-Lily?! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? –zapytała Amy. Nie słuchałam jej, przez całe śniadanie gadała, ale nic do mnie nie dotarło. Dlaczego? Oczywiście z powodu Pottera…
-To już całe dwa tygodnie- powiedziałam smutnym głosem do przyjaciółki.
-Dwa tygodnie czego? – zapytała zdziwiona.
-Już dwa tygodnie nie rozmawiałam z Potterem.
-Bo go cały czas nie ma w domu.
-On mnie unika.
-Dlaczego miałby cię unikać?
-Ale zasłużyłam na to…
-Na co?
-Ja na jego miejscu też tak bym zrobiła.
-Lily o co chodzi?
-Zasłużyłam…
-Lily- Amy przytuliła mnie i powiedziała.-Powiedz o co chodzi to może będę mogła ci jakoś pomóc.
-Oskarżyłam Pottera o coś, co okazało się być nieprawdziwe.
-I co teraz nie chce z tobą gadać? Powiedział ci to?
-Nie.
-To skąd wiesz?
-Nie wiem, po prostu tak czuje.
-Jedyne co czujesz to wyrzuty sumienia, a najlepszym sposobem aby się ich pozbyć jest przeproszenie go i szczera rozmowa.
-Mam do niego iść i go przeprosić?
-Tak.
-Nigdy!
-Dlaczego?
-Bo będę musiała przyznać się przed nim do błędu.
-To takie trudne?
-Przed Potterem, tak.
-Rób jak chcesz , ale nie będziesz miała spokoju dopóki z nim nie porozmawiasz.
-Trudno, wytrzymam jakoś.
-Ale ty jesteś uparta.
Tak skończyła się nasza rozmowa. Po śniadaniu Amy poszła się ubrać, a jak cały czas słyszałam jej słowa w głowie. „może powinnam iść i go przeprosić, albo chociaż dowiedzieć się czy jest na mnie zły?’ Poszłam. Stałam przed drzwiami przez długi czas, a potem zadzwoniłam. Drzwi otworzył Syriusz.
-Cześć a ty nie w pracy? – zapytał
-Iie, znaczy, zaraz idę, tylko chciałam… yyy… jest James?
-Nie, nie ma go.
-Nie ma? Poszedł do pracy?
-Można tak powiedzieć –powiedział z dziwnym uśmieszkiem.-Ostatnio całe dnie spędza poza domem, jeżeli w ogóle to gdzie mieszkamy można nazwać domem.
-No tak, to ja przyjdę później.
-Ok. Powiem mu, że byłaś
-Nie! Nie mów mu, proszę.
-Dobrze jak nie chcesz to nie.
-Dzięki, cześć.
***
Dzień w pracy się dłużył, w czasie trzech godzin spędzonych tam dwie z nich spędziłam na porządkowaniu dokumentów, a resztę na bieganiu po ministerstwie i szukaniu różnych osób. No i oczywiście co jakiś czas przychodziła Bones i krzyczała, że wszyscy się obijają. Kiedy wreszcie miałam chwilę spokoju i chciałam usiąść i wypić kawę, weszła jakaś kobieta.
Była w średnim wieku, ale wyglądała na wiele starszą. Głos miała drżący i przestraszony.
-Muszę o czymś powiedzieć…- Niestety byłam sama i musiałam dowiedzieć się o co chodzi.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytałam uprzejmie.
-Musze iść … spotkać się z ministrem magii.
-Obawiam się, że to nie możliwe, ale ja nie wiem, proszę porozmawiać z Panią Bones, ona może pani pomoże.
-Nie mam czasu, my nie mamy czasu, nie zostało nam dużo czasu.
-Słucham?- zapytałam zdziwiona.
-Nie długo wszystko się zmieni, już nie jest dobrze, ale będzie jeszcze gorzej.
-Dlaczego?
-Będą ginąc ludzie, czrodzieje, mugole, dzieci, dorośli wszyscy.
-Skąd pani to wie?
-Wiem bo to wszystko widziałam. ON jest blisko, czeka na odpowiedni moment, szuka sprzymierzeńców, ale to zły czarodziej. Musimy go powstrzymać! Musimy, bo wszyscy zginiemy! Zaprowadź mnie proszę do ministra- Nie wiedziałam co to za kobieta, nie wiedziałam o czym mówi, o kim mówi, ale jej słowa brzmiały bardzo prawdziwie. Postanowiłam jej pomóc, ale kiedy zastanawiałam się jak zaprowadzić ją do ministra do pomieszczenia weszła Bones, a za nią… dwóch napakowanych ochroniarzy . Bones jednym ruchem różczki unieruchomiła ją.
-Co się stało? Co ona zrobiła?- zapytałam,
-Dowiedzieliśmy się, że jakaś czarownica kręci się po ministerstwie i opowiada jakieś bzdury. Zostanie na razie umieszczona na oddziale zamkniętym w szpitalu. Zabierzcie ją.
Dwaj mężczyźni podnieśli kobietę i zaczęli ją wynosić, ale ona zdążyła jeszcze krzyknąć
-Lily! Idź do ministra i powiedz mu co ja ci powiedziałam, a jak on ci nie uwierzy to do Dumbledora…
Gdy wyszli Bones powiedziała.
-Zapomnij o tym co ona ci powiedziała, to bzdury.
Nie zapomniałam.
***
Gdy wracałam do domu cały czas myślałam o dziwnym spotkaniu z tą tajemniczą i dziwną kobietą. ‘Ciekawe o czym ona mówiła? I czy to prawda co mówiła?’ Stanęłam pod drzwiami i ,jak zwykle, zaczęłam szukać kluczy. Nagle usłyszałam kroki. ‘Czy to James?’ Serce zaczęło mi bić szybciej. Tak, po chwili zobaczyłam go. ‘Czy powinnam go przeprosić?’ Podeszłam do niego.
-Cześć- powiedziałam
-Cześć Lily- odpowiedział niespokojnie
-Dawno cię nie widziałam
-Ostatnio miałem dużo zajęć…
- Chciałam cię przepro….
-James? Miałeś tylko powiedzieć Syriuszowi, że idziemy na spacer… – usłyszałam głos jakiejś dziewczyny, a po chwili zobaczyłam niską, drobną szatynkę patrzącą na nas ze zdziwieniem i zainteresowaniem. Na chwilę straciłam głos, James też nic nie mówił.
-A więc ona jest tym twoim zajęciem- szepnęłam ze złością tak, że tylko on to słyszał.
-To jest Carmen, moja…. dziewczyna. A to jest Lily moja… znajoma- to powiedziawszy spuścił wzrok.
-Miło mi – powiedziała Carmen podając mi rękę.
-Mi też- powiedziałam ze sztuczną uprzejmością.- Nie będę wam przeszkadzać, cześć.
Weszłam do domu i zaczęłam płakać. Dlaczego płakałam? Dlaczego? Przecież ja go nie kocham!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz