sobota, 2 marca 2013

31. Pierwszy prezent ślubny.


Amy mnie nie zabiła, ale miała na to wielką ochotę, widziałam żądzę mordu w jej oczach kiedy zasapana wróciłam. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, bo Amy zdążyła na swoją randkę i świetnie się bawiła. Później do późna opowiadała mi jaką wspaniałą randkę miała. Oczywiście nie przebiła mojej z Jamesem, a kiedy jej opowiadałam aż szczęka jej opadła.
-Nigdy nie przypuszczałabym, że James jest taki romantyczny- powiedziała zdumiona.
-Szczerze mówiąc to ja też- przyznałam.- Ostatnio się taki zrobił, dojrzał.
-Wiesz co Lilka, ty to masz szczęście- powiedziała mi przyjaciółka przytulając mnie
-A ty nie masz?
-Mam, oczywiście, że mam i jestem jeszcze szczęśliwsza niż ty, jeżeli to możliwe, ale Mike mi się jeszcze nie oświadczył.
-Zrobi to zobaczysz.
-Mam nadzieję, bo nie chcę umrzeć jako stara panna.
Wybuchłyśmy śmiechem. Spojrzałam na kalendarz i momentalnie humor odwrócił mi się o 360 stopni. Amy szybko to zauważyła.
-Co jest?- zapytała.
-Kończy się termin spłaty długu- powiedziałam.
-A ile już masz?
-Tylko połowę sumy, a mam jeszcze tylko tydzień. Amy, ja… stracę ten dom, będzie dokładnie tak jak mówiła Petunia.
Nie wiedziałam co mam robić, nie miałam już nadziei, że przez tak krótki czas uda mi się zdobyć tak dużą sumę pieniędzy. To było niemożliwe, po prostu nie do wykonania. Amy też to wiedziała i nie powiedziawszy nic przytuliła mnie.

***

Od czasu walentynek przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą. Poszliśmy z Jamesem do Ministerstwa i wynajęliśmy mistrza ceremoni ( księdza) i zarezerwowaliśmy termin, wybraliśmy szablony zaproszeń i przygotowaliśmy listę gości. Wybraliśmy miejsce w którym odbędzie się wesele. Zamówiliśmy kwiaty i inne ozdoby, jedzenie i tort. Całe te przygotowania sprawiły, że zapomniałam co zepsułam. Zapomniałam o tym, że zabiorą mi dom.
-Rodzice zapraszają nas jutro do siebie na obiad- powiedział James kiedy szliśmy przez Pokątną.
-Twoi rodzice?- zapytałam zdziwiona.
-No raczej nie rodzice Syriusza- zaśmiał się.
-Po co?
-Na obiad, co cię tak dziwi?
-Nic, tylko…
-Tylko?
-Tak nagle znienacka, bez żadnej okazji?
-Też mnie to dziwiło, ale pewnie chcą bliżej poznać swoją przyszłą synową.
-Tak…
Mimo, że rodzice Jamesa są bardzo mili i sympatyczni, zawsze czułam się w ich towarzystwie nieswojo. Rodzice Jamesa to dobre małżeństwo i każdy z nich pochodzi z szanowanej czarodziejskiej rodziny w których od wieków i pokoleń wszyscy są czarodziejami. Nie chodzi o to, że mam kompleksy czy wstydzę się tego, ze pochodzę z nie czarodziejskiej rodziny. Wprost przeciwnie, bardzo cieszę się, że mam taką rodzinę jaką mam. Jednak zawsze kiedy byłam z wizytą u państwa Potter wydawało mi się, że woleliby żeby ich syn związał się z inną dziewczyną, która jest pełnej krwi czarownicą A może mi się tylko wydawało? Może to nie prawda? Tak, na pewno mi się tylko zdaje.

***

-Lily!- Usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi łazienki.
-Co?- odpowiedziałam siłując się z zamkiem od sukienki.
-James już czeka- Carmen stukała coraz mocniej.- Wychodź już!
-Jeszcze sekunda!- Dlaczego on zawsze przychodzi punktualnie?! Nie może się od czasu do czasu spóźnić, żebym miała więcej czasu na przygotowanie się?! Szarpnęłam mocno zamek od sukienki i… rozerwał się.
-Świetnie!- krzyknęłam do siebie.
-Co mówisz?- zapytała Carmen.
-Nic, przyniesiesz mi tą zieloną sukienkę?
-A co łosośowa jest zła?- zapytała Carmen.
-Nie pasuje do mojej karnacji- powiedziałam z ironią.- Przynieś mi ją, proszę.
-No dobrze tylko przypominam ci że nie masz zbyt wiele czasu.
-Wiem, wiem- powiedziałam i zaczęłam zdejmować rozdartą sukienkę.
Czemu takie rzeczy przytrafiają mi się akurat w takich momentach?! Pomyślałam zakładając zieloną sukienkę. Powoli uczesałam się i starając się nic znowu nie zepsuć udałam się do pokoju gdzie czekał już zniecierpliwiony James, a może raczej zniecierpliwiona Carmen, bo James siedział spokojnie przyzwyczajony już, że na mnie trzeba poczekać.
-Wreszcie- powiedziała Carmen na mój widok.
-Dlaczego tak się denerwujesz?- zapytałam.
-Bo nie chcę żebyś się spóźniła na obiad u swoich przyszłych teściów. Moja koleżanka kiedyś tak zrobiła i później długo tego żałowała.
-Mamy jeszcze dużo czasu nie spóźnimy się- powiedział James i objął mnie.- Idziemy?- zapytał.
-Tak –powiedziałam i zamiast pójść do Jamesa ja oczywiście poleciałam do przodu, bo zahaczyłam obcasem o framugę. Leżałam na ziemi zastanawiając się nad sensem mojego istnienia dopóki James mnie nie podniósł. Dlaczego ja jestem taką niezdarą?!
-Jesteś cała?- zapytał.
-Chyba tak- odpowiedziałam przyglądając się mojej sukience.- Ale ona nie.
Moja świeżo założona, zielona sukienka była porwana. Jak można porwać w ciągu 10 minut aż dwie sukienki?! Zastanawiałam się No tak, tylko ja to potrafiłam. Przyglądałam się mojej postrzępionej sukience i starałam się powstrzymać łzy. Łzy złości, paniki i żalu.
-Nie martw się poczekam jeszcze trochę, a ty się przebierz- powiedział James.
-Nie mogę- odpowiedziałam.
-Jak to nie możesz?
-Nie mogę, bo nie mam w co się ubrać.
-Załóż cokolwiek.
-Cokolwiek… –westchnęłam.
-Chodź- usłyszałam głos Carmen i poczułam jak ciągnie mnie do naszego pokoju.
-O co chodzi?- zapytałam zrezygnowanym głosem.
-Trzymaj!- powiedziała Carmen podając mi coś co wyjęła właśnie z szafy.
-Co to?- zapytałam.
-Zobacz.
Rozwinęłam to „coś” i zobaczyłam… szatę?
-Szata wyjściowa?
-Ostatni raz miałam ją na balu, ale myślę że dalej jest do użytku.
-Świetnie, byłaby dobra gdybym szła na bal do Hogwartu, ale nie idę- powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.
-Lily… idziesz do rodziców Jamesa, prawda?
-Yhy -przytaknęłam.
-A oni są czarodziejami.
 -Tak, ale…
-No więc na pewno zrobisz na nich dobre wrażenie kiedy przyjdziesz w szacie jak czarownica, a nie w zwykłej mugolskiej sukience. Uwierz mi ja coś o tym wiem. Po za tym i tak nie masz wyboru.
Nie miałam i to właśnie zdecydowało, że zgodziłam się ubrać zieloną szatę z hogwartu. James był zachwycony moim wyglądem, a jego rodzice… byli w niebo wzięci jak mnie zobaczyli.
-Lily jak ty wspaniale wyglądasz- powiedziała z uznaniem Pani Potter.- Tak dostojnie, jak prawdziwa czarownica- dokończyła i ucałowała mnie.
Usiedliśmy do obiadu, było bardzo sympatycznie. Rozmawialiśmy o ślubie i o naszych planach na przyszłość. Czas pędził jak zaklęty w końcu zrobiła się pora kolacji. Postanowiliśmy z Jamesem że zostaniemy i zjemy ją, a później zaczniemy się zbierać. Gdy skończyliśmy jeść i stwierdziliśmy, że musimy już iść Pani i Pan Potter wymienili spojrzenia, a później powiedzieli.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć.
Tym razem ja i James wymieniliśmy spojrzenia.
-O co chodzi?- zapytał James.
-Niedługo wasz ślub… i chcieliśmy dać wam wcześniejszy prezent ślubny- powiedziała pani Potter.
-Ale my możemy poczekać- zaczął James.
-Nie, nie możecie, posłuchaj do końca- powiedział pan Potter.
 Mama Jamesa mówiła dalej.
- Chcieliśmy wam kupić mieszkanie, żebyście mieli gdzie mieszkać po ślubie, ale przemyśleliśmy to i postanowiliśmy nie kupować tego mieszkania…
Nie wiedziałam do czego ta rozmowa zmierza, James widocznie też. Tym razem zaczął mówić tata Jamesa.
-Wiemy o tym że zbieracie pieniądze na spłatę długu i postanowiliśmy, ze zamiast kupować nowe mieszkanie to damy wam pieniądze na spłatę i tym sposobem nie stracicie domu i po ślubie będziecie mieli gdzie mieszkać. Co wy na to?
Słowa które przed chwilą usłyszałam długo błądziły w mojej głowie zanim zrozumiałam ich sens. ‘Nie stracę domu! Jeszcze nie jest za późno! Nie stracę domu! Zamieszkamy w nim z Jamesem i będziemy szczęśliwi! Nie stracę domu!!’ myślałam. Byłam szczęśliwa i wzruszona, a rodzice Jamesa wydawali mi się najlepszymi ludźmi na świecie. James mnie objął.
-Co ty na to Lily?- szepnął James.
Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Chwilę milczałam, później udało mi się wyjąkać jedno słowo.
-Dziękuję- wyszeptałam i zaczęłam płakać.

********************************************************************************
Nie mam zdjęcia Lily w szacie więc daję pierwszą sukienkę :* 







4 komentarze:

  1. Świetny cudny! Warto było czekać! :D Nue mogę się doczekać rozdziału z ślubem. To będzie piękne. :) Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Na ślub mam taki zwykły pomysł, ale słowa przysięgi będą cudne :) sam je napisałam :D

      Usuń
  2. Tak jak zawsze świetne :D

    OdpowiedzUsuń