że już po świętach.
*********************************************************************************
Lily u rodziców.
Lily w domu.
Swietny rozdzial. Zyxze milej i weny i napisz mi kiedy nastepny rozdzial.
OdpowiedzUsuńNastępny sama nie wiem kiedy :) Dzięki :)
UsuńWspaniały rozdział , ostatnio zaczęłam czytać , ale wciagnelo mnie ;)
OdpowiedzUsuńKochana , świetne !!! Czekam na następny ;3 / Vera
Czytaj myślę że reszta też Ci się spodoba:)
UsuńJuż się spodobała ! :) / Vera
UsuńPięknie! <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział....
Jejuu jak ja nienawidzę tej
Petuni -,- i Vernona jeszcze bardziej
Ale Ciebie dziewczyno uwielbiam naprawdę
Cudownie, że piszesz, kocham to czytać, nie tylko ja ;p. Uwielbiam! Cudowny rozdział ;*
Życzę weny i pozdrawiam <3 ;**** ~ Tonks
Akurat Petunia będzie przez parę najbliższych notek badzo często sie pojawiać. A jak w zarówno moim jak i w życiu Lily, Petunia odgrywa bardzo istotną rolę :) Dziękuję !!! :***
UsuńBuziaczki *__*
WOW!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń:)
Usuń