-Przyjechałam!- przez pół zamknięte oczy zobaczyłam Dorcas uśmiechniętą od ucha do ucha i patrzącą na mnie z satysfakcją.- Zaskoczyłam cię?
-Dorcas? Co ty tu robisz? Jest 5 rano w dodatku sobota!
-Wiem- powiedziała wchodząc.- Wczoraj wieczorem siedziałam sobie i pomyślałam, że nie będę czekać tak długo, bo umieram z tęsknoty i przyjechałam. Mogę zostać tylko do niedzieli dlatego przyjechałam tak wcześnie. Nie cieszysz się?
-Oczywiście, że się cieszę głuptasie- powiedziałam i mocno ją uściskałam.- Wejdź i opowiadaj co tam we Francji.
-Och… wiesz kiedyś musicie tam przyjechać to przepiękny kraj, mili ludzie no i oczywiście piękne zwierzęta. Wspaniale.
-Chcesz kawy?- zapytałam potrącając przy tym butelkę z wodą.
-Lepiej ja zrobię ci kawę bo ty prędzej zdemolujesz całą kuchnię niż zaparzysz cokolwiek. Siadaj i opowiadaj co słychać u was. Masz oko na Syriusza? Lepiej dla niego żeby nie znalazł sobie nowej miłości- uśmiechnęła się.
Miło było tak pogadać, a gadałyśmy dosyć długo, bo zdążyłyśmy wypić 2 kawy i 3 herbaty. Po jakimś czasie wstała Amy i poznałam obie dziewczyny ze sobą, chyba się polubiły, co szczerze mówiąc było do przewidzenia, bo miały bardzo podobne charaktery. Rozmawiałyśmy o Hogwarcie o pracy i o chłopakach. Dorcas mówiła, że we Francji są oni boscy. W końcu rozmowa zeszła na bliższych nam chłopców, a mianowicie na huncwotów. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że Amy wspomniała, że ostatnio rozmawiała z dziewczyną Pottera.
-Potter ma dziewczynę?- zapytała zdziwiona Dorcas.
-Tak już od jakiegoś czasu- powiedziała Amy nerwowo spoglądając na mnie.- A ja ostatnio widziałam na Pokątnej takiego suuper przystojniaka- powiedziała starając się zmienić temat. Jednak Dorcas ciągnęła dalej temat Jamesa.
-Nie pisałaś mi o tym w listach- powiedziała patrząc na mnie uważnie.
-Po co miałabym ci o tym pisać. Przecież on miał już chyba ze 100 dziewczyn nic nadzwyczajnego- siliłam się na obojętność.
- Ty też nią byłaś i to całkiem niedawno…
-Byłaś dziewczyną Pottera! To dlatego tak między wami iskrzy- zawołała Amy.
-Masz rację BYŁAM, czas przeszły zerwaliśmy i nie ma o czym mówić teraz ma tą swoją Carmen, a mi jest dobrze tak jak jest.
-Ty jesteś nienormalna Lilka, dlaczego ty tak wszystko komplikujesz?!- zapytała Dorcas podniesionym głosem.
-Co komplikuję!- odpowiedziałam jej tym samym tonem.
-Najpierw w szkole robiłaś ze wszystkiego problemy, teraz choć niby taka poważna, dojrzała postępujesz tak samo głupio. Przecież wszyscy wiedzą, że jesteście dla siebie stworzeni. A oboje zachowujecie się tak jakby wam nie zależało na szczęściu!
-Nie każdy jest tak idealny jak ty i Syriusz!
-Lily to nie oto chodzi, chodzi o to, że nie potrzebnie cierpicie!
-TY NIC NIE ROZYMIESZ!!!
-Dziewczyny dajcie spokój, nie warto…- próbowała nas uspokoić Amy.
-A CO NIBY MAM ROZUMIEĆ?! KRÓLEWNA LILY SAMA UPORA SIĘ ZE SWOIMI PROBLEMAMI WIĘC NIKOMU NIC NIE MÓWI. ZOSTAWCIE JĄ W SPOKOJU BO BĘDZIE PŁAKAĆ, A Z CZYJEJ WINY? Z WŁASNEJ WINY BO SAMA ROBI SOBIE PROBLEMY!!! MOŻE NAJPIERW ZASTANÓW SIĘ CZEGO WŁAŚCIWIE CHCESZ BO CHYBA SAMA NIE WIESZ!!!
-TY NIE WIESZ CO SIĘ STAŁO TAMTEJ NOCY…
-NO TO MOŻE RACZYSZ MNIE WRESZCIE POINFORMOWAĆ!
-Dziewczyny…
-NIC CI NIE POWIEM. PO CO WŁAŚCIWIE PRZYJECHAŁAŚ? ŻEBY SIĘ ZE MNĄ KŁÓCIĆ? !
-TO TY ZACZEŁAĆ KRZYCZEĆ!
-BO TY ZACZEŁAŚ TEN TEMAT!
-NO TAK ZAPOMNIAŁAM, ŻE TEMAT POTTERA JEST TEMATEM TABU. IDĘ DO SYRIUSZA, BO Z TOBĄ NIE DA SIĘ ROZMAWIAĆ.
Po tych słowach wyszła trzaskając drzwiami. Nie wiem co się z nami stało nigdy się jeszcze tak nie pokłóciłyśmy. Byłam tak zła, że nawet nie chciało mi się płakać. A co jeżeli ona miała rację?
***
-Przesadziłyście – powiedziała Amy z wyrzutem- takie dobre koleżanki i tak się pokłócić…
-Ty też będziesz mnie dołować?
-Nie po prostu… musicie jeszcze raz spokojnie pogadać.
-Nie, to nie ma sensu.
Amy chciała jeszcze coś powiedzieć, ale rozległo się pukanie do drzwi i poszła otworzyć. Przez chwilę miałam nadzieję, że to Dorcas jednak był to Syriusz.
-Cześć dziewczyny, jak pewnie wiecie moja ukochana Dorcas przyjechała, a jak pewnie nie wiecie przyjechał też mój drogi przyjaciel Lunatyk i z tej okazji postanowiłem wydać przyjęcie powitalne. Zapraszamy parę osób i oczywiście nasze kochane sąsiadki też.
-Nie wiem czy będziemy mogły przyjść- powiedziałam.
-Lily…- szepnęła Amy.
- No tak, słyszałem, że doszło między wami do małego spięcia, ale dla Remusa chyba możesz przyjść.
-Dobrze na chwilę możemy wpaść.
- No to super czekamy, bądźcie o 17.
***
Dokładnie o 17 byłyśmy już w mieszkaniu chłopaków. Nie było tam dużo osób i prawie wszystkich znałam. Była też Carmen tuląc się i całując cały czas z Jamesem. W dodatku ta cała Carmen cały czas patrzyła na mnie. Starałam się na nich nie patrzeć żeby nie psuć sobie jeszcze bardziej humoru. Dorcas też przyglądała mi się. Nie wiedziałam co zrobić czy podejść do niej czy lepiej nie. W końcu ona do mnie podeszła.
-Lily… przepraszam – powiedziała – ja nie chciałam…
-Ja też cię przepraszam…- to powiedziawszy rzuciłyśmy się sobie w objęcia i zaczęłyśmy płakać jak głupie.
-Koniec tych czułości moje panie- powiedział… Potter jak gdyby nigdy nic się nie stało. Właściwie chyba nic się nie stało.
-Chodźcie bo zaraz będzie toast- powiedział.
Nagle poczułam ogromną potrzebę powiedzenia o wszystkim Potterowi.
-James… – zawołałam
- Lily ja się nie gniewam za to co wydarzyło się jak ostatnio jak ze sobą rozmawialiśmy. A na tamtą rozmowę poczekam . Bo jak zauważyłaś jestem bardzo cierpliwy- to powiedziawszy puścił do mnie oko i poszedł. Czułam, że jest mi bardzo gorąco i muszę natychmiast wyjść na zewnątrz. Na korytarzu usłyszałam, że ktoś mnie woła. Była to Carmen
-Lily!- zatrzymałam się I odwróciłam w jej stronę.- Ja chciałam tylko porozmawiać o… Jamesie
-O co chodzi?
-Widzę jak na niego patrzysz i jak on na ciebie patrzy. Chciałam wiedzieć czy… masz co do niego jakieś plany.
-Ja? Nie, nie mam.
-Czyli… mogę dalej z nim być, nie masz nic przeciwko temu?
Nie mogłam w to uwierzyć dziewczyna którą uważałam za taką złą pyta mnie o zgodę na związek z Potterem. Mogę cię nie zgodzić i być z nim. Muszę tylko powiedzieć jedno słowo…
-Nie, nie mam nic przeciwko.
-Dzięki, tak się cieszę, że to nie prawda, że się kochacie. To ja już ci nie przeszkadzam. Pa.
Carmen weszła do mieszkania, a ja wyszłam i płakałam. Padał deszcz, ale ja nie zwracałam uwagi na to, że byłam cała mokra. Płakałam, ale nie dlatego że powiedziałam Carmen nie to co chciałam. Płakałam, bo wiedziałam, że mimo, że bardzo kochałam Jamesa nie możemy być razem . Płakałam z bezsilności, niesprawiedliwości. Byłam już zmęczona ciężarem tej tajemnicy którą poznałam pod koniec 7 klasy. Musiałam o tym z kimś porozmawiać. Po prostu musiałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz