-39,6- powiedziała Amy trzymając termometr i patrząc na mnie z troską.- Jak ty to zrobiłaś?
-Gdybyś rozgrzana wyszła na zimny deszcz i chodził mokła przez prawie 3 godziny to też byś miała gorączkę- powiedziałam słabo.
-Co ty właściwie tak długo robiłaś?- zapytała Dorcas.
-Myślałam.
-O to poważna rzecz- powiedziała Amy z lekkim uśmiechem.
-Nie nabijaj się- to powiedziawszy dostałam ataku kaszlu.
-Nie nabijam się przecież wiemy, że najlepiej się myśli spacerując- powiedziała Amy i lekko poczochrała mi włosy.
Uśmiechnęłam się, a potem zaczęłam powoli wstawać.
-Co ty robisz?!- powiedziały chórkiem obie dziewczyny.
-Mam zamiar wstać, ubrać się, a potem jak każdy normalny człowiek udać się do pracy. Nie pamiętasz Bones kazała nam przyjść w jakiejś bardzo ważnej sprawie.
-Tak, ale ty nie idziesz bo jesteś chora, ja pójdę i powiem jej, że nie mogłaś. przyjść. Zrozumie przecież też jest człowiekiem.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale zostajesz, a ja będę cię pilnować żebyś nam nie uciekła- oznajmiła stanowczo Dorcas.
-Wiecie że jesteście najlepsze?
-Wiemy- powiedziały obie.
***
Po południu czułam się jeszcze gorzej. Głowa mi pękała, a uporczywy kaszel nie pozwalał mi zasnąć. Była jeszcze jedna rzecz która mnie odrywała od snu. Wczoraj po długim rozmyślaniu postanowiłam porozmawiać z Jamesem.
-Potter jest u siebie?- zapytałam obojętnie.
-Jest w końcu dzisiaj jest niedziela, tylko wasz wydział miał „pilną sprawę”. Co robisz?!- zawołała Dorcas widząc jak wstaję.
- Idę do niego- odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic.
-Zwariowałaś? Przecież ty ledwo się trzymasz na nogach!! Pójdę po niego to on przyjdzie jak koniecznie z nim chcesz pogadać.
-Ale ja wolę sama do niego iść.
-To będziesz musiała trochę poczekać aż nabierzesz sił.
-Trudno… i tak mi na tym nie zależy- powiedziałam siląc się na wiarygodność.
Chwilę milczałyśmy. Potem Dorcas przypomniała sobie, że miała coś kupić w Londynie.
-Jedź, przecież mi się nic nie stanie, jestem dorosła- zapewniałam ją.
-Na pewno?
-Na pewno.
Gdy tylko Dorcas wyszła z mieszkania zaczęłam powoli się podnosić. „Nie ma mowy, nie czekam ani chwili dłużej tyle się zbierałam do tej rozmowy. Muszę z nim porozmawiać natychmiast”- pomyślałam „Tylko co ja mu powiem? Jak mu to powiem? Jak on zareaguję?” Byłam pełna obaw i wątpliwości jednak ubrałam się i skierowałam do wyjścia. Nigdy nie myślałam, że mieszkanie Chłopaków może wydawać się tak bardzo oddalone. Jednak w ten dzień, kiedy każdy ruch sprawiał mi ból, wtedy myślałam, że nigdy tam nie dojdę. Gdy wreszcie doszłam i stanęłam zaczęło kręcić mi się w głowie ból głowy nasilił się jeszcze bardziej, a widok zasłaniały mi czarne kropki migające przed oczami. Zadzwoniłam. Kropek było coraz więcej, więcej i więcej w końcu nic już nie widziałam…
***
-Lily jesteś już gotowa?- zapytał James stojąc pod drzwiami łazienki.
-jeszcze chwilka…-odpowiedziałam zastanawiając się który łańcuszek ubrać.
-Lily… przecież to nie randka tylko szlaban- powiedział zniecierpliwiony James.
-Wiem, ale i tak wolę ładnie wyglądać- odpowiedziałam wybierając ten ze srebrnym delfinkiem- już wychodzę.
Gdy wyszłam James chwycił mnie za rękę i mocno pociągnął.
-Co tak się śpieszysz?- zapytałam z uśmiechem,
-Jesteśmy już 10 minut spóźnieni, a z tego co wiem to nie powinno się spóźniaćna własne szlabany.
-A co ty nagle taki poważny się zrobiłeś?
-Po prostu nie chcę się spóźnić.
-Już jesteśmy spóźnieni.
-Wiem i już nie jest dobrze, a jeśli zaraz nie będziemy w jej gabinecie to będzie jeszcze gorzej- Chwilę szliśmy w milczeniu.
-Potter? – zaczęłam.
-No…
-Lubisz mnie…?
-I to bardzo
-Jak myślisz będziemy razem już na zawsze, no wiesz aż do śmierci?
-No pewnie- powiedział pewnym głosem.
-A co jeśli nam się nie uda i się rozstaniemy?
-Nie rozstaniemy się jesteśmy przecież dla siebie stworzeni.
-Ale jeśli… będziemy dalej przyjaciółmi?
-Tak.
-Obiecujesz?
-Obiecuję, a teraz chodźmy szybciej już nie daleko.
Pocałowałam go w policzek i przyspieszyliśmy kroku W końcu po jakiś 5 minutach dotarliśmy do ciemnego pomieszczenia , które było gabinetem nauczycielki od wróżbiarstwa.
-To miejsce zawsze mnie przeraża- powiedziałam przytulając się do Pottera.
Rzeczywiście było bardzo dziwne, ciemne, ponure pełne różnych dziwnych maszyn do przepowiadania przyszłości.
-Gdzie ona jest?- zapytał Potter
-Pewnie poszła już naskarżyć dyrektorowi, że nie przyszliśmy- powiedziałam, a moją uwagę przykuło coś w rodzaju lustra. Zbliżyłam się do niego.
-Ty to wszędzie znajdziesz lustro- powiedział zniecierpliwiony Potter i podszedł do mnie.
-To nie jest lustro…- powiedziałam powoli
-Skąd wiesz?
-Nie wiem po prostu tak myślę.
-W takim razie co to?
-Nie wiem- powiedziałam zbliżając rękę do zwierciadła.
-Lepiej tego nie dotykaj- powiedział James łapiąc mnie za rękę.
-Nie bądź niemądry, co to może mi zrobić?- powiedziałam i położyłam rękę na dziwnej rzeczy.
Nagle pokój odpłynął, zniknął Potter i cały gabinet stałam w czymś co przypominało pustkę. Oślepiło mnie dziwne jaskrawe światło, a ogłuszył intensywny dźwięk….
***
-Gorączka spadła- usłyszałam nieznajomy głos- miała dużo szczęścia, nie można chodzić sobie po domu jak się ma ponad 40 stopni gorączki…
Powieki miałam bardzo ciężkie i nie chciało mi się otwierać oczu, w głowie mi szumiało choć już mnie nie bolała. Nagle usłyszałam inny, znajomy głos
-Dziękuję Pani Doktor.
Otworzyłam szybko oczy. Tak, to był Potter. Gdy zobaczył, że się obudziłam uśmiechnął się beztrosko i zapytał
-Jak się czujesz?
-Lepiej- powiedziałam słabym głosem.
-Ale nas wszystkich przestraszyłaś…
-James…
-Znalazłem cię pod mieszkaniem i od razu zawiozłem do szpitala…
-JAMES…
-O co chodzi Lily?
-Pamiętasz jak chciałeś żebyśmy pogadali o tym co się stało jak mieliśmy razem szlaban?
-Tak.
-Jestem na to gotowa. Co chcesz wiedzieć? Zapadło krótkie milczenie
-Wiem… że zerwałaś ze mną dlatego bo zobaczyłaś coś w tym… zwierciadle. Co zobaczyłaś?- Zamknęłam oczy i próbowałam sobie przypomnieć. W jednej chwili przypomniał mi się widok tych wszystkich strasznych obrazów.
-Przez te parę sekund widziałam bardzo wiele… widziałam zło, martwych ludzi płaczące dziecko to dziecko było same bez rodziców, opiekunów, bez przyjaciół samotne zupełnie same …nie wiem co to było ale to chyba… to może być nasza przyszłość albo coś w rodzaju ostrzeżenia. Nie wiem- z oczu poleciały mi łzy, mówiłam dalej, ale o wiele szybciej.- Wiem, że możesz mnie teraz uważać za idiotkę, ale tam się czuło taką moc, taką dziwną przeszywającą siłę, coś w rodzaju dementorów, ale inne jeszcze gorsze, nie wiem nie potrafię tego wyjaśnić po prostu nie umiem- Odwróciłam głowę żeby ukryć łzy których było coraz więcej
-Ale nie rozumiem, co to ma wspólnego z nami, ze mną?- zapytał.
-Może nie przejęła bym się tym gdyby nie ostatni obraz on był najbardziej realny najbardziej prawdziwy, ten co teraz cały czas powraca w koszmarach. James…- głos mi się załamał, ręce się trzęsły, a przez łzy nic już prawie nie widziałam.- James… ja widziałam twoją śmierć, widziałam jak umierasz…
Potter zaniemówił, patrzył na mnie i nic nie mówił. Pierwszy raz widziałam go tak oddalonego, zamyślonego. W końcu zapytał.
-Widziałaś moją śmierć?
- Wiem, że nie powinnam z tobą od razu zrywać, ale zrozum bałam się ciebie stracić. Po prostu stchórzyłam. Strasznie cię kocham i nie zniosłabym gdyby coś ci się stało, zwłaszcza przeze mnie. Bo wiesz… ja myślę, że to było ostrzeżenie. Nie wiem jeszcze jakie, ale…
-Lily… Lily słuchaj
Wiedziałam co powie, wiedziałam, że uważa mnie za idiotkę która wierzy w byle co wiedziałam, że źle postąpiłam nie mówiąc mu o tym od razu. A teraz on to wszystko mi wygarnie.
-Lily spójrz mi w oczy- powiedział spokojnie.
Nie chciałam mu patrzeć w oczy, ale zrobiłam to co mi kazał.
-Lily bardzo cię kocham, ponad wszystko, ponad życie ponad śmierć i nic nas nie rozdzieli bo cokolwiek zrobisz i tak będziemy ze sobą złączeni. I powiem ci, że wolę żyć bardzo krótko, ale z tobą niż długo i bez ciebie. Bo ty jesteś miłością mojego życia. Co będzie to będzie nie możemy tego zmienić, Lily proszę dajmy sobie jeszcze jedną szansę.
Czułam, że już dłużej nie wytrzymam ja po prostu muszę z nim być. Nie ważne co się stanie ja zawszę będę go kochać
-James kocham cię bardzo i chcę być z tobą- Kiedy James to usłyszał pocałował mnie, a ja znowu poczułam smak jego ust. Czułam się jakbym wróciła z długiej podróży i zastanawiałam się czemu dopiero teraz zdecydowałam się na powrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz