Amy mnie nie zabiła, ale miała na to wielką ochotę,
widziałam żądzę mordu w jej oczach kiedy zasapana wróciłam. Na szczęście
wszystko dobrze się skończyło, bo Amy zdążyła na swoją randkę i świetnie się
bawiła. Później do późna opowiadała mi jaką wspaniałą randkę miała. Oczywiście
nie przebiła mojej z Jamesem, a kiedy jej opowiadałam aż szczęka jej opadła.
-Nigdy nie przypuszczałabym, że James jest taki romantyczny-
powiedziała zdumiona.
-Szczerze mówiąc to ja też- przyznałam.- Ostatnio się taki
zrobił, dojrzał.
-Wiesz co Lilka, ty to masz szczęście- powiedziała mi
przyjaciółka przytulając mnie
-A ty nie masz?
-Mam, oczywiście, że mam i jestem jeszcze szczęśliwsza niż
ty, jeżeli to możliwe, ale Mike mi się jeszcze nie oświadczył.
-Zrobi to zobaczysz.
-Mam nadzieję, bo nie chcę umrzeć jako stara panna.
Wybuchłyśmy śmiechem. Spojrzałam na kalendarz i momentalnie
humor odwrócił mi się o 360 stopni. Amy szybko to zauważyła.
-Co jest?- zapytała.
-Kończy się termin spłaty długu- powiedziałam.
-A ile już masz?
-Tylko połowę sumy, a mam jeszcze tylko tydzień. Amy, ja…
stracę ten dom, będzie dokładnie tak jak mówiła Petunia.
Nie wiedziałam co mam robić, nie miałam już nadziei, że
przez tak krótki czas uda mi się zdobyć tak dużą sumę pieniędzy. To było
niemożliwe, po prostu nie do wykonania. Amy też to wiedziała i nie
powiedziawszy nic przytuliła mnie.
***
Od czasu walentynek przygotowania do ślubu ruszyły pełną
parą. Poszliśmy z Jamesem do Ministerstwa i wynajęliśmy mistrza ceremoni (
księdza) i zarezerwowaliśmy termin, wybraliśmy szablony zaproszeń i
przygotowaliśmy listę gości. Wybraliśmy miejsce w którym odbędzie się wesele.
Zamówiliśmy kwiaty i inne ozdoby, jedzenie i tort. Całe te przygotowania
sprawiły, że zapomniałam co zepsułam. Zapomniałam o tym, że zabiorą mi dom.
-Rodzice zapraszają nas jutro do siebie na obiad- powiedział
James kiedy szliśmy przez Pokątną.
-Twoi rodzice?- zapytałam zdziwiona.
-No raczej nie rodzice Syriusza- zaśmiał się.
-Po co?
-Na obiad, co cię tak dziwi?
-Nic, tylko…
-Tylko?
-Tak nagle znienacka, bez żadnej okazji?
-Też mnie to dziwiło, ale pewnie chcą bliżej poznać swoją
przyszłą synową.
-Tak…
Mimo, że rodzice Jamesa są bardzo mili i sympatyczni, zawsze
czułam się w ich towarzystwie nieswojo. Rodzice Jamesa to dobre małżeństwo i
każdy z nich pochodzi z szanowanej czarodziejskiej rodziny w których od wieków
i pokoleń wszyscy są czarodziejami. Nie chodzi o to, że mam kompleksy czy
wstydzę się tego, ze pochodzę z nie czarodziejskiej rodziny. Wprost przeciwnie,
bardzo cieszę się, że mam taką rodzinę jaką mam. Jednak zawsze kiedy byłam z
wizytą u państwa Potter wydawało mi się, że woleliby żeby ich syn związał się z
inną dziewczyną, która jest pełnej krwi czarownicą A może mi się tylko
wydawało? Może to nie prawda? Tak, na pewno mi się tylko zdaje.
***
-Lily!- Usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi łazienki.
-Co?- odpowiedziałam siłując się z zamkiem od sukienki.
-James już czeka- Carmen stukała coraz mocniej.- Wychodź
już!
-Jeszcze sekunda!- Dlaczego on zawsze przychodzi
punktualnie?! Nie może się od czasu do czasu spóźnić, żebym miała więcej czasu
na przygotowanie się?! Szarpnęłam mocno zamek od sukienki i… rozerwał się.
-Świetnie!- krzyknęłam do siebie.
-Co mówisz?- zapytała Carmen.
-Nic, przyniesiesz mi tą zieloną sukienkę?
-A co łosośowa jest zła?- zapytała Carmen.
-Nie pasuje do mojej karnacji- powiedziałam z ironią.-
Przynieś mi ją, proszę.
-No dobrze tylko przypominam ci że nie masz zbyt wiele
czasu.
-Wiem, wiem- powiedziałam i zaczęłam zdejmować rozdartą
sukienkę.
Czemu takie rzeczy przytrafiają mi się akurat w takich
momentach?! Pomyślałam zakładając zieloną sukienkę. Powoli uczesałam się i
starając się nic znowu nie zepsuć udałam się do pokoju gdzie czekał już
zniecierpliwiony James, a może raczej zniecierpliwiona Carmen, bo James
siedział spokojnie przyzwyczajony już, że na mnie trzeba poczekać.
-Wreszcie- powiedziała Carmen na mój widok.
-Dlaczego tak się denerwujesz?- zapytałam.
-Bo nie chcę żebyś się spóźniła na obiad u swoich przyszłych
teściów. Moja koleżanka kiedyś tak zrobiła i później długo tego żałowała.
-Mamy jeszcze dużo czasu nie spóźnimy się- powiedział James
i objął mnie.- Idziemy?- zapytał.
-Tak –powiedziałam i zamiast pójść do Jamesa ja oczywiście
poleciałam do przodu, bo zahaczyłam obcasem o framugę. Leżałam na ziemi
zastanawiając się nad sensem mojego istnienia dopóki James mnie nie podniósł.
Dlaczego ja jestem taką niezdarą?!
-Jesteś cała?- zapytał.
-Chyba tak- odpowiedziałam przyglądając się mojej sukience.-
Ale ona nie.
Moja świeżo założona, zielona sukienka była porwana. Jak
można porwać w ciągu 10 minut aż dwie sukienki?! Zastanawiałam się No tak,
tylko ja to potrafiłam. Przyglądałam się mojej postrzępionej sukience i
starałam się powstrzymać łzy. Łzy złości, paniki i żalu.
-Nie martw się poczekam jeszcze trochę, a ty się przebierz-
powiedział James.
-Nie mogę- odpowiedziałam.
-Jak to nie możesz?
-Nie mogę, bo nie mam w co się ubrać.
-Załóż cokolwiek.
-Cokolwiek… –westchnęłam.
-Chodź- usłyszałam głos Carmen i poczułam jak ciągnie mnie
do naszego pokoju.
-O co chodzi?- zapytałam zrezygnowanym głosem.
-Trzymaj!- powiedziała Carmen podając mi coś co wyjęła
właśnie z szafy.
-Co to?- zapytałam.
-Zobacz.
Rozwinęłam to „coś” i zobaczyłam… szatę?
-Szata wyjściowa?
-Ostatni raz miałam ją na balu, ale myślę że dalej jest do
użytku.
-Świetnie, byłaby dobra gdybym szła na bal do Hogwartu, ale
nie idę- powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.
-Lily… idziesz do rodziców Jamesa, prawda?
-Yhy -przytaknęłam.
-A oni są czarodziejami.
-Tak, ale…
-No więc na pewno zrobisz na nich dobre wrażenie kiedy
przyjdziesz w szacie jak czarownica, a nie w zwykłej mugolskiej sukience.
Uwierz mi ja coś o tym wiem. Po za tym i tak nie masz wyboru.
Nie miałam i to właśnie zdecydowało, że zgodziłam się ubrać
zieloną szatę z hogwartu. James był zachwycony moim wyglądem, a jego rodzice…
byli w niebo wzięci jak mnie zobaczyli.
-Lily jak ty wspaniale wyglądasz- powiedziała z uznaniem
Pani Potter.- Tak dostojnie, jak prawdziwa czarownica- dokończyła i ucałowała
mnie.
Usiedliśmy do obiadu, było bardzo sympatycznie.
Rozmawialiśmy o ślubie i o naszych planach na przyszłość. Czas pędził jak
zaklęty w końcu zrobiła się pora kolacji. Postanowiliśmy z Jamesem że
zostaniemy i zjemy ją, a później zaczniemy się zbierać. Gdy skończyliśmy jeść i
stwierdziliśmy, że musimy już iść Pani i Pan Potter wymienili spojrzenia, a
później powiedzieli.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć.
Tym razem ja i James wymieniliśmy spojrzenia.
-O co chodzi?- zapytał James.
-Niedługo wasz ślub… i chcieliśmy dać wam wcześniejszy
prezent ślubny- powiedziała pani Potter.
-Ale my możemy poczekać- zaczął James.
-Nie, nie możecie, posłuchaj do końca- powiedział pan
Potter.
Mama Jamesa mówiła
dalej.
- Chcieliśmy wam kupić mieszkanie, żebyście mieli gdzie
mieszkać po ślubie, ale przemyśleliśmy to i postanowiliśmy nie kupować tego
mieszkania…
Nie wiedziałam do czego ta rozmowa zmierza, James widocznie
też. Tym razem zaczął mówić tata Jamesa.
-Wiemy o tym że zbieracie pieniądze na spłatę długu i
postanowiliśmy, ze zamiast kupować nowe mieszkanie to damy wam pieniądze na
spłatę i tym sposobem nie stracicie domu i po ślubie będziecie mieli gdzie
mieszkać. Co wy na to?
Słowa które przed chwilą usłyszałam długo błądziły w mojej
głowie zanim zrozumiałam ich sens. ‘Nie stracę domu! Jeszcze nie jest za późno!
Nie stracę domu! Zamieszkamy w nim z Jamesem i będziemy szczęśliwi! Nie stracę
domu!!’ myślałam. Byłam szczęśliwa i wzruszona, a rodzice Jamesa wydawali mi
się najlepszymi ludźmi na świecie. James mnie objął.
-Co ty na to Lily?- szepnął James.
Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Chwilę milczałam, później
udało mi się wyjąkać jedno słowo.
-Dziękuję- wyszeptałam i zaczęłam płakać.
********************************************************************************
-Dziękuję- wyszeptałam i zaczęłam płakać.
********************************************************************************
Nie mam zdjęcia Lily w szacie więc daję pierwszą sukienkę :*
Świetny cudny! Warto było czekać! :D Nue mogę się doczekać rozdziału z ślubem. To będzie piękne. :) Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na ślub mam taki zwykły pomysł, ale słowa przysięgi będą cudne :) sam je napisałam :D
UsuńTak jak zawsze świetne :D
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń