-Lily! Wstawaj!- usłyszałam głos.
Otworzyłam jedno oko, było jeszcze ciemno, przy oknie stał James.
-Co się stało?- zapytałam zaspanym głosem- nie możesz spać czy co?
-Nie pytaj tylko wstawaj- powiedział patrząc w okno- nie mamy zbyt wiele czasu.
-Zbyt wiele czasu? Przecież mamy urlop -James popatrzył na mnie i uśmiechną się tak, że już wiedziałam o co mu chodzi.
-Znowu chcesz mnie zaskoczyć, tak?
-To moje ulubione zajęcie- odparł i pomógł mi wstać z łóżka
Ubrałam się i doprowadziłam mniej więcej do porządku. James z uśmiechem na twarzy wyjął z kieszeni coś co przypominało opaskę.
-Nie…- powiedziałam z niedowierzaniem- chyba nie chcesz mi tym zasłonić oczu?
-Tak- powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej i zrobił krok w moją stronę. Ja zrobiłam krok w tył.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-No dobra- dałam za wygraną i dałam sobie zasłonić oczy, chociaż potwornie nie znosiłam uczucia kiedy nie miałam nad czymś kontroli.
James złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Z tego co czułam słuchem i węchem to szliśmy najpierw przez ogród hotelu, później przez jakiś las aż w końcu doszliśmy… na plażę?!
-James gdzie jesteśmy?- zapytałam niepewnie.
-Jeszcze chwilę, jeszcze parę kroków…- powiedział.
-Ale ja…- zaczęłam.
-Już- powiedział nagle James, zatrzymaliśmy się, zdjęłam opaskę.
Staliśmy na plaży, przed wielkim obliczem morza Śródziemnego.
-James?
-Popatrz tam- pokazał wskazując na wschód.
Odwróciłam się i stanęłam przed pięknym wschodem słońca. Zaniemówiłam, było tak ślicznie. Staliśmy tak w milczeniu aż słońce całkiem wzeszło i było już dokładnie nad naszymi głowami.
-Podobało się?- zapytał obejmując mnie w pasie.
-Nawet nie wiesz jak- odpowiedziałam i pocałowałam go.- A właściwie to czegoś nie rozumiem…
-Czego?- zapytał zdziwiony.
-No bo… nie mogę uwierzyć, że stoi przede mną ten sam James który jeszcze parę lat temu znęcał się nad słabszymi i rozwalał wszystko co koło niego się znalazło.
-To uwierz, bo to właśnie on przed tobą stoi.
-Co się stało, że tak bardzo się zmieniłeś?
-Może znudziło mi się takie życie, może zrozumiałem wreszcie czego tak naprawdę pragnę, a może po prostu dojrzałem.
-Wiesz co?
-Co?
-Wolę cię takiego jakim teraz jesteś.
James uśmiechnął się.
-Chodźmy już, może jeszcze uda nam się zasnąć.
***
-Piramidy?!- krzyknął James kiedy powiedziałam mu o naszych planach
-James, jesteśmy w Egipcie, musimy zobaczyć piramidy.
-Jedyne co musimy to wygrzewać się na plaży, a nie jeździć do jakichś zaśmierdłych piramid.
-Nawet nie wiesz jakie to ciekawe- powiedziałam entuzjastycznie.
-Ciekawe?! A co w tym ciekawego?!
-Wszystko. Konstrukcja, wystrój, klimat, wszystko.
-Przeciągi i robactwo też ci się podoba?- zapytał ze złością.
-Nie, ale wszystko można znieść dla dobra wiedzy.
-Wiedzy? Jakbym słyszał Lunatyka.
-James.
-No co?
-Nic, Kocham cię- powiedziałam i posłałam mu powietrznego buziaka.
Od tej chwili mój mąż już nie marudził, siedział cicho i z podziwem patrzył na piramidy do których się zbliżaliśmy. Nie musiał nic mówić, dobrze go znałam i wiedziałam, że mu się podobają.
***
Piramidy były wspaniałe. Chociaż zwiedzaliśmy je już dwie godziny bez przerwy, wcale nie czułam się zmęczona. Za to James tak.
-Co robisz?!- zapytałam kiedy zobaczyłam jak siada na ziemi.
-Odpoczywam- powiedział spokojnie.
-Odpoczywasz?! Nie możemy się odłączać od grupy, bo się zgubimy!
-Jak się zgubimy to w końcu kiedyś się też znajdziemy.
James wyjął różdżkę i wypowiedział zaklęcie „lumos”.
-Co robisz?!- zapytałam ponownie jeszcze bardziej przerażona- tu jest pełno mugoli, zgaś to.
-Nic nie zauważą.
-James!
-Co?
-Chodźmy.
-Jeszcze chwilka, zmęczyłem się.
-No proszę, chodźmy- powiedziałam ciągnąc go za rękę.
-Dobra, dobra- powiedział i łaskawie wstał.
Ruszyliśmy przed siebie, niestety nikogo nie było. Szliśmy, szliśmy, skręcaliśmy raz w jedną raz w drugą stronę. Nigdzie nie było widać naszej grupy, ani żadnej innej żywej duszy. Coraz bardziej się bałam.
-A nie mówiłam!- krzyknęłam siląc się na spokój.
-Mówiłaś - James był nienaturalnie spokojny
-I co teraz?!
-Poczekamy.
-Poczekajmy na co?!
-Na pomoc.
-Na pomoc?! Jak mają nas znaleźć w wielkiej piramidzie?!
-Oni już mają swoje sposoby, pewnie codziennie szukają jakiegoś turysty.
-Jesteś dziwny.
-Może tak, może nie.
James usiadł, ja zrobiłam to samo co on.
-Teraz wiem, że ogóle się nie zmieniłeś- powiedziałam ze złością krzyżując ramiona.
-Tak? To dla czego za mie wyszłaś?!- tym razem w głosie Jamesa można było wyczuć chłód.
-Czy ty mi coś zarzucasz?!
-Nie, ja?
-Tak, sugerujesz, że jestem fałszywa!
-Nic takiego nie powiedziałem!
-Ale pomyślałeś, a to mi wystarczy!
-No tak, bo ty lepiej wiesz o czym ja myślę!
-Nie odzywaj się do mnie takim tonem!
-Dobra, już się nie odezwę ani słowem!
-No i bardzo dobrze!
Po tej ostrej wymianie słów, odwróciliśmy się do siebie plecami i nie odzywaliśmy się przez dłuższy czas. Czyżby pierwsza kłótnia małżeńska? Tylko czemu tak szybko?
Gapiłam się w ziemię myśląc co właśnie powiedziałam, żałowałam, że tak ostro zareagowałam. Nagle, na ziemi zobaczyłam jakiegoś robaka. Podniosłam szybko nogi do góry przypominając sobie pewien mugolski film. Nie mogłam wytrzymać i depcząc moją damską dumę pierwsza się odezwałam.
-James?
Nie zareagował.
-James?- spróbowałam jeszcze raz.
James powoli się odwrócił w moją stronę
-Jak myślisz czy tu są skarabeusze? No wiesz, takie ludojady
James chyba spodziewał się, że go przeproszę, a nie zapytam o jakieś robaki, bo wymownie spojrzał w sufit.
-Przepraszam- powiedziałam kiedy to zauważyłam- ale to nie była tylko moja wina- dodałam próbując zachować chociaż trochę honoru.
-No dobra, ja też przepraszam- powiedział James i przytulił mnie.- A skarabeusze pewnie są, ale ludojady raczej nie. Ale jak chcesz to ja mogę zostać ludojadem!- powiedział i zaczął mnie łaskotać i gryźć.
Wydałam z siebie przeraźliwy odgłos, który był mieszanką śmiechu, wołania o pomoc i słowem „James przestań”. Na ziemię sprowadził nas szorstki głos.
-Czy wy zdajecie sobie sprawę co robicie?
Przed nami stał mugolski przewodnik który miał minę jakbyśmy popełnili niewybaczalny grzech. James i ja odskoczyliśmy od siebie jak dwa magnesy.
-My… się zgubiliśmy- zaczął tłumaczyć James.
-Wiem, że się zgubiliście, bo szukamy was już od dwóch godzin. Nie rozumiem tylko czemu tak krzyczycie. Nie wiecie, że tu nie można krzyczeć? To wywołuje nieszczęścia i klątwy.
-Kto jak kto, ale ja nie wierzę ani w klątwy ani w przesądy ani nic w tym stylu- powiedziałam naśladując ton Amy.
*********************************************************************************
Lily podczas zwiedzania piramid.
Lily na plaży.
wreszcie ;) fajnie to wymyśliłaś
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrzepraszam że tak długo ale byłam/jestem chora :/
Świetne! :D Pierwsza sprzeczka. :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :*
OdpowiedzUsuńDziękuję. Będzie 16.03 :D
UsuńŚwietny rozdział. Najbardziej podobał mi się moment sprzeczki :) Nie moge się doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńDzięki :) Heheh. Będzie niedługo :P
Usuń