Staliśmy przed domem moich rodziców, a właściwie przed
naszym domem. Staliśmy i wpatrywaliśmy się w nasz własny nowy domek. Byliśmy
pełni niepewności. Czy będziemy szczęśliwi? Czy będziemy ze sobą już na zawsze,
aż do śmierci? Czy w przyszłości będziemy otoczeni gromadką dzieci i wnuków?
James złapał mnie za rękę i powiedział.
-Gotowa?
Wzięłam
głęboki oddech i odpowiedziałam powoli.
-Tak.
Ruszyliśmy
w stronę drewnianych, starych drzwi. Powoli wyjęłam klucze z torebki, włożyłam
do dziurki i przekręciłam. Po chwili staliśmy już na progu naszego domu. Nagle,
James wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg.
-To
na szczęście- powiedział i pocałował mnie.
***
No
i nadszedł ten najmniej oczekiwany dzień. Dzień gdy po dwu tygodniowym obijaniu
się, musiałam wrócić do pracy. Bones nie grzeszyła zbytnią uprzejmością. Nie
zapytała jak było w Egipcie, czy wypoczęłam, ani jak się czuję w roli żony. Jedyne
co powiedziała na mój widok to „ No wreszcie raczyłaś wrócić, mamy dużo roboty”
Siedziałam przy biurku ,marząc o jeszcze chociaż jednym dniu na gorącej plaży,
gdy nagle do pokoju weszła moja koleżanka Rose. Zwykle uśmiechnięta i
zadowolona z życia, tym razem była blada, prawie zielona i wyglądała jakby
przed chwilą płakała.
-Co
się stało?- zapytałam wstając tak gwałtownie, że przewróciłam krzesło.
-Lily…-
wymamrotała.
-Co
się stało?- powtórzyłam pytanie jeszcze bardziej wystraszona.
-Jestem…
jestem… w ciąży- powiedziała i się rozpłakała.
Kamień
spadł mi z serca. Uśmiechnęłam się, podeszłam do płaczącej dziewczyny i
przytuliłam ją.
-To
wspaniała wiadomość! Dlaczego płaczesz?
-Też
tak myślałam, dopóki nie usłyszałam rozmowy Toma z jego kolegą…
-Co
usłyszałaś?
-On…
on powiedział, że cieszy się, że jeszcze nie ma dziecka i … powiedział, że ma
nadzieję, że nie przyjdzie mi taki pomysł do głowy…- powiedziała i rozpłakała
się jeszcze bardziej.
-Jeszcze
mu nie powiedziałaś?
-Nie,
chciałam, nawet przygotowałam to- wyjęła małe różowe śpioszki- żeby mu pokazać,
ale wtedy usłyszałam ich rozmowę i przybiegłam tu. Lily, co ja mam teraz
zrobić? On mnie zostawi!
-Nie
zostawi cię, uspokój się, wszystko będzie dobrze. Musisz z nim spokojnie
porozmawiać, powiedzieć co czujesz i jak bardzo chcesz mieć dziecko. Zrozumie.
-Nie
zrozumie.
-Jak
cię kocha to zrozumie, a jak nie zrozumie to znaczy, że nie jest ciebie wart,
ani tego dziecka.
-Boję
się!
-Nie
ma czego- próbowałam ją uspokoić.
-Lily,
zrobisz coś dla mnie?
-A
co?
-Przechowasz
to u siebie?- podała mi małe śpioszki- Nie chcę żeby to znalazł zanim mu
powiem.
-Dobrze-
powiedziałam i uśmiechnęłam się- Nie martw się wszystko będzie dobrze.
Rose
uśmiechnęła się blado i ruszyła do wyjścia. Przy drzwiach odwróciła się jeszcze
i powiedziała.
-Tylko
nie mów o tym nikomu, nawet Amy ani Jamesowi. Obiecaj, że nikt się o tym nie
dowie.
-Masz
moje słowo- powiedziałam podnosząc prawą dłoń.
-Dzięki-
powiedziała i wyszła.
***
Gdy
wróciłam do domu Jamesa jeszcze nie było. Dziwnie czułam się będąc sama. Odkąd
zaczęłam chodzić do Hogwartu cały czas miałam przy sobie koleżanki, najpierw
Dorcas potem Amy, a teraz… teraz cały dom był na mojej głowie musiałam
posprzątać, ugotować obiad. Co to za życie? Włożyłam do torebki klucze i zobaczyłam
leżące tam śpioszki. ‘Jaka Rose jest szczęśliwa’ pomyślałam patrząc na małe
ubranko. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Szybko otworzyłam pierwszą z brzegu
szufladę, wepchnęłam tam śpioszki i poszłam otworzyć drzwi. Za nimi stała Amy.
-Przyszłam
zobaczyć jak sobie radzisz w nowym domu- powiedziała wchodząc.
-Właśnie
nie wiem jak sobie poradzę z obiadem. Co mam mu ugotować?
-Już
my coś wymyślimy- powiedziała Amy uśmiechając się i wyjmując różdżkę.
Po
około półtorej godziny obiad leżał już na stole czekając aż James przyjdzie z
pracy. Amy i ja usiadłyśmy na fotelach i gadałyśmy.
-Kupiłam
sobie taką świetną sukienkę i to w mugolskim sklepie. Mike mnie tam
zaprowadził, powiedział, że jego siostra tam często kupuje ubrania- opowiadała
zadowolona Amy, a ja zastanawiałam się skąd ta jej fascynacja mugolskim życiem.
-Znam
ten sklep- powiedziałam gdy pokazała mi paragon- kupiłam tam szalik.
-Szalik?
Jaki?
-Jest
tam w szufladzie, sama zobacz.
Amy
szybko podeszła i otworzyła jedną z szuflad. Nagle dotarło do mnie co się w
niej znajduje. Gwałtownie wstałam, ale było już za późno. Amy trzymała śpioszki
w rękach. Najpierw miała poważną minę, która później powoli zmieniła się w
szeroki uśmiech.
-Lily,
co to?- zapytała wskazując to co właśnie znalazła.
Nie
wiedziałam co powiedzieć.
-No
więc…
-Nic
nie mów ja wszystko wiem- przerwała mi.
Kamień
spadł mi z serca. Dobrze, że Rose powiedziała o wszystkim Amy.
-To
dobrze, że nie muszę ci tłumaczyć, bo wiesz ona…
-Tak
się cieszę, że będziecie mieli dziecko- znowu mi przerwała podchodząc i
przytulając.
-My?!-
zdziwiłam się.
-Tak,
ty i James.
-Ja
i James?!- powtórzyłam nie łapiąc o co chodzi.
-Co
się tak dziwisz.
-Bo
ja nie…
Przerwałam,
nie mogłam powiedzieć nikomu o Rose, dlatego postanowiłam nie wyprowadzać Amy z
błędu. Przecież nic się nie stanie jak jedna osoba będzie myślała, że jestem w
ciąży. Po chwili James wrócił z pracy, wszedł uśmiechnięty i przywitał się z
Amy.
-Zostaniesz?-
zapytał
-Nie,
muszę już lecieć. A przy okazji, gratulacje- powiedziała i szybko wyszła.
-Gratulacje?-
zdziwił się James- o co jej chodziło?
-Nie
mam pojęcia- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
***
Następnego
dnia byliśmy zaproszeni na spotkanie z Syriuszem, Remusem, Peterem, Carmen i
Amy u dziewczyn w mieszkaniu. Gdy weszliśmy dziwnie się czułam. Jeszcze
niedawno tam właśnie był mój dom, nie mogłam uwierzyć, że jestem tam tylko
gościem. Wszyscy byli jakoś dziwnie uśmiechnięci. ‘Co im się stało? Odbiło im
czy co?’ myślałam widząc uśmiechniętego od ucha do ucha Remusa. Gdy weszliśmy,
usiadłam na krześle.
-Usiądź
lepiej na fotelu, będzie ci wygodniej- zaproponował Syriusz.
-Ale
mi jest tu wygodniej.
-Ale
teraz musi ci być idealnie wygodnie- powiedziała Carmen.
James
dziwnie na nich patrzył.
-No
dobrze- powiedziałam dając za wygraną.
Wszyscy
gapili się z fascynacją na mój brzuch.
-Słuchajcie,
co wy dzisiaj jedliście? Bo mam wrażenie, że coś wam zaszkodziło- powiedział po
chwili James.
-Uważaj,
bo uwierzę, że nie ani trochę nie przejmujesz się tym, że będziesz ojcem-
powiedział Remus.
Nastała
głucha cisza. Nie ruszałam się, bałam się spojrzeć na Jamesa. Nie miałam
pojęcia co zrobić. Bo co miałam zrobić?!
-Ojcem?
– powtórzył James powoli i wyraźnie.
Zamknęłam
oczy mając nadzieję, że to tylko zły sen. Niestety to nie był sen.
-A
to ty nie wiedziałeś?- zapytała zdziwiona Carmen.
-Nie.
-To
już wiesz- powiedział Syriusz i poklepał przyjaciela po plecach.
-Wiem-
powtórzył James.
-Jak
będzie dziewczynka to jak chcecie możecie ją nazwać Carmen- zaproponowała
Carmen.
-Nie,
oni chcą ją nazwać Amy- zaprzeczyła moja przyjaciółka.
-Ale
jak to będzie chłopiec to nazwijcie go Syriusz Remus Peter.
W
wyobraźni zobaczyłam siebie wołającą syna na obiad ‘Syriuszu Remusie Peterze
chodź, obiad stygnie’ Nie wyobrażałam sobie tak nazwać swojego dziecka.
-Dobry
pomysł- powiedział Peter- ale lepiej by było gdyby ‘Peter’ było na początku.
-Nie,
to zdecydowanie jeden z twoich najgorszych pomysłów- stwierdził Syriusz.
-Najlepiej
będzie ‘Remus Syriusz Perer’- powiedział Remus.
-Nie,
tak też nie będzie dobrze- nie zgodził się Syriusz.
-Nie
kłóćcie się- powiedziała Carmen.
-No
właśnie i tak pewnie to będzie dziewczynka, popatrzcie na nią ona wygląda tak
jakby w jej brzuchu siedziała mała dziewczynka.
Nie
mogłam dłużej tego ukrywać. Wstałam i krzyknęłam.
-PRZESTAŃCIE!!!
Zapadła
głucha cisza.
-
Nie powinnaś się denerwować - powiedziała Carmen.
-Nie
nazwę dziecka ani Amy ani Carmen ani Syriusz ani Peter ani nawet Remus.
-Nie?!-
odparli chórem.
-Nie,
bo nie jestem w ciąży!
-Nie?!-
znowu zrobili to samo.
-Nie
i nie mówiłam, że jestem. Chodź James, idziemy do domu.
James
wstał i razem udaliśmy się do wyjścia. Nie byłam na nich zła, chciało mi się
śmiać z tej całej sytuacji. Prawie sama uwierzyłam, że jestem w ciąży. Żal mi
tylko było Jamesa, miał bardzo zawiedzioną i smutną minę. Gdy wracaliśmy
przytuliłam się do niego.
-Naprawdę
nie jesteś w ciąży?- zapytał.
-Tak-
przyznałam.
-Szkoda,
fajnie by było mieć małego Pottera.
-Wiem
i będziemy mieć, ale jeszcze nie teraz. Niech się wszystko uspokoi z
Voldemortem, dobrze?
-Jasne-
odparł smutnym głosem- ale ja wiedziałem, że z tą ciążą jest coś nie tak- dodał
po chwili.
-Dlaczego?-
zapytałam.
-Bo
wiem, że gdybyś dowiedziała się, że jesteś w ciąży to od razu byś mi o tym
powiedziała- powiedział i przytulił mnie jeszcze mocniej.
*********************************************************************************
Lily podczas wizyty w mieszkaniu Amy i Carmen
Lily w pracy