sobota, 2 lutego 2013

22. Nie jestem zazdrosna !


Kiedy następnego dnia obudziłam się miałam nadzieję, że to co wczoraj się zdarzyło to był tylko sen. Tak to na pewno był sen. Popatrzyłam w stronę łóżka na którym powinna spać nowa lokatorka, nikogo nie tam nie było, a łóżko wyglądało jakby nikt jeszcze w nim nie spał. Odetchnęłam z ulgą i wstałam. Amy jeszcze spała, więc po cichu wyszłam do kuchni. W kuchni też nikogo nie było ‘Tak to na pewno był tylko sen’ pomyślałam i zabrałam się do robienia kawy.

Nagle usłyszałam dźwięk klucza w zamku i otwierających się drzwi. Szybko wstałam i poszłam zobaczyć co to. W przedpokoju stała Carmen. W jednej chwili wszystko do mnie doszło, to nie był sen, naprawdę Carmen będzie z nami mieszkać w dodatku przyprowadził ją do nas James. ‘A jak on ją jeszcze kocha? Przecież nigdy nie opowiadał mi jak i kiedy zerwali. A może nie zerwali?’ pytania mnożyły się w mojej głowie i pewnie namnożyłyby się do tysiąca albo jeszcze więcej gdyby Carmen nie odezwała się.

-Cześć Lily, widziałam, że nie mamy zbyt dużo rzeczy w lodówce dlatego skoczyłam szybko do sklepu- powiedziała pokazując mi siatkę z zakupami.

Nie odezwałam się tylko wzięłam od niej siatkę i poszłam do kuchni, Carmen poszła za mną i dalej próbowała nawiązać rozmowę.

-Mam nadzieję, że cię nie obudziłam wchodząc…

Dlaczego ona jest taka miła? Co ona kombinuje? Nie nabiorę się na te jej sztuczki.

-Nie, nie obudziłaś mnie.

-To dobrze, no bo wiesz, jeszcze pomyślicie, że wam tylko przeszkadzam, a tego nie chcę- to mówiąc uśmiechnęła się.

Ja też oddałam jej jeden z moich najsztuczniejszych uśmiechów.

-Idę się ubrać.

Powiedziałam krótko i poszłam do łazienki.

Kiedy się ubrałam Amy już nie spała gadały z Carmen bardzo przyjaźnie i bardzo wesoło. ‘Jak ona może tak po prostu gadać z Carmen?! Przecież ona chce mi zabrać Jamesa’ Zanim zdążyłam dojść do nich i przerwać tą beznadziejną rozmowę do drzwi zadzwonił dzwonek. Podeszłam do nich i otworzyłam. Za drzwiami stał Święty Mikołaj. Święty Mikołaj?!

-Czy dzieci były grzeczne?- zapytał, a ja od razu poznałam ten wspaniały głos.

-James, co ty robisz?!

-Dzisiaj i jutro będę chodził po Pokątnej i rozdawał cukierki, chcesz jednego?- powiedział i dał mi cukierka.

Wpuściłam go, a on mnie pocałował. Nigdy jeszcze nie całowałam się ze Świętym Mikołajem, ale całował wspaniale.

Weszliśmy do pokoju gdzie już czekały na nas Amy i… Carmen.

-James!- powiedziała i rzuciła mu się na szyję. Gdyby Amy mnie nie powstrzymała to pewnie ja bym się rzuciła na nią.- Co ty masz na sobie?! Świetnie wyglądasz, jak zwykle zresztą- próbowałam się uspokoić, ale nie mogłam.

 Rozmowa ciągnęła się dalej.

-Będę rozdawał cukierki na pokątnej- powiedział z dumą James.

-To wspaniale- jej zachwyt był trochę zbyt sztuczny.- Będę dzisiaj na Pokątnej to może się spotkamy.

-Byłoby miło- odpowiedział James.

Tego było za wiele, musiałam coś zrobić, bo wybuchłabym. Nie pozwolę żeby byli ze sobą sam na sam.

-Ja też idę dzisiaj na pokątną pójdę z tobą- zaproponowałam.

-Dobrze, będzie miło- nie wiedziałam czy jest taką dobrą aktorką czy po prostu się naprawdę cieszy.

-To świetnie spotkamy się w czwórkę- powiedział James.

-Ja nie, idę odprowadzić Mike’a na lotnisko.

-No to w trójkę, też dobrze. Już mi się przypomniało po co tu przyszedłem… co ze świętami?

-No mówiliście, że u was będą- powiedziała Amy.

-Ale jedzenie wy przynosicie.

-Dobrze- powiedziałyśmy razem z Amy.

Carmen milczała i dobrze by było gdyby James nie zobaczył jej smutnej miny.

-Co ty taka ponura? Ty też jesteś zaproszona w końcu tu mieszkasz, nie? Uśmiechnij się.

Carmen uśmiechnęła się i znowu przytuliła się do Jamesa.

Ja nie byłam taka szczęśliwa, że spędzę Święta z Carmen.





***

Parę godzin później byłyśmy już na Pokątnej. Szłyśmy i szukałyśmy Jamesa. Carmen żeby go znowu oczarować, a ja żeby jak najdalej odciągnąć ją od niego.

-Gdzie on jest? Muszę jeszcze kupić wam jakieś prezenty. Właśnie nie wiedziałam czy na święta pójdę do wujostwa, bo to oni mnie wychowali czy będę mogła spędzić je z wami.

Milczałam, Carmen dalej mówiła.

-Kamień spadł mi z serca jak James powiedział, że mogę przyjść…- Dziewczyna nagle zamilkła, popatrzyła na mnie uważnie, a po chwili powiedziała smutnym głosem -Ty nie chcesz spędzić ze mną Świąt, nie lubisz mnie…

Milczałam, bo niby co miałabym odpowiedzieć. Carmen ciągnęła dalej.

-… ale dlaczego mnie nie lubisz? Zrobiłam ci coś?

-Muszę jeszcze coś kupić, spotkamy się w domu- powiedziałam i bez pożegnania ruszyłam w tłum ulicy Pokątnej.

Nie musiałam nic kupować właściwie nie chciałam w ogóle tu być, nie chciałam rozmawiać z tą dziewczyną. Czemu to zrobiłam? Nie wiedziałam, a może wiedziałam, ale nie chciałam się przyznać. Nie chciałam przyznać, że byłam po prostu strasznie zazdrosna.

-Lily! -usłyszałam za sobą głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa-Mikołaja.

-Gdzie Carmen?- powiedział rozglądając się.

-Zgubiłam ją, ale myślę, że ona cię znajdzie, bo ja idę już do domu, papa-powiedziałam i ruszyłam w drugą stronę.

Za plecami jeszcze słyszałam głos wołającego mnie Jamesa. Nie odwróciłam się.





 ***

-No dobra o co chodzi?- zapytała stanowczo Amy kiedy siedziałyśmy i piłyśmy herbatę w domu.

-Carmen- powiedziałam krótko.

 -Co z nią?

-Widziałaś jak patrzy na Jamesa.

-Nie.

-Jak to nie? Ona pożera go wzrokiem.

-Nie.

-Tak, a on się na to zgadza.

-Jesteś przewrażliwiona.

-Nie.

-Tak, Lily skończmy tą głupią rozmowę i powiedz mi dokładnie co ci w niej nie pasuje.

-Była dziewczyną Jamesa- powiedziałam gorzko.

-Była, a teraz ty nią jesteś.

-I co z tego jak i tak ona się do niego klei.

-Ty jesteś zazdrosna.

-Nie.

-Chodź ze mną- powiedziała i pociągnęłam mnie do łazienki.- Popatrz- powiedziała wskazując lustro. Potem zaczesała palcami w tył, moje długie rude włosy.

-I co?- zapytałam nie wiedząc o co chodzi.

-Zobacz jaka jesteś ładna.

-Przeciętna. Może i mniej.

-Nie, jesteś bardzo ładna i podobasz się Jamesowi od niepamiętnych czasów. Zostawił Carmen dla ciebie i nie masz prawa mu nie ufać, po prostu nie masz prawa.

-Ja mu ufam tylko… jej nie.

-To porozmawiaj z nią o tym.

-Łatwo ci powiedzieć.

-Łatwo-zgodziła się ze mną Amy.

Nie wiem jak ona to robiła, ale zawsze potrafiła mnie uspokoić i tak mi wszystko wyjaśnić, że nawet najbardziej pokręcone problemy stawały się bardzo proste. Może dlatego, że te problemy dla niej po prostu nie istniały, też bym tak chciała.

-Idę do Jamesa.

-Przeprosić go?

-Tak.

-A Carmen?

-Przeproszę ją jak wróci.

-Widzisz jakie to wszystko łatwe- powiedziała z uśmiechem.

-Tak…- powiedziałam i wyszłam.



Kiedy byłam pod drzwiami mieszkania chłopaków ze zdziwieniem zauważyłam, że są otwarte. Weszłam, ale nikogo nie było. Kiedy weszłam do drugiego pokoju usłyszałam głosy dochodzące z kuchni. Rozmowę Syriusza i Jamesa.

-I co nie powiedziałeś jej?- Zapytał zdziwiony Syriusz.

-Kiedy próbowałem to wiesz co się stało, a później nie miałem już odwagi.

-Nie miałeś odwagi?!

-A ty byś tak po prostu powiedział to Dorcas.

-Nie wiem, tak po prostu to chyba nie.

-No właśnie, muszą być odpowiednie okoliczności.

-To stwórz takie okoliczności.

-A jeśli się nie zgodzi?

-Wiesz co ty chyba nigdy tego nie zrobisz, jesteś za wielkim tchórzem.

-Ja tchórzem?

-Tak, właśnie ty.

-A założysz się?

-O co?

-Że powiem jej to jeszcze w tym roku

-Wiesz, że masz tylko niecałe 2 tygodnie?

-Tak, wystarczy mi.

-Dobra to zakład stoi.

O co chcieli się założyć? Nie wiedziałam. Ale wiedziałam, że ten zakład dotyczy mnie.

-Lily?- usłyszałam zdziwiony głos Lupina za plecami.

Szybko się odwróciłam.

-Drzwi były otwarte…

-Tak wiem zostawiłem je otwarte, bo wychodziłem tylko na chwilę… Dlaczego nie wejdziesz do nich- zapytał podejrzliwie słysząc głosy Syriusz i Jamesa.

-Bo ja już idę, ale nie mów im, że tu byłam.

-Dobrze nie powiem- odpowiedział zdziwiony.

-Obiecujesz?

-Tak obiecuję.

-Dzięki- powiedziałam i pobiegłam do siebie.

O co chodziło? To pytanie nie dawało mi normalnie funkcjonować jeszcze przez parę godzin.


*********************************************************************************



12 komentarzy:

  1. rozdział cudny! *-* Lily była strasznie zazdrosna. W sumie to ja tez bym była gdyby była dziewczyna mojego chłopaka kręciła się koło niego. Już chyba wiem o co chodzi z tym zakładem ale nie będe ujawniać. zobaczę czy o to samo chodzi.

    Miłej weny życzę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Lily jest zazdrosna, i to bardzo. Trochę Cię zmylę u nie chodzi o to o czym myślisz. Heh.

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba :D
    Pisz dziewczyno pisz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały ten rozdział ! W pewnej chwili myślałam już, że Lily wybuchnie, ale jeszcze jak widać jakoś się trzyma:P. Dobrze, że nie ma mojego wybuchowego charakteru :D Oj.. dziewczyno nie wiem jakie by ci tu jeszcze komplementy napisać, pisz, pisz i mam nadzieję, że jeszcze nigdy nie przestaniesz :D A i jak wydasz jakąś książkę to daj znać, na pewno przeczytam !
    To ja dużo weny życzę. NOX
    ~Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą książką się zastanowię a jak wydam to dam znać :P Dzięki :)

      Usuń
  4. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie ;*
    Fajnie z tym zakładem,
    Tylko nie jestem pewna o co chodzi,
    Bo przyszły mi od razu do głowy dwie myśli . *__*
    Cudnie!
    Kiedy następny? ;*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to ma być dwuznaczna sytuacja :) Następny właśnie dodałam :) Całuski :*

      Usuń