wtorek, 5 lutego 2013

24. No a co z Sylwestrem ??


Dni leciały szybko, a my cały czas nie wiedzieliśmy co właściwie będziemy robić w Sylwestra. Nikt jakoś specjalnie nie zarzucał nas propozycjami, a może  oni mieli jakieś plany tylko ja o nich nic nie wiedziałam. W końcu postanowiłam się dowiedzieć czegoś na ten temat.

Gdy dziewczyny siedziały w pokoju podeszłam i usiadłam koło nich.

-Co tam Lily?- spytała Carmen.

-Chcesz ciasto MOJEGO wyrobu?- zapytała dumna z siebie Amy.

-Może później- odpowiedziałam.

-Jak chcesz, ale później może nie być- powiedziała Dorcas pochłaniając kolejny kawałek ciasta.

-Wiecie już co robicie w sylwestra?- zapytałam jak gdyby nigdy nic.

-Ja jeszcze nie- powiedziała Carmen objadając się ciastem
.
-Ja idę z Mike’em na jakiś mugolski bal, wyobrażasz sobie? Już nie mogę się doczekać.

-A ty Dorcas- zapytałam się przyjaciółki.

-Syriusz powiedział, że coś wymyśli, a jak on coś wymyśli to wiesz. Już się boję.

-Aha- powiedziałam i zamilkłam.

Po chwili Dorcas zapytała.

-A wy gdzie idziecie?

-Nie wiem- nie wiedziałam, szczerze mówiąc miałam nadzieję, że spędzimy ten wieczór wszyscy razem, a tu okazuję się, że każdy ma jakieś inne plany.

-Jak to nie rozmawiałaś jeszcze z Jamesem gdzie pójdziecie?- zapytała zdziwiona Carmen.

-Nie, a Syriusz nie mówił nic, że wykombinuje coś z Jamesem?- zapytałam w nadziei, że odpowiedź będzie twierdząca.

-Nie, nie mówił nic… ale nie martw się James na pewno coś sam wymyśli- dodała widząc moją smutną minę.

-Najlepiej idź do niego i z nim wszystko uzgodnij- zaproponowała Carmen.

Uznałam, że to najlepsze co mogę zrobić i udałam się w stronę mieszkania chłopaków. Gdy zapukałam drzwi otworzył Remus. Z uśmiechem powitał mnie i oświadczył, że Jamesa chwilowo nie ma, ale na pewno za parę minut będzie i mogę poczekać. Usiadłam na fotelu i postanowiłam wybadać temat sylwestra także u Remusa.

-Co będziesz robić w Sylwestra?

-A… najprawdopodobniej spędzę go tutaj- powiedział, a ja poczułam ulgę, że nie tylko ja nie mam jeszcze planów.

-A Peter?

-Najprawdopodobniej też, bo nie mówił o niczym. A wy?

-Właśnie chciałam porozmawiać z Jamesem na ten temat- powiedziałam, a w tej samej chwili do pokoju weszli James i Syriusz niosąc wysokie kartony. Kartony były tak duże, że chłopacy prawie nic nie widzieli i oczywiście nie zauważyli, że ja jestem w pokoju. Kontynuowali dalej sprzeczkę.

-Tak, tak szykuj już pieniądze- powiedział zadowolony Syriusz.

-O ile wiem to rok się jeszcze nie skończył, a miałem czas do końca roku - oznajmił zdenerwowany James.

-No dobrze, masz jeszcze jeden dzień. Jeden krótki dzień, a potem…

-Jeden dzień to bardzo długo i zobaczysz, że zapytam Lily o…- w tej chwili urwał, bo kładąc karton na ziemi zobaczył mnie- Lily?- zapytał z przerażeniem w oczach.

- Witaj James, cześć Syriusz - powiedziałam, uśmiechając się i żałując w duszy, że James przerwał akurat w tym momencie

- Hej Liluś - mrukną Syriusz i puścił mi oczko.

-Hej Lily…Co tu robisz? - zapytał James

-Przyszłam porozmawiać o Sylwestrze… to już jutro. Co robimy?

Syriusz poklepał przyjaciela po ramieniu, przesłał mu dziwny uśmiech i szepnął ledwo dosłyszalne „powodzenia”. Potem razem z Remusem skierowali się do innego pokoju. James usiadł koło mnie, przytulił mnie i szepnął do ucha.

-A co chciałabyś robić?- uwielbiam jak jest tak blisko mnie.

-Nie wiem myślałam, że ty mi coś zaproponujesz- powiedziałam uśmiechając się.

-To miałaś rację- powiedział i podszedł do stojącej niedaleko komody. Otworzył jedną z szuflad i wyjął  z tamtąd dwa skrawki papieru. Nie miałam pojęcia co to jest.

- W prawdzie umówiliśmy się z Syriuszem, że powiemy wam dopiero przed wyjściem, ale trudno- powiedział i podał mi to co przed chwilą wyjął.

Były to dwa bilet na „Magiczny bal sylwestrowy dla elitarnych czarodziejów” Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Słyszałam, że co roku w Londynie jest taki bal i są tak naprawdę najznakomitsi czarodzieje świata, ale podobno bilety jest bardzo trudno kupić i kosztują fortunę.

-Skąd to masz?- zapytałam patrząc podejrzliwie na Jamesa.

-Dostałem od rodziców, podobno ktoś im dał i nie mieli co z nimi zrobić. A co nie cieszysz się?

-Jasne, że się cieszę- powiedziałam i rzuciłam się mu w ramiona potem wycałowałam go za wszystkie czasy. Gdy w końcu skończyłam i chwila bezgranicznego szczęścia się skończyła na jej miejsce stanął blady strach.

- W co ja się ubiorę?- powiedziałam przerażona wstając.

-Obojętnie i tak we wszystkim wyglądasz świetnie- powiedział, ale ja nie uważałam sprawy stroju za tak błahą.

-Muszę iść coś wymyślić- powiedziałam i poszłam do wyjścia. Zanim wyszłam James powiedział jeszcze.

-Tylko nie mów nic Dorcas, bo Syriusz mnie zabije. To miała być tajemnica.

Kiwnęłam głową i ruszyłam do wyjścia.

Gdy weszłam do pokoju w którym siedziały dziewczyny. Starałam się zachować powagę żeby Dorcas niczego się nie domyśliła. I udawało mi się to dopóki przyjaciółka nie zapytała.

-I co dowiedziałaś się czegoś na temat sylwestra- wtedy znów opanowało mnie to nieskończone uczucie szczęścia i podekscytowania. Nie myśląc nic rzuciłam się z piskiem na Dorcas, która zdezorientowana patrzyła na mnie.

-James powiedział, że idziemy na „Magiczny Bal dla Elitarnych czarodziejów” i ty i Syriusz też idziecie- wypiszczałam.

Gdy to powiedziałam Dorcas zaczęła piszczeć ze szczęścia jeszcze bardziej niż ja, a razem z nią piszczały też Amy i Camen. Gdy w końcu się uspokoiłyśmy Dorcas powiedziała to samo co ja przed kilkunastoma minutami.

-W co ja się ubiorę?

-Już my coś znajdziemy- powiedziała Amy i pociągnęła nas do wyjścia na ulicę Pokątną.



***

-To będzie najwspanialszy sylwester mojego życia- powiedziała Dorcas kiedy wracałyśmy już do domu z wypchanymi torbami przez sukienki i różnego rodzaju dodatki.

-Mój też, a jak sylwester to i nowy rok- powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha

-No, a jak nowy rok to macie już spokój na cały rok, bo podobno jaka zabawa sylwestrowa taki cały rok- powiedziała Amy.

Tak, czułam, że ten nadchodzący rok będzie inny niż poprzednie. Jednak nie wiedziałam czy będzie lepszy czy gorszy.





***

Następnego dnia już od popołudnia szykowałyśmy się do balu sylwestrowego. Ja i Dorcas byłyśmy wystrojone w nasze nowe suknie, Amy miała starą, ale równie piękną jak nasze. Carmen zamknęła się w łazience i już prawie od godziny nie dawała znaku życia.

-Carmen!- zawołała Amy kiedy próbowałyśmy się dostać do środka- Carmen żyjesz?!

Nie było słychać odpowiedzi.

-Carmen wyjdź chcemy cię zobaczyć- zawołała Dorcas.

-Nie idę- usłyszałyśmy zapłakany głos Carmen z za drzwi łazienki.

Wszystkie popatrzyłyśmy na siebie zdziwione.

-Jak to nie idziesz?- zapytałam.

Drzwi łazienki otworzyły się i naszym oczom ukazała się zapłakana sylwetka Carmen.

-Co się stało?- zapytałyśmy chórem.

-Nie idę- powiedziała i poszła do pokoju.

Gdy poszłyśmy za nią Carmen siedziała na fotelu i wpatrywała się w ścianę.

Usiadłyśmy koło niej.

-Co jest?- zapytała Amy przytulając koleżankę.

-Nie idę- powiedziała posępnie Carmen.

-Dlaczego?

-Bo…- Carmen zawahała się chwile.- Bo nie mam się w co ubrać- powiedział i wybuchła płaczem.

Wszystkie odetchnęłyśmy z ulgą i cieszyłyśmy się, że to tylko o to chodzi. Bez słowa pociągnęłyśmy ją za rękę i zaprowadziłyśmy ją do drugiego pokoju aby ubrać ją i wystroić zanim przyjdzie po nią Bill. Efekt był olśniewający. Carmen ( w długiej ciemno brązowej sukience i szykownym koku ) wyglądała pięknie, chyba najlepiej z nas wszystkich.





***

 Godzinę później byłyśmy już gotowe do wyjścia i balowania przez cały wieczór sylwestrowy. Pierwszy przyszedł Mike i z uśmiechem na twarzy zabrał Amy na bal. Zaraz po nim przyszedł Bill, dał Carmen piękną czerwoną różę i pożegnali się i wyszli. Zostałyśmy tylko ja i Dorcas czekając na Jamesa i Syriusza. Czekałyśmy dość długo i już zaczynałyśmy się niecierpliwić kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek. Szybko podbiegłyśmy do drzwi wzięłyśmy głęboki oddech i powoli otworzyłyśmy drzwi. Za drzwiami stali dwaj bardzo przystojni mężczyźni. Powitali nas szerokim uśmiechem i na powitanie pocałowali nas w rękę. Dorcas oczywiście udawała, że nie wie nic o szykowanej przez Syriusza niespodziance i szczerze mówiąc bardzo jej to wychodziło, a kiedy Syriusz powiedział jej gdzie idziemy ucieszyła się tak jakby nic wcześniej nie wiedziała. Gdy weszliśmy do pełnej eleganckich ludzi sali czułam się wyjątkowo, czułam się tak jak nigdy wcześniej.

Sala była duża przyozdobiona różnymi ruchomymi ozdobami. Szczerze mówiąc bardzo przypominała mi wielką salę z Hogwartu tylko, że zamiast nieba na suficie było pełno kolorowych sztucznych ogni układających się w napis „SYLWESTER 1978”. Syriusz i Dorcas szybko zniknęli w tłumie, a ja i James zaczęliśmy tańczyć. Było wspaniale tańczyliśmy przez dobrych parę godzin, a ja mocno przytulona do Jamesa czułam się bardzo szczęśliwa. Po paru godzinach tańca poczuliśmy zmęczenie i postanowiliśmy na chwilę usiąść. Po chwili podeszli do nas znajomi rodziców Jamesa przez chwilę rozmawialiśmy, a później dokładnie o wpół do dwunastej James zaproponował, że pokaże mi ciekawe miejsce. Wyszliśmy z budynku, przez długi czas szliśmy i zaczęłam się niecierpliwić, a kiedy pytałam Jamesa czy daleko jeszcze on mnie uciszał mówiąc, że jeszcze trochę. W końcu doszliśmy do dużej polany gdzie nie było nic oprócz wysokiej wierzy. James złapał mnie za rękę i razem wspieliśmy się na samą górę. Było tam wspaniale widać było cały Londyn, a nawet jeszcze trochę okolicznych miejscowości. Noc była chłodna jednak nie było mi zimno, czułam się bardzo bezpieczna przy boku osoby którą kochałam. Staliśmy tak przytuleni przez długą chwilę aż w końcu James zaczął mówić.

-Przychodziłem tu kiedyś, zanim jeszcze chodziłem do Hogwartu, to było takie moje „tajemne miejsce” o którym nikt nic nie wiedział. Nikomu o nim nie mówiłem.

Milczałam, odwróciłam się i popatrzyłam na niego. Czułam, że chce mi coś ważnego powiedzieć.

Czekałam w milczeniu. On mówił dalej.

-Długo myślałam jak ci to powiedzieć, gdzie i doszedłem do wniosku, że właśnie dzisiaj może być odpowiedni moment. Chciałem ci to powiedzieć na ślubie twojej siostry, ale… wiesz co. I teraz chciałem zapytać…

Czułam, że James lekko drży, sama też się trzęsłam, ale nie z zimna, sama nie wiem dlaczego.

Złapałam go za ręce, a może to on mnie złapał… nie pamiętam.

-Lilyanne Evans… chciałabyś zostać moją żoną?

Świat nagle mi zawirował. ’Co mam mu odpowiedzieć?’ zastanawiałam się. Z jednej strony wszystko we mnie krzyczało ‘Powiedz tak! Przecież go kochasz! Jesteście dla siebie stworzeni! Tylko jedno słowo, powiedz tak!’ jednak z drugiej strony byłam pełna wątpliwości. Przecież jeszcze niedawno uważałam go za drania. A jeśli się nie uda? Jeśli okaże się, że jednak nie kochamy się tak bardzo jak myślimy? Przecież małżeństwo to bardzo duży krok, nasze życie bardzo się zmieni. A jeśli jesteśmy jeszcze za młodzi na takie decyzje? Przecież mamy jeszcze czas, mamy całe życie przed sobą. Co mam zrobić?

Moje rozmyślania trwały najwyżej pół minuty jednak dla mnie było to znacznie dłużej. James patrzył na mnie uważnie czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. A ja stałam, stałam i patrzyłam się w jego piękne oczy. Wiedziałam co muszę zrobić żeby być szczęśliwa i zamierzałam być szczęśliwa u boku osoby którą kocham nad życie.

-Tak… bardzo chciałabym zostać twoją żoną- powiedziałam, a on rozpromienił się jak nigdy dotąd, wziął mnie na ręce, założył piękny pierścionek i pocałował mnie.

Całowaliśmy się przez długi czas, a ja tym pocałunkiem chciałam mu przekazać całą moją miłość, chciałam mu oddać całą siebie, swoją duszę, myśli ciało. Wszystko co posiadałam chciałam żeby było też jego. To była najwspanialsza chwila mojego życia. Z daleka można było usłyszeć głosy bawiących się mugoli, i muzykę. Słyszałam piosenkę



Can you feel the love tonight?

The peace the evening brings

The world, for once, in perfect harmony

With all its living things



Powoli zaczęliśmy tańczyć. Po chwili nie słychać już było muzyki zamiast niej odgłosy fajerwerków i ludzi witających nowy rok. Choć hałas był ogromny ja nic nie słyszałam, wtulona w Jamesa tańczyłam dalej. Po chwili James powoli, delikatnie zaczął mnie całować, najpierw po szyi, później po dekolcie. Zaczął rozpinać mi sukienkę, a ja rozpinałam mu koszulę.

Tej nocy czułam się najszczęśliwsza na świecie, a na bal już nie wróciliśmy.

*********************************************************************************


Lily - sylwester 


 Lily w domu, dzień przed Sylwestrem


A tak według mnie wyglądał pierścionek zaręczynowy Lily :) 



7 komentarzy:

  1. Swietny blog nie bede sie rozpisywac. Zycze mulej weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie to zrobił ! <3 Tak długo na to czekałam, już mnie skręca bo będzie dalej... :> Cudowny i magiczny rozdział <3 Uwielbiam cię, po po prostu !
    No nie wiem co tu jeszcze napisać... Dziękuje ci :)
    To ja dużo weny życzę. NOX
    Ps. Ten i poprzedni rozdział przeczytałam teraz więc komentuje tylko ten, ale tamten również fantastyczny !!
    ~Feniksa

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem za co Ty mi dziękujesz. To ja powinnam dziękować Wam, za ?? Za to że jesteście. Nie wiem też za co mnie uwielbiasz. o ja uwielbiam Was. Za co ?? Za to że mówicie do mojej osoby tyle miłych słów płynących z samego serca.:) Więc teraz to ja Wam dziękuje :) Ja też czekałam, mogę odpowiedzieć że dalej będzie już tylko gorzej :(

    PS: Okey :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to gorzej? :(

      Usuń
    2. No gorzej :( Wszystko się zmieni nie tylko dla Lily ale i dla mnie:(

      Usuń
  4. Cudownie, jak zwykle mi się podobało.
    Nie ma chyba tu żadnych minusów ;d
    Bardzo fajnie *,*
    Ciekawa jest co po tych zaręczynach <3

    OdpowiedzUsuń