piątek, 25 stycznia 2013

13. Remus i kotek.


- No dalej, otwieraj- popędzała mnie Amy.
‘Dlaczego Petunia pisze do mnie list? Przecież nigdy nie pisała. Może się coś stało? Może coś z rodzicami?’ Bałam się otworzyć ten list, dlaczego? Nie wiem, przecież gdyby coś się stało nie Petunia sama by mi to powiedziała. Nie pisałaby o tym w liście. Jednak chyba trochę rozsądku ma. Odłożyłam list z powrotem na stół.
-Co robisz?- zapytała ze zdziwieniem Amy.
-Nie chcę go otwierać- odpowiedziałam.
-Dlaczego?- Amy wytrzeszczała na mnie oczy ze zdziwienia.
-Petunia do mnie nigdy nie pisała i nie napisałaby gdyby nie miała powodów.
-Może ma.
-No właśnie, pewnie coś z moimi rodzicami, albo nie wiem…
-Może te powody nie są złe tylko dobre, pomyślałaś o tym?
Nie pomyślałam. Nie pomyślałam, bo niby dlaczego Petunia miałaby pisać o czymś dobrym, przecież największą przyjemność sprawia jej przekazywanie mi złych wiadomości. Nigdy jeszcze nie powiedziała mi nic miłego. Zawsze była pierwsza do przekazania mi, że mam karę, że nie wyjdę z domu, bo rodzice mi nie pozwalają, że nie wyjeżdżamy nigdzie na wakacje. Zawsze, nawet jak wiadomość była zła także dla niej, zawsze ona mi o tym mówiła. A teraz nagle ma mi przysłać list z dobrą wiadomością? Nie to niemożliwe.
-Otwórz to zobaczysz- zaproponowała Amy.- Kiedyś przecież musisz to zrobić- dodała widząc, że nie zamierzam otworzyć koperty.
Powoli wzięłam ją do ręki i rozerwałam. W środku była biała tekturowa kartka na której napisane było „Zaproszenie”
Otworzyłam i przeczytałam.

KU RADOŚCI PRZYJACIÓŁ ZA POZWOLENIEM NAJBLIŻSZYCH

ROZPOCZNĄ WSPÓLNĄ DROGĘ  ŻYCIA

PETUNIA EVANS

I

VERNON DURSLEY

SLUBUJĄC SOBIE MIŁOŚĆ I WIERNOŚĆ

DNIA 27 LISTOPADA O GODZINIE 14.00

W KOŚCIELE ŚW. ANNY W LONDYNIE

NA TĄ UROCZYSTOŚĆ ZAPRASZAJĄ

                                  RODZICE I NARZECZENI



Siedziałam i gapiłam się na zaproszenie oniemiała. Moja siostra wychodzi za mąż? Dałam kopertę Amy żeby przeczytała. Gdy to zrobiła zapytała.
-Twoja siostra wychodzi za mąż?
-Na to wygląda- powiedziałam siląc się na spokój.
-Wiedziałaś o jej planach?
-Nie, późno już chodźmy spać- powiedziałam i wstałam od stołu.
Gdy się położyłam było już koło 3 w nocy. Jednak ja nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym zaproszeniu, a właściwie nie o nim, ale o mojej siostrze. ‘Co się stało? Dlaczego dowiaduję się o ślubie mojej siostry w taki sposób, jakbym była kimś obcym? Dlaczego nie powiedziała mi tego osobiście? Dlaczego nie poprosiła żebym była jej świadkiem, żebym pomogła w przygotowaniach do ślubu. Dlaczego nie jesteśmy ze sobą tak blisko jak powinny być ze sobą siostry? Dlaczego? Co się stało?’

***
 Następnego dnia kiedy wracałam z pracy miałam zamiar iść do domu moich rodziców, zapytać czemu nie powiedzieli mi wcześniej, wyjaśnić wszystko, poukładać. Jednak kiedy zapukałam do drzwi, rodziców nie było, a drzwi otworzyła Petunia. Nie powitała mnie zbyt przyjaźnie.
-Cześć- powiedziałam żeby przerwać jej przeszywające spojrzenie.
-Cześć- odpowiedziała bez zbytniego entuzjazmu.
-Dostałam twoje zaproszenie- powiedziałam zastanawiając się czy raczy wpuścić mnie do środka. Nie raczyła, zamiast tego krótko odpowiedziała.
-To dobrze, tak myślałam, że w tym tygodniu powinno dojść.
-Nie pomyślałaś, że łatwiej by było dać mi je osobiście?- zapytałam.
-Dla mnie łatwiej było je wysłać pocztą.
-Gratuluję, mam nadzieje, że wam się będzie wszystko układać- powiedziałam z udawanym uśmiechem.
-Też mam taką nadzieję.
Pomyślałam, że dopóki nie ma w domu rodziców nie da się z nią porozmawiać, więc pożegnałam się i udałam się w stronę domu. ‘Dlaczego ona tak się zachowuję? Dlaczego nie możemy normalnie porozmawiać’ rozmyślałam tak przez długi czas aż nagle stwierdziłam, że ktoś za mną idzie. Odwróciłam się na chodniku stał mały rudy kotek. Patrzył na mnie niewinnie i mruczał tak głośno, że aż ja słyszałam. Na początku chciałam go pogłaskać, ale później pomyślałam ‘Lily, nie wiesz, że to może być animag a nie zwykły kot, popatrz na Łapę, Glizdogona i Rogacza’ Szybko cofnęłam rękę i poszłam dalej. Jednak przez całą drogę czułam, że kot idzie za mną. Pod domem odwróciłam się i powiedziałam do kota.
-Jeśli jesteś animagiem to radzę żebyś nie łaził za mną- kot gapił się na mnie ze zdziwieniem. ‘Czy taki malutki, słodziutki kotek może być animagiem? Nie’ pomyślałam i wzięłam kotka na ręce. Szczęśliwy zwierzak zaczął ocierać się o moją rękę i mruczeć jeszcze głośniej. Po chwili odłożyłam go z powrotem na ziemię.
-Idź już, idź do domu- powiedziałam do rudego zwierzaka, jednak on nie miał zamiaru mnie opuścić, stał gapiąc się na mnie.
- No idź, nie mogę cię wziąć do domu jeśli masz już właściciela- powiedziałam odpędzając go. Ani drgnął. Nagle ktoś zasłonił mi oczy i zaczął całować po szyi.
-James…- powiedziałam bez zastanowienia.
-Tak?- powiedział odsłaniając mi oczy i przytulając mocno.
-Co tu robisz?
-Wracam do domu, a ty…- zapytał patrząc podejrzliwie na kota.- Bawisz się z kotem?
-Chodzi za mną i nie chcę odejść- powiedziałam przyglądając się kotkowi.
-To go weź do domu- zaproponował.
-A jak on ma już właściciela.
-Jak miał dobrego właściciela to sam do niego wróci, a jak nie to zostanie z tobą- powiedział i wziął kotka na ręce.- Chodź.
Nie byłam pewna czy dobrze robimy biorąc kotka do siebie jednak nie protestowałam i poszłam za nimi. Gdy byliśmy już na korytarzu przed naszymi mieszkaniami usłyszeliśmy głosy, a właściwie krzyki.
-Spokojnie, na wszystko jest jakieś proste rozwiązanie- powiedział Syriusz pocieszając kogoś.- To nie jest koniec świata!
-To jest już koniec, nic nie da się zrobić, wszędzie gdzie się pojawię traktują mnie jak wyrzutka, jak kogoś gorszego!- teraz słyszeliśmy krzyk Remusa. Lupin przyjechał?!
-My cię tak nie traktujemy!
-Tylko wy i Dumbledore mnie tak nie traktujecie, ale wszyscy inni tak! Jak ja mam tak żyć?!
-Nie użalaj się tak nad sobą! Możesz przecież mieszkać z nami, znajdziesz sobie nową pracę!
-Jak ty sobie to wyobrażasz wilkołak mieszkający w środku miasta!
-Nie tak głośno, nie wszyscy muszą nas słyszeć!
-A co wstydzisz się, że jestem wilkołakiem?! Niech wszyscy o tym wiedzą. TAK JESTEM NIM!!JESTEM WILKOŁAKIEM ! W PEŁNIĘ KSIĘŻYCA ZMIENIAM SIĘ W STRASZNEGO POTWORA. SŁYSZYCIE?!
James szybko oddał mi kotka i wszedł do mieszkania, ja jednak nie mogłam się ruszyć. Nigdy jeszcze nie widziałam Remusa w takim stanie, zawsze był spokojny i opanowany, a teraz… Stałam ja wryta patrząc przez otwarte drzwi jak James próbuje uspokoić lupina.
-Uspokój się!!
-ZOSTAWCIE MNIE, PRZECIEŻ JESTEM WILKOŁAKIEM ! WILKOŁAKA LEPIEJ NIE DOTYKAĆ!!!! – krzyczał coraz głośniej.
-Jesteśmy twoimi przyjaciółmi!- krzyknął James.
-LEPIEJ SIĘ ZE MNĄ NIE PRZYJAŹNIĆ!! BO JA JESTEM….- nagle nasze spojrzenia się spotkały. Lupin patrzył na mnie i przestał krzyczeć. Po prostu się na mnie patrzył. Jego wzrok był smutny i za razem pełen złości. Wyrwał się z uścisków Syriusza i Jamesa i pobiegł do innego pokoju. A ja po prostu stałam, stałam, bo po tym co zobaczyłam czułam jakby nogi wrosły mi w ziemię.
***




A tu taka nowość, pod każdym wpisem będę dodawać zdjęcie jak wyglądała Lily.
Tutaj akurat wracała z pracy więc ma na sobie sweterek, eleganckie spodnie, baletki i luźną różową kurtkę.

2 komentarze: